BARANEK SHAUN FILM. FARMAGEDDON. Moja owca jest kosmitką
Kto po zeszłorocznym Jaskiniowcu miał wątpliwości, czy studio Aardman Animations nie złapało aby twórczej zadyszki, może odetchnąć z ulgą. Tamta średnio udana produkcja okazuje się jedynie chwilowym spadkiem formy, czego dowodem jest Baranek Shaun Film. Farmageddon (2019). Powrót do przygód przesympatycznej gromadki owiec i ich przyjaciół wyszedł Nickowi Parkowi i spółce zdecydowanie na dobre. Druga pełnometrażowa odsłona perypetii zaradnego baranka to, jak zwykle zresztą, rewelacyjne kino familijne o niepowtarzalnym uroku, który sprawia, że nawet ograną formułę fabularną ogląda się doskonale.
Nie bez powodu kilka plakatów Farmageddonu jest stylizowanych na szalenie popularne w ostatnich latach Stranger Things (2016-). Podobnie jak serial braci Duffer, nowe przygody Shauna pełne są nawiązań do kinowej klasyki (o czym będzie jeszcze mowa), włączając przebieg fabuły. Niedaleko spokojnej farmy, na której życie toczy się własnym rytmem, ląduje latający talerz, a jego pasażerem okazuje się tajemnicza istota pozaziemska o niezwykłych mocach, zwana Lu-La. Jej śladem podąża zaś agencja tropiąca kosmitów, której celem jest odnalezienie i uwięzienie obcej. Shaun z przyjaciółmi postanawia pomóc Lu-Li wrócić do domu, nie pozwalając, by wpadła w ręce tajnych służb. Brzmi znajomo? Owszem, Farmageddon posługuje się całym wachlarzem dobrze znanych chwytów narracyjnych, niejako wpisując się w dominujący ostatnio trend umiłowania nostalgii, intertekstualnych zapożyczeń i gatunkowych przetasowań. Tajemnica, dobroduszni bohaterowie, niesienie pomocy istocie nie z tego świata, paranormalne zdolności tejże, zła organizacja, a wszystko to w przygodowo-familijnym sosie — porównać Farmageddon do E.T. (1982) to kronikarski obowiązek.
Film studia Aardman nie zatraca się jednak w tej manii miłości do czasów minionych, zachowując tak charakterystyczny, rozczulający humor. Doskonale wykorzystany, niegłupi slapstick jest tu na porządku dziennym, a przeuroczy i zarazem dzielni bohaterowie o wyłupiastych, plastelinowych oczkach i raczej małych rozumkach niezmiennie potrafią skraść serce. Do osobliwej gromadki dobrze znanych już widzom owiec świetnie pasuje także wspomniana kosmitka. Lu-La pozostaje nieodrodnym dzieckiem wrażliwości artystycznej Nicka Parka — rozbrajająca i przezabawna. Nie sposób nie docenić tego, z jaką gracją twórcy z brytyjskiego studia kolejny raz osiągają tak wysoki poziom humoru, pozbawiając swoich bohaterów jakichkolwiek dialogów. Beczenie owiec jest lepsze niż najlepszy dowcip, a z absurdalnym komizmem sytuacyjnym w ich wykonaniu mało która animacja może się równać.
W przypadku Farmageddonu bezpretensjonalny humor dodatkowo podbijają wspomniane już odwołania do klasyki, nie tylko filmowej, głównie z gatunku science fiction, ale też poprzednich produkcji Aardman Animations. Na garażu mechanika widnieje napis „HG Wheels”, supermarket nosi nazwę „Milliway’s” (odwołanie do Autostopem przez galaktykę Douglasa Adamsa), w jednej ze scen bohaterowie przebierają się za Daleków z Doktora Who (1963–), natomiast mrugnięcia okiem do zaznajomionych z 2001: Odyseją kosmiczną (1968) są nie do przeoczenia. Park i spółka dokładają do swojej standardowej poetyki te sympatyczne drobiazgi w sposób organiczny, stanowiący zabawny dodatek. Mają bowiem świadomość, której wielu współczesnym twórcom brakuje — że na samych nawiązaniach nie zbuduje się dobrego filmu. Fabuła Farmageddonu jest zaś spójna, dynamiczna i pełna zwariowanych pomysłów.
Można powiedzieć, że Baranek Shaun Film. Farmageddon poszerza owcze uniwersum Aardmana, wychodząc poza na wskroś angielską farmę i pobliską mieścinkę daleko w kosmos. To swoisty powiew świeżości nie tylko ze względów estetycznych, bo chociaż niektórzy widzowie mogą być już zmęczeni nostalgicznym bzikiem kina, w specyficznej, animowanej techniką poklatkową produkcji Brytyjczyków nawiązania stanowią inteligentnie zaimplementowane uzupełnienie. Tak czy inaczej wciąż mamy do czynienia ze starym, dobrym Shaunem, jego pociesznymi kompanami i kapitalnymi gagami. Po Farmageddonie czekanie na kontynuację Uciekających kurczaków (2000) staje się jeszcze bardziej ekscytujące.