DZIEWCZYNA Z TATUAŻEM. Piękny wizualnie film o niczym

Summa summarum, otrzymaliśmy pusty mariaż kryminału z thrillerem, który mimo średniej intrygi i rozczarowującej końcówki przykuwa do ekranu oraz pieści zmysły.
Lista moich zarzutów względem Dziewczyny z tatuażem jest stosunkowo długa, niemniej strona techniczna zachwyca. Fincher, twórca kilkunastu kultowych teledysków, przywiązuje do formy nie mniejszą uwagę niż do treści, dlatego poprzednie jego filmy to uczta dla oczu, zaś Dziewczyna z tatuażem jest prawdziwą wizualną żyletą. Autorem zdjęć jest Jeff Cronenweth, który wcześniej fotografował dla Davida Fight Club oraz The Social Network (nominacja do Oscara), jednak dopiero w omawianym filmie osiągnął perfekcję. Kiedy myślę o Dziewczynie, widzę dwa kolory: czerń i biel. Obraz nie jest oczywiście czarno-biały, Cronenweth wykorzystał jednak wspomniane barwy, by jak najlepiej oddać chłód panujący w dziele Finchera – tonacja kolorystyczna, jaką zastosowano, koresponduje z klimatem i treścią obrazu w stopniu idealnym. The Girl with the Dragon Tattoo stanowi przy tym kwintesencję stylu Cronenwetha. Zabawa kontrastem, liczne zbliżenia, długie ujęcia, czyli wszystko to, co zachwycało już w The Social Network, z tą różnicą, że adaptacja powieści Larssona stworzyła operatorowi znacznie większe pole do popisu. Analogicznie rzecz ma się z oprawą muzyczną, za którą po raz drugi odpowiada duet Trent Reznor – Atticus Ross. Owocem ich współpracy jest klimatyczna, nieco industrialna ścieżka dźwiękowa, która w obrazie sprawdza się bardzo dobrze, lecz do słuchania w oderwaniu od filmu może okazać się zbyt ciężka.
Podobne wpisy
P.S. Jeśli miałbym porównać klimat filmu do wcześniejszych produkcji Davida Finchera, umiejscowiłbym The Girl with the Dragon Tattoo dokładnie pomiędzy Se7en a Zodiakiem.
Tekst z archiwum film.org.pl (14.01.2011).