ASTERIKS I OBELIKS. TAJEMNICA MAGICZNEGO WYWARU. W Galii wszystko po staremu
Właściwa recenzja rozpoczyna się od piątego akapitu, więc jeżeli nie masz ochoty czytać o moich doświadczeniach związanych z poprzednimi odsłonami przygód Asteriksa i Obeliksa, po prostu pomiń pierwsze cztery segmenty tekstu.
“Jest rok 50 przed naszą erą. Cała Galia została podbita przez Rzymian… Cała? Nie! Jedna, jedyna osada, zamieszkała przez nieugiętych Galów, wciąż stawia opór najeźdźcom i uprzykrza życie legionom rzymskim stacjonującym w obozach Rabarbarum, Akwarium, Relanium i Delirium”.
Tymi słowami rozpoczynał się pierwszy komiks autorstwa René Goscinny’ego i Alberta Uderzo poświęcony przygodom Asteriksa i Obeliksa, wydany w Polsce prawie 30 lat temu. Od tego czasu dwójka sympatycznych Galów zrobiła w naszym kraju oszałamiającą karierę. Po raz pierwszy natknąłem się na nich bodajże w szkole podstawowej, gdzie miałem możliwość wypożyczenia kilku komiksów z biblioteki. Oczywiście skwapliwie z niej korzystałem, spędzając z dwójką sympatycznych bohaterów prawdopodobnie więcej czasu niż z podręcznikiem do matematyki czy przyrody od drugiej klasy.
Po komiksach nadeszła pora na filmy. Od czasu do czasu udawało mi się trafić w telewizji na klasyczne francuskie animacje współtworzone przez samych autorów komiksów. Na pewno kilka z nich obejrzałem w całości, niewiele jednak z tego okresu w moim życiu pamiętam poza tytułami gier komputerowych, którym poświęcałem wówczas zdecydowanie za dużo uwagi. Znacznie lepiej zakonserwowały się w mojej głowie wspomnienia związane z dwoma filmami fabularnymi, które powstały w okolicy przełomu wieków – Asterix i Obelix kontra Cezar (1999) oraz oczywiście Asterix i Obelix: Misja Kleopatra (2002). Najbardziej kultowe dialogi pochodzące z drugiego z nich (ze słynnym monologiem skryby na czele) potrafię zacytować po dziś dzień.
Ostatnie dwie produkcje poświęcone przygodom dwójki Galów postanowiono zrealizować w formie animacji komputerowych. Formuła filmu aktorskiego najwyraźniej wyczerpała się po niespecjalnie udanych Asteriksie na Olimpiadzie (2008) oraz Asteriksie i Obeliksie w służbie Jej Królewskiej Mości (2012). Szczerze wątpię, aby w przypadku tej serii kiedykolwiek jeszcze do niej powrócono. Oddechem świeżości okazało się całkiem niezłe Asterix i Obelix: Osiedle Bogów – pierwsza animacja opowiadająca o perypetiach komiksowych Galów w całości zrealizowana w technice trójwymiarowej. W dokładnie tej samej stylistyce postanowiono utrzymać najnowszą odsłonę przygód Asteriksa, a zarazem właściwy obiekt tej recenzji – Asteriksa i Obeliksa. Tajemnicę magicznego wywaru.
Film Louisa Clichy’ego i Alexandre’a Astiera otwiera sekwencja wyprawy Panoramiksa do lasu. Siwy druid porusza się wśród koron drzew zwinniej niż wiewiórka. Przeskakuje z jednej cieniutkiej gałązki na kolejną, w międzyczasie zbierając potrzebne do wykonania magicznej mikstury składniki. Niestety, Panoramiksowi w pewnym momencie powija się noga i druid ze sporej wysokości spada prosto na ziemię. Zrozumiawszy, że jest to oznaka jego pogarszającej się wraz z upływem lat kondycji fizycznej, postanawia odnaleźć godnego następcę – kogoś, komu bez obaw będzie mógł przekazać tajemną recepturę magicznego wywaru. Na poszukiwanie odpowiedniego kandydata wyruszają wraz z nim Asteriks i Obeliks.
Świetnie zmontowana, niezwykle dynamiczna otwierająca sekwencja daje dobry prognostyk na dalszą część film. I nie jest to mydlenie widzom oczu, ponieważ Tajemnica magicznego wywaru do końca utrzymuje wysoki poziom, który twórcy animacji narzucili sobie już na samym początku. Wielka w tym zasługa humoru dominującego praktycznie w każdej scenie. Niesamowicie zabawna jest chociażby sekwencja montażowa, w której obserwujemy na mapie Galii kolejnych odrzucanych przez Panoramiksa kandydatów. Wśród nieudolnych pretendentów do miana następcy legendarnego druida znajdują się takie perełki jak Selfix, Fantastycznyczwórnix czy… Netflix.
Takich ciekawych referencji odnajdziemy w Tajemnicy magicznego wywaru sporo. W dużym stopniu przyczyniła się do tego ekipa dubbingowa, która wiele żartów udanie przeniosła na grunt języka polskiego, części z nich nadając nowe, zrozumiałe tylko dla naszych rodaków, znaczenie. Dla przykładu: w pewnym momencie jeden z druidów posługuje się młodzieżowym słowem roku 2018, a w finałowej walce miotający kulami ognia antagonista wykrzykuje, doskonale znane każdemu graczowi Street Fightera, „Hadouken!”. Jeżeli chodzi o poszczególnych aktorów użyczających danym postaciom głosu, to najbardziej cieszy mnie powrót po siedmiu latach do roli Obeliksa Wiktora Zborowskiego. W 2014 roku przy okazji realizacji Osiedla Bogów zastąpił go Arkadiusz Jakubik i od razu można było poczuć gigantyczną różnicę, szczególnie jeśli widziało się kilka wcześniejszych filmów z serii.
Jeżeli musiałbym doszukiwać się w animacji Clichy’ego i Astiera jakichś kontekstów społeczno-politycznych, co ostatnimi czasy stało się bardzo modne, to wskazałbym na dyskretnie zakamuflowany wydźwięk feministyczny niektórych wątków. Nic w tym zresztą dziwnego, w końcu postaci kobiece były w świecie Asteriksa zawsze silne i niezależne. Świetnym przykładem tej tendencji jest Dobromina – żona pełniącego funkcję wodza wioski Asparanoiksa. Bohaterka nigdy nie miała najmniejszego problemu z podporządkowaniem sobie fajtłapowatego męża, z łatwością nim manipulowała i de facto podejmowała decyzje za niego. W Tajemnicy magicznego wywaru to właśnie Dobromina sprawuje faktyczną władzę w wiosce po tym, jak miejsce zamieszkania opuszczają na czas nieokreślony nieomalże wszyscy mężczyźni. Nie liczy się ze zdaniem niezbyt charyzmatycznego Kakofoniksa, któremu Asparanoiks nadał „tymczasowe uprawnienia wodza”, i prowadzi pozostałe w osadzie kobiety do walki z rzymskimi legionistami.
Inną ważną postacią kobiecą jest w Tajemnicy magicznego wywaru malutka Pektynka. Gdy Panoramiks wyrusza wraz z dwójką tytułowych Galów do świętego Lasu Karnutów z zamiarem zwołania wielkiej rady druidów i odnalezienia godnego następcy, dziewczynka chowa się w podróżnym kociołku i towarzyszy bohaterom. Wątek Pektynki pozwala twórcom skompromitować środowisko zgrzybiałych, trzymających się kurczowo staroświeckich zasad druidów. Dziewczynka, aby towarzyszyć Panoramiksowi w podróży w głąb Lasu Karnutów, musi przebrać się za chłopca, ponieważ osoby płci żeńskiej nie mają wstępu na teren świętego miejsca. Kapłani nie dość, że łatwo nabierają się na niezbyt wyrafinowane przebranie dziecka, to na dodatek okazują się nikim więcej niż tylko bandą nieco pomylonych staruchów, których głównym zajęciem jest wlewanie w siebie kolejnych kielichów wina. Warto również wspomnieć, że w toku fabuły Pektynka zostaje zestawiona z młodym, ambitnym druidem, którego Panoramiks wyznaczył na swojego następcę. W kluczowym momencie filmu te dwie postaci staną przed niezwykle trudnym wyborem i tylko jedna z nich podejmie właściwą decyzję.
Tajemnica magicznego wywaru powinna w stu procentach zadowolić zarówno zagorzałych fanów serii, jak i młodszych widzów, którzy z Galem Asteriksem stykają się po raz pierwszy. Starzy wyjadacze znajdą tu kilka ukrytych smaczków i nawiązań, a także nacieszą się ekranową obecnością wielu bohaterów, którzy towarzyszyli im w latach szkolnych (swoje 5 minut otrzymują w filmie Clichy’ego i Astiera nawet nieszczęśni piraci oraz Juliusz Cezar). Dzieci natomiast z pewnością zdrowo się uśmieją i, bardzo na to liczę, być może sięgną pewnego pięknego dnia po którąś z poprzednich odsłon przygód Asteriksa i Obeliksa.