search
REKLAMA
Berlinale 2019

OBYWATEL JONES. Kolejny mocny film Agnieszki Holland

Tomasz Raczkowski

11 lutego 2019

REKLAMA

Interesującymi ścieżkami toczy się aktualnie kariera Agnieszki Holland. Nie tak dawno na platformie Netflix oglądaliśmy jej 1983, kolejne już podejście reżyserki do political fiction. Dystopijna historia alternatywna – jak każda we współczesnej kulturze – mogła kojarzyć się z prozą George’a Orwella. Ledwie kilka miesięcy później brytyjski pisarz kojarzony z antytotalitarnymi hiperbolami pojawia się we własnej osobie jako bohater poboczny w kolejnym pełnometrażowym filmie polskiej reżyserki, Obywatelu Jonesie. To kolejny polityczny film Holland, tym razem podejmującej temat Wielkiego Głodu na Ukrainie w latach 30. i postaci Garetha Jonesa – walijskiego publicysty, dzięki któremu świat dowiedział się o tej zbrodni.

Tytułowy Mr. Jones był doradcą ministra George’a Lloyda do spraw zagranicznych w rządzie brytyjskim oraz dziennikarzem obdarzonym niezwykłym wyczuciem politycznym. U progu nazistowskiego reżimu w Niemczech rozmawiał z Adolfem Hitlerem i przestrzegał przed jego zapędami królewski rząd w Londynie, znał także rosyjski, co umożliwiało mu wnikliwe spojrzenie na problematykę Związku Radzieckiego. Właśnie tam udał się w 1933 roku – na własną rękę chcąc zbadać faktyczny stan sowieckiej ekonomii. Podczas tej wizyty, wbrew planom rosyjskich oficjeli, Jones stał się świadkiem cierpienia i zagłady milionów Ukraińców pozbawionych przez rabunkową politykę Józefa Stalina zasobów żywności. Szczęśliwie powróciwszy do Wielkiej Brytanii, Jones zdecydował się – wbrew ugodzie z ministrem Litwinowem – opisać to, co zobaczył, za co został medialnie zdyskredytowany z inicjatywy sprzyjających Moskwie środowisk, a następnie zlikwidowany przez KGB w 1935 roku. Jego rewelacje były pierwszymi danymi na temat Wielkiego Głodu, obnażającymi prawdziwe oblicze bolszewickiego reżimu, a spotkanie z Jonesem uważa się za jedną z inspiracji do napisania przez Orwella Folwarku zwierzęcego, co wykorzystuje w swoim filmie Holland.

Scenariusz Obywatela Jonesa napisała kierowana poczuciem misji upamiętnienia ofiar ukraińskiej zagłady oraz Jonesa debiutantka Andrea Chalupa, której udało się zainteresować historią Agnieszkę Holland, czego efektem jest prezentowany właśnie na festiwalu w Berlinie film. Dla Holland jest to kolejny historyczny obraz, w którym mierzy się ona z traumami XX wieku. Można powiedzieć, że autorka takich filmów jak Europa, Europa czy W ciemności jest swego rodzaju ekspertką od środkowoeuropejskich traum wojennych, co kolejny raz potwierdza. Obywatel Jones wydaje się o tyle ważny, że w odróżnieniu od dominujących w nurcie wojennym filmów podejmujących tematykę Holocaustu i innych zbrodni nazistowskich, tym razem wpisuje się on w nieco mniej popularny nurt pamięci o terrorze drugiego z wielkich totalitaryzmów – komunistycznej Rosji. Przy okazji warto zauważyć, że jest to pierwszy od trzynastu lat kinowy film Holland w języku angielskim, co stwarza pole do szerszego odbioru filmu na świecie.

Choć ze względu na wiek Holland można by podejrzewać dzieło o stylistyczną zachowawczość, to Obywatel Jones jest kolejnym filmem reżyserki, w którym dosyć odważnie podchodzi ona do sposobu opowiadania. Podzielony nieformalnie na trzy części (roboczo można nazwać je „Droga do Moskwy”, „Ukraina” i „Powrót”), dąży do uchwycenia klimatu danego etapu opowieści za pomocą obrazu. Dlatego gdy Jones przebywa na salonach, a jego działanie polega przede wszystkim na retorycznych utarczkach i tropieniu subtelności, Holland i operator Tomasz Naumiuk budują narrację głównie na zbliżeniach i dość gwałtownym montażu, mających oddać klaustrofobiczny charakter środowiska, w którym operuje nasz bohater. Te części cechuje też okazjonalna ekstrawagancja, korespondująca ze złożonością sytuacji i nakładających się wątków. Z kolei w najmocniejszej, fundamentalnej sekwencji wędrówki Jonesa przez wymierające ukraińskie wioski praca kamery staje się spokojniejsza, a narracja bardziej chłodna i surowa, koncentrując się na dyskretnej sugestywności obrazów cierpienia. Naumiuk manipuluje też kolorystyką poszczególnych sekwencji, nieznacznie zmieniając ich zabarwienie. Przyjęta przez twórców stylistyka co prawda nie do końca przekonuje – zagęszczenie zbliżeń i ujęć z ręki dosyć szybko męczy, a narracji brakuje niekiedy płynności, jednak trzeba oddać twórcom, że udało im się uniknąć nudnawej konwencji kostiumowego dramatu. Zamiast tego otrzymujemy sprawną opowieść na pograniczu szpiegowskiej intrygi i trzymającego za gardło thrillera politycznego zogniskowanego wokół niewyobrażalnej tragedii.

Oczywiście to sekwencje z Ukrainy robią w filmie największe wrażenie i ich obecność oraz sposób zestawienia z resztą fabuły stanowią w dużej mierze o jakości filmu. Holland udało się pogodzić dosadność z uniknięciem epatowania tragizmem. Nie ma też w Obywatelu Jonesie emocjonalnego szantażu, który osłabiał W ciemności, czy przesady, którą zarzucać można było Pokotowi. Najważniejsze jest tu uczczenie pamięci i mocne stanowisko etyczne, choć momentami nieco za dużo w tym wszystkim zgranej publicystyki (obowiązkowo muszą pojawić się słowne sprzeczki bohaterów o idee komunizmu i porównywanie Hitlera ze Stalinem), a bohaterowie są pokazani w czarno-biały sposób. Istotne jest jednak to, że Obywatel Jones stanowi nośny głos w kwestii zbrodni dokonanej przez Sowietów, a także poruszający manifest wiary w znaczenie prawdy oraz odwagi w jej głoszeniu. Do tego wiele scen z tego filmu to prawdziwe perełki, które jeszcze zyskują w zestawieniu z całością. W Obywatelu Jonesie z powodzeniem współegzystuje deliryczna scena hedonistycznej imprezy, budzący grozę pejzaż pustych wsi oraz niemal metafizyczne akcenty na pograniczu majaczeń głównego bohatera, co wyróżnia ten konkretny obraz spośród innych filmów wojennych i nadaje mu unikatowy, autorski sznyt.

Po trafionym obsadzeniu w głównej roli w Pokocie mało znanej Agnieszki Mandat, Holland znów ze znakomitym efektem unika wielkich nazwisk i znanych twarzy. Najbardziej znany z obsady jest bodajże Peter Sarsgaard (Jackie, Siedmiu wspaniałych), wcielający się w złowieszczą postać Waltera Duranty’ego, króla moskiewskich mediów zagranicznych, manipulującego dziennikarzami i zaciemniającego prawdę w imię własnego interesu, maskowanego ideami wsparcia rewolucyjnego progresu. Jego bohater jest najwyrazistszym antagonistą, którego ambiwalentna etyka widoczna jest w każdym geście, uzmysławiającym cichą groźbę i potęgę Duranty’ego. W Garetha Jonesa wciela się z kolei James Norton, znany z mniejszych ról i produkcji (m.in. Grantchester czy miniserial Wojna i pokój). Obdarzony prostoduszną twarzą amanta brytyjski aktor bezbłędnie kreuje postać nieco naiwnego, ale przy tym przebiegłego oraz niezachwianego w swojej moralności Jonesa, nadając tej w oczywisty sposób wyidealizowanej przez scenariusz postaci ludzki rys. Norton, Sarsgaard oraz grająca moskiewską korespondentkę prasową, Adę Brooks, Vanessa Kirby z powodzeniem przewodzą świetnie dobranej i poprowadzonej obsadzie, nienarzucającej na opowiadaną historię aktorskich szarży czy gwiazdorskiego splendoru.

Obywatel Jones to kolejny mocny film Agnieszki Holland, która dowodzi, że umie opowiadać trudne historie i łączyć polityczność swoich filmów z ich jakością. Ideowe deklaracje i suspens idą tu pod rękę, a pomimo jawnego stosunku twórców do reżimu komunistycznego ZSRR oraz przedstawianej tragedii film nie sprawia wrażenia tendencyjnego ani przesadzonego. Nawet nieco efekciarsko doszyty wątek George’a Orwella zaskakująco dobrze wpisuje się w całość, dodając kontekst do motywu odbioru opowieści Jonesa przez sympatyzujący z ideami komunistycznymi świat Zachodu. W całości Obywatel Jones to film doskonale wpasowujący się w polityczny charakter festiwalu w Berlinie, przy okazji oferujący rzetelną kinową robotę. Agnieszce Holland może i zdarzają się nierzadko wpadki, ale to wciąż światowej klasy reżyserka, potrafiąca zaoferować widowni naprawdę dobre kino na ważne tematy.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA