search
REKLAMA
Nowe Horyzonty 2023

CLUB ZERO. Sekta pustego talerza [RECENZJA]

Jessica Hausner serwuje w „Club Zero” satyrę grubą i totalną.

Łukasz Homziuk

25 lipca 2023

REKLAMA

Weganizm to przeżytek. Matkę Ziemię i nas wszystkich uratuje tylko świadome odżywianie (conscious eating). Zasady są proste, choć potrzeba treningu, samozaparcia i przede wszystkim wiary, by wprowadzić je w życie. Wersja dla początkujących: weź na obiad ćwiartkę ziemniaka, krój ją bardzo powoli na małe kawałeczki, tak przygotowane porcyjki nabijaj po kolei na widelec i gap się na każdą jakieś trzy minuty, potem przeżuwaj w skupieniu, jak najdłużej potrafisz. Wersja dla zaawansowanych: nie żuj, po prostu odłóż ziemniaka na talerz. Jedzenie nie jest ci potrzebne do życia. Ba, bez żarcia będziesz szczęśliwszy i odkryjesz drogę do raju (czy jakoś tak).

Brzmi absurdalnie? I właśnie tak ma brzmieć. Jessica Hausner serwuje w Club Zero satyrę grubą i totalną. Powleczone okazałą warstwą groteski są wszystkie elementy przedstawianego przez nią świata. Mamy więc niezwykłą szkołę: w przesadnie sterylnych salach pociechy zamożnych rodziców uczą się mandaryńskiego, baletu, akrobacji na batucie czy właśnie świadomego odżywiania. W pierwszej scenie siedzą w kółeczku, wszyscy w uniformach złożonych z jaskrawożółtych koszulek, beżowych spodenek i fioletowych getrów. Po kolei mówią, czemu zapisali się na zajęcia – i od razu wpadają w szufladki: Ragna zamierza trochę schudnąć, Helen chce ratować planetę, Benowi zależy tylko na stypendium. Są jeszcze bulimiczka Elsa i niebinarny tancerz z cukrzycą Fred. Zredukowane do najwyżej dwóch cech dzieciaki wygłaszają kwestie z kamiennymi twarzami i dziwną emfazą – młodzi aktorzy łapią w mig rytm panujący w absurdalnym świecie Hausner.

Jeszcze lepsza jest Mia Wasikowska w roli nauczycielki conscious eating. Pani Novak przemierza stołówkę w polo od Ralpha Laurena i dobranych pod kolor eleganckich spodniach (rzadziej w spódnicy). Dyskretnie, z delikatnym uśmiechem, ale wzrokiem zabójcy, gotowa postawić do pionu każdego jej ucznia, który nakłada za dużą porcję albo przełyka jedzenie zbyt łapczywie. Novak jest ekspertką prawdziwie wyrastającą z naszych czasów. Krótko mówiąc: jedzie na zasięgach. Sprzedaje nawet herbatki firmowane jej facjatą na pudełkach. Pracę dostała, bo przewodniczący rady rodziców znał ją z internetu, ale nie zamierza osiadać na laurach. Posadę traktuje na tyle ideowo, że wkrótce w szkole powstanie mała sekta pod jej przywództwem.

Za sprawą prostej historii Hausner wprawia w ruch co najmniej kilka tematów. Club Zero jest nie tylko satyrą na mindfulness, ale także próbą uchwycenia procesów prowadzących do powstawania skrajnych ugrupowań. Dlaczego radosne dzieciaki o przyjaznych twarzach zapragnęły dołączyć do sekciarskiej grupki? Solidny grunt ku temu przygotowały dwa wspierające się czynniki: pociągająca, utopijna narracja o możliwości faktycznego zmieniania świata i oderwani od rzeczywistości gen zetów niewystarczająco zainteresowani życiem swoich pociech rodzice. To chyba właśnie rodzice dostają od reżyserki największe lanie. Dzieci padają ofiarą ich oczekiwań i wymysłów, a na wsparcie mogą liczyć dopiero wtedy, gdy jest już za późno. Z kolei pani Novak „pomocną” dłoń wyciągnie zawsze (nawet w weekendy).

Skoro w tym przedziwnym równaniu rodzice stanowią kluczową zmienną, to akcja musi też od czasu do czasu przenieść się do rodzinnych domów bohaterów. Pozostajemy zanurzeni w tym samym absurdalnym sosie, ale w filmowej maszynerii zaczyna coś trzeszczeć. Strategia depsychologizacji fabuły skutkuje tym, że poszczególne historie nastolatków nie są zbyt zajmujące. Wprawdzie trudno w ogóle nie przejąć się żółtymi plamami wykwitającymi z czasem na twarzach wychudłych dzieciaków, ale równie trudno przejąć się nimi do końca, zwłaszcza że Hausner dociska pedał gazu i idzie w naprawdę czarny humor. Ktoś mógłby zarzucić jej nieczułość, ale to świadomy wybór artystyczny – Austriaczkę bardziej interesuje społeczny komentarz niż jednostkowe ludzkie dramaty.

Reżyserce Lourdes udało się stworzyć spójną satyrę. Może rzeczywiście trochę nieczułą, ale nadrabiającą ten brak świetnym humorem i doskonałą inscenizacją. Club Zero działa tak dobrze głównie dzięki audiowizualnej wyobraźni Hausner. Znajdziemy tu jej zwyczajowe chwyty – z kolorystycznym wyczuciem i tak świetnie pasującymi do opowieści symetrycznymi kadrami na czele – które nie są bynajmniej czczą estetyczną zagrywką, ale podstawowym budulcem satyry. Jeszcze zanim padło choćby jedno słowo, już wiedziałem, w jakie rejestry się przeniosę. Powiedziały mi to doskonale skomponowane scenograficzne detale, pstrokate stroje, wygimnastykowana kamera i jeszcze podkreślająca cały ten absurd muzyka. Warto było zasiąść przed kinowym ekranem, by przekonać się, jak świetną stylistką jest Hausner. Przyznaję, że schrupałem Club Zero z dużą przyjemnością – nie mówcie pani Novak!

Łukasz Homziuk

Łukasz Homziuk

Student wrocławskiego kulturoznawstwa, laureat konkursu krytycznofilmowego Krytyk Pisze (2022). Da radę obejrzeć wszystko, choć zwykle woli arthouse od Marvela.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/