search
REKLAMA
Archiwum

8 MILIMETRÓW

31 lipca 2018

REKLAMA
Tańcząc z diabłem

Scena przywodząca na myśl obraz Edwarda Hoopera: Nocny bar z lat 40. Przed ladą on i ona. Są na planie filmowym, rozmawiają o scenariuszu:

– Seks, zabójstwo, zemsta…
– Stare amerykańskie rozrywki…

Słowa wypowiedziane przez bohaterów Końca przemocy Wima Wendersa pozwoliły mi pochylić się nad filmem doskonale powiązanym ze zdaniem z przytoczonej sceny. O jaki film chodzi? O 8 milimetrów Joela Schumachera. Dzieło, które dość szybko pokrył archiwalny kurz, które znalazło swoje miejsce gdzieś na półce z filmami z lat 90. w kategorii rzadko przypominanych. Dlaczego w jego „odkurzeniu” pomogli mi bohaterowie filmu Wendersa?

Akcja 8 milimetrów idealnie wpisuje się w tematykę „amerykańskiej rozrywki”. Jest więc tło seksualne, tu bardzo istotne, bo skupione wokół podziemia pornograficznego, jest brutalne, perwersyjne zabójstwo, a w końcu i oczekiwana zemsta. Wszystko jakby się zgadzało. Może poza jednym faktem. Film Schumachera, podobnie jak obraz Wendersa, próbuje doszukać się przyczyn tych nieludzkich, gdzieś mocno zakorzenionych także w amerykańskiej kulturze, zachowań. Na ile mu się to udało? Czy 8 milimetrów po drodze samo nie stało się ofiarą przemysłowej kalkulacji, dla której wywołanie szoku i kontrowersji to najważniejsza zasada? Lub zupełnie odwrotnie. Czy zapatrzony w ideę sportretowania ludzkiego upadku reżyser nie uprościł wszystkiego w banalnych sloganach wypowiedzianych przez schematycznych bohaterów?

8 milimetrów

Zanim jednak będę starał się odpowiedzieć na te pytania, warto zacząć od początku.

Tytułowe 8mm to rodzaj taśmy filmowej, używanej dawniej w amatorskich kamerach, rodzaj taśmy o tyle istotny dla fabuły, że to na nim zostało sfilmowane brutalne morderstwo młodej dziewczyny. Prywatny detektyw Tom Wells (Nicolas Cage) dostaje zlecenie sprawdzenia autentyczności nagrania. To nietypowe zlecenie nie tylko dlatego, że jedyną wskazówką jest wspomniany film, ale także dlatego, że został znaleziony w sejfie jednego z najbogatszych ludzi w Ameryce, człowieka, który odszedł do grobu wraz ze swoją tajemnicą.

To nawiązanie do tak zwanych „snuff movies”, filmów, które miałyby zawierać sceny prawdziwych gwałtów i morderstw, filmów o niezwykłym okrucieństwie, owianych legendą, filmów, których istnienie nie zostało nigdy potwierdzone.

8 milimetrów

Tak zaczyna się podróż bohatera przez mroczne podziemie pornografii, przez miejsca, które, jak jeden z internautów świetnie zauważył, przywodzą na myśl kręgi dantejskiego piekła. W rolę przewodnika wciela się Max California (świetna rola Joaquina Phoenixa), sprzedawca w jednym z sex szopów, osoba o tyle intrygująca, że zdecydowanie odstająca od wyobrażenia o ludziach ze środowiska porno. Przed pierwszym odwiedzonym „kręgiem piekła” Max ostrzega detektywa: „nie zmienisz diabła tańcząc z nim, to diabeł zmieni ciebie”. Słowa te świetnie odnoszą się do drogi, jaką przemierzy główny bohater, drogi, po przejściu której już nigdy nie będzie taki sam, po zobaczeniu rzeczy, których nie da się zapomnieć.

8 milimetrów

Powracając do pytań ze wstępu: czy Schumacher poradził sobie z tematem? Z pewnością łatwo było przekroczyć granicę, zagłębiając się w świat podziemnej pornografii, granicę, za którą film zamiast mówić o pornografii, sam stałby się filmem pornograficznym. Reżyser wychodzi z tego obronną ręką. Zapewne duża w tym także zasługa scenariusza autorstwa Andrew Kevina Walkera, scenarzysty takich filmów jak chociażby niezapomniane Siedem, gdzie dialogi i bohaterowie oraz umiejętność budowania nastroju były ważniejsze od drastyczności scen. Tak dzieje się także w przypadku 8 milimetrów. Bohaterowie nie są szablonowi i chociaż detektyw wydaje się być przykładem niezłomnego przedstawiciela sił dobra, koniec filmu burzy nam ten obraz. To z pewnością produkcja, której nie ogląda się w celu poprawienia sobie nastroju. To głęboko pesymistyczna wizja, chociaż etos zemsty, chyba najbardziej typowy właśnie dla kina amerykańskiego, także tu dorzuca swoje trzy grosze. Czy warto więc poświęcić 2 godziny? Tak, jeśli nie boisz się tańca z diabłem.

Tekst z archiwum film.org.pl (13.10.2011).

REKLAMA