search
REKLAMA
Recenzje

BELFEGOR – UPIÓR LUWRU. Pierwszy horror nakręcony w faktycznym Luwrze

W marcu 1965 na ekranach francuskich telewizorów zagościł serial, który miał stać się początkiem swoistej manii, nazwanej później “belfegorią”.

Karolina Chymkowska

19 lutego 2024

BELFEGOR - UPIÓR LUWRU. Pierwszy horror nakręcony w samym Luwrze
REKLAMA

Przez cztery tygodnie widzowie śledzili w napięciu historię upiora, który wybrał sobie za siedzibę jedno z najsłynniejszych muzeów świata. Serial bił rekordy oglądalności, a o Belfegorze wspomniał nawet Charles de Gaulle w jednym ze swoich przemówień.

Niemal czterdzieści lat później Jean – Paul Salome próbuje ożywić pamięć tajemniczego upiora – mordercy, rzucając wyzwanie legendzie i starając się jej nadać bardziej współczesny wyraz, jednocześnie jednak podejmując próbę zachowania szczególnego klimatu, jaki miały chociażby klasyczne już przygody Fantomasa – siermiężne jeśli chodzi o efekty, jednak przemawiające do wyobraźni tak jak nasze rodzime przygody Pana Samochodzika. Dodatkowym “smaczkiem” jest też fakt, że Belfegor – upiór Luwru to w historii kina pierwszy pełnometrażowy film nakręcony w autentycznych wnętrzach muzeum.

Grupa egiptologów odkrywa grób tajemniczej mumii, jednak nad wyprawą zdaje się ciążyć dziwne fatum – niemal wszyscy jej członkowie giną w tajemniczych okolicznościach. Mumia trafia do muzeum w Luwrze, gdzie staje się przyczyną niewyjaśnionych tragedii. Nocami po muzeum krąży upiór, który nie waha się niszczyć każdego, kto stanie mu na drodze. Sprawa znajduje, zdawałoby się, logiczne rozwiązanie, jednak po latach mumia zostanie wydobyta z zapomnienia i poddana badaniom. Niespodziewanie upiór powraca, a w całą sprawę jest zamieszana młoda dziewczyna, która właśnie straciła ukochaną babcię, i zakochany w niej elektryk oddający się wieczorami muzycznej pasji. Prawdę o upiorze zna tylko emerytowany policjant, który niegdyś stanął z nim twarzą w twarz, a teraz musi dokończyć to, co zaczął przed laty.

Interesujące w filmie są zdjęcia ukazujące “drugą twarz” Luwru: sekretne przejścia, tajemnicze korytarze, pracownie badawcze. Klimat buduje znakomita, ekspresyjna muzyka, która stwarza nastrój niebezpieczeństwa i tajemnicy. Niestety, na tym kończą się bezdyskusyjne zalety filmu Belfegor – upiór Luwru. Akcja jest pozbawiona życia i iskry, a scenariusz zahacza o infantylizm, zwłaszcza jeżeli chodzi o relacje między postaciami, z których większość jest papierowa i płaska. To rażące, nawet jak na obraz, który ma ambicje jedynie rozrywkowe. Zwłaszcza że ta rozrywka jest raczej wątpliwa, bo chwilami robi się po prostu nudno.

BELFEGOR - UPIÓR LUWRU

Wydarzenia filmu Belfegor – upiór Luwru są tak luźno powiązane ze sobą, a ich logika tak wątpliwa, że trzeba mocno wysilić umysł, by dopatrzeć się co z czego wynika i do czego prowadzi. Zawiodło to, co powinno wybijać się na pierwszy plan – napięcie, w tym wypadku raczej jego brak. Są sceny, które niosą w sobie duży ładunek emocjonalny, niestety wszystkie zbyt krótkie, jakby zawieszone w połowie, przez co dobry materiał ulega zmarnowaniu: na przykład scena na cmentarzu, gdy Lisa dobija się do zamkniętej krypty, lub scena, gdy między Lisą a Verlakiem dochodzi do zbliżenia, a widmo upiora krąży nad nimi. Podobne zjawisko “urwania” i niedopowiedzenia, w negatywnym znaczeniu tego słowa, dotyczy scenariusza, przez co staje się on nie tylko płytki, ale wręcz nielogiczny. Dlaczego, na przykład, upiór mógł opętać tylko jedną osobę? Dlaczego nie opuścił ciała Lisy, kiedy siedziała zamknięta w więzieniu? Z jakiego powodu i za czyją sprawą duch Wielkiego Jasnowidza miał zostać skazany na wieczną tułaczkę? Jaka była geneza powstania Belfegora? Tego rodzaju niedociągnięć jest zbyt dużo, by wszystkie wytłumaczyć konwencją, poza tym zawieszenie tych wątków wyraźnie szkodzi dramaturgii filmu.

BELFEGOR - UPIÓR LUWRU

W warstwie wizualnej Belfegor – upiór Luwru nie dorównuje niedawno goszczącemu na naszych ekranach Vidocq’owi, ponieważ nawet sceny, które wręcz wymagają spektakularnej oprawy, jak na przykład końcowy rytuał “wyprawienia na drugą stronę”, zostały tej oprawy pozbawione. Czy po to, by przywołać ducha staroświeckich opowieści z dreszczykiem? Trudno wyrokować. Szczególnie że i dreszczyku zabrakło. Aktorzy grają przeciętnie, interesujący jest tylko epizod Genevieve, babci głównej bohaterki. Sophie Marceau jako opętana dziewczyna na granicy szaleństwa wydaje się grać bez przekonania, przez co rzekome “szaleństwo” jest sztuczne i teatralne, a przy tym powierzchowne, jakby bohaterka nakładała jedynie maskę szaleństwa, a jej istota pozostała nim nietknięta. Zupełnie niepotrzebna jest jej przemowa na temat śmierci, co ma zdaje się dowodzić opętania przez obcą osobowość, tak jak opowieść o drodze zmarłych przekazana dzieciom na wycieczce w muzeum – dwa jednostkowe wydarzenia, oderwane od całości i pogłębiające jeszcze niespójność scenariusza.

BELFEGOR - UPIÓR LUWRU

Zakończenie sprawia wrażenie, jakby reżyser filmu Belfegor – upiór Luwru zostawiał sobie furtkę do sequelu, przez co jeszcze potęgują się niesmak i rozczarowanie. Z fotela wstałam z ulgą. I odrobiną żalu, że przybytek zamykający w sobie prawie 800 lat historii Francji zasłużył jedynie na takiego upiora.

Tekst z archiwum film.org.pl.

REKLAMA
https://www.moto7.net/ https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor