ZŁA EDUKACJA. Hugh Jackman w najlepszej roli w karierze
Festiwale filmowe mają to do siebie, że zaskakują cię na każdym kroku. Produkcje, na które czekałeś z wytęsknieniem i do których ustawiała się kilometrowa kolejka widzów, często okazują się przeciętne, niewarte zainteresowania. Ale zdarzają się też niespodziewane perełki, filmy mające być tak zwaną zapchajdziurą w harmonogramie, a sprawiające, że nie możesz przestać o nich myśleć. Zła edukacja z udziałem Hugh Jackmana to właśnie taki drugi przypadek. Na festiwalu Energa Camerimage pokazywany poza jakimkolwiek konkursem, bez planów dystrybucji kinowej, mnie (jak również i wielu innych widzów) po prostu zachwycił.
Od 26 kwietnia tytuł będzie można znaleźć w zasobach HBO GO.
O tym, że ta historia wydarzyła się naprawdę, dowiedziałem się dopiero z napisów końcowych. I chyba dobrze się stało. Im mniej wiecie na temat fabuły, tym lepiej dla was. Te wszystkie twisty i zmiany zachodzące w głównych bohaterach sprawiają, że film ogląda się z wypiekami na twarzy. A to miała być jedynie prosta historyjka o kuratorze oświaty, który staje przed moralnym dylematem…
Pisanie recenzji filmu, o którym lepiej nie wiedzieć zbyt wiele przed seansem, nie należy do wdzięcznych zadań. Zacznę może od tego, że scenarzysta Mike Makowsky oparł fabułę o skandal, do którego doszło w jego szkole w 2003 roku, w czasach, gdy był tam uczniem. Znał więc sprawę z bliska. Mówiąc krótko, poszło o wyłudzenie milionów dolarów przez pracowników administracji – pieniądze, które miały być przeznaczone na edukację młodych ludzi z Roslyn, szły na letnie wille, operacje plastyczne i dalekie podróże. Mimo to wszyscy ci ludzie, którzy okradli uczniów, bardzo o nich dbali, a regularne podnoszenie poziomu kształcenia wydawało się ich celem numer jeden.
Nie spodziewajcie się po Złej edukacji thrillera z zakrojonym na szeroką skalę śledztwem dziennikarskim – artykuł, owszem, był, ale napisała go nastolatka ze szkolnej gazetki. Nie jest to też publicystyka przyglądająca się amerykańskiemu systemowi kształcenia i finansowania placówek publicznych. Ten film jest niejednoznaczny, tak samo jak część jego bohaterów. Reżyser Cory Finley miesza gatunki, posługuje się między innymi satyrą. I choć taki miks wypada na ekranie różnie, tutaj mamy do czynienia z imponującym zwycięstwem. Przez większość seansu nie wiedziałem, co tak naprawdę oglądam – sprawiło to, że z szeroko otwartymi oczami wyczekiwałem kolejnej sceny. Tutaj nic nie jest takie, jakie się początkowo wydaje.
Podobne wpisy
Wciągnęła mnie ta historia bez reszty – choć całość została przedstawiona w dużej mierze jako czarna komedia, nie można odmówić twórcom oddania realizmu i wiarygodności. Zła edukacja sprawia wrażenie prawdziwego. Ta fabuła obchodzi widza. Duża w tym zasługa aktorów, wśród których na pierwszym planie błyszczy Hugh Jackman. Mam w jego filmografii kilka braków, ale ja nie widziałem go jeszcze w równie dobrej roli. Jego bohater wzbudza tak skrajne uczucia, jak sympatia, podziw, współczucie, gniew i obrzydzenie, bez ani jednej fałszywej nuty. A to wszystko w niewiele ponad półtorej godziny! Jego Frank Tassone należał do kreacji wymagających, bo bardzo skomplikowanych, wielowarstwowych. A w lżejszej formie gatunkowej jest o wiele trudniej ukazać takie różne odcienie niż w klasycznym dramacie. Choć Jackmana lubię, nigdy nie pomyślałbym, że jest w stanie stworzyć tak wybitną rolę. Gdyby Bad Education był pokazywany w kinach i znalezionoby pieniądze na odpowiednią promocję, nominację do Oscara aktor miałby jak w banku.
Ten film w ogóle obsadą stoi. Na drugim planie widzimy między innymi znanego z serialu Wszyscy kochają Raymonda Raya Romano, dobre wrażenie zostawia też po sobie młoda Geraldine Viswanathan, którą niektórzy mogą kojarzyć z komedii Strażnicy cnoty. Najwięcej do zagrania miała jednak Alison Janney, laureatka Oscara za Jestem najlepsza. Ja, Tonya. Aktorka od lat gra w świetnych filmach, ale są to zazwyczaj niewielkie role. Ja uwielbiam ją nie tylko za pamiętne występy w Służących czy American Beauty, ale przede wszystkim za serial Mamuśka, w którym prezentuje mistrzostwo komizmu (dostała za ten występ dwie nagrody Emmy; tak zwanych telewizyjnych Oscarów ma zresztą na koncie aż siedem). Mam nadzieję, że Zła edukacja jest prognostykiem tego, że jako zdobywczyni Nagrody Akademii zachwycać będzie coraz częściej nie tylko na małym, ale i wielkim ekranie.
Jak wspomniałem wcześniej, filmu nie objęła dystrybucja kinowa. Po świetnym przyjęciu na tegorocznym festiwalu filmowym w Toronto produkcję kupiło jednak HBO. Zła edukacja do obejrzenia na ich platformie już od 26 kwietnia. Naprawdę warto!