Najlepsze filmy SCIENCE FICTION ostatniej DEKADY. Wyniki głosowania czytelników
20. Anihilacja (2018)
reż. Alex Garland
Reżyser Alex Garland – po bardzo głośnym i niezwykle udanym debiucie w postaci Ex Machiny z 2015 roku – opowiada kolejną historię z gatunku science fiction. Tym razem dużo bardziej tajemniczą, niejednoznaczną, opartą bardziej na emocjach i uczuciach, niż klarownych i w pełni zrozumiałych elementach. W Anihilacji ogromne wrażenie robi przede wszystkim wizualne wysmakowanie oraz przewrotnie w pełni kobiecy skład głównej obsady, z fenomenalną Natalie Portman na czele. Film podzielił widzów – także naszą redakcję! – ale na pewno warto się z nim zapoznać i samemu wyrobić swoje zdanie. Jedna z najbardziej oryginalnych produkcji science fiction ostatnich lat. Film w stałej ofercie Netflixa. [Filip Pęziński]
(ex aequo) 19. Niepamięć (2013)
reż. Joseph Kosinski
Niepamięć to prawdziwa uczta dla zmysłów, pełna niezwykle wysmakowanych i przemyślanych kadrów oprawionych porywającą ścieżką dźwiękową. Scenografia, pomysły na technologię przyszłości, praca kamery, operowanie barwami – wszystko to jest w tym filmie perfekcyjne. Warstwa fabularna pozostaje wprawdzie w tyle za inscenizacyjnym rozmachem, ale charyzma Toma Cruise’a i Andrei Riseborough skutecznie wygładza scenariuszowe zgrzyty. [Mikołaj Lewalski]
(ex aequo) 19. Player One (2018)
reż. Steven Spielberg
W 2018 roku na ekrany polskich kin trafiły aż dwie produkcje podpisane przez Stevena Spielberga. Sezon oscarowy obstawiła Czwarta władza, natomiast blockbusterową wiosnę – Player One. Jeżeli zestawimy ze sobą te dwie pozycje, to otrzymany rezultat może wydać się zaskakujący. Z takiego, czysto hipotetycznego, starcia obronną ręką wychodzi bowiem nie nastawiony na zdobywanie prestiżowych nagród dramat, lecz wysokobudżetowa przygodówka – film żywy, angażujący, pełen młodzieńczej energii, która była immanentną cechą wczesnych dzieł Spielberga, tych spod znaku Kina Nowej Przygody. Dla fana popkultury Player One to prawdziwa jazda bez trzymanki, naszpikowana odniesieniami do kultowych filmów oraz gier arkadowych. Istna intertekstualna studnia bez dna, która nigdy nie powstałaby, gdyby nie znakomita, jeszcze bardziej rozbudowana powieść Ernesta Cline’a – absolutnie każdy wielbiciel dzieła Spielberga powinien do niej zajrzeć. [Jan Brzozowski]
17. John Carter (2012)
reż. Andrew Stanton
Filmowy John Carter nie miał szczęścia i nie skradł serca widzów. Nie pomogła nieszczególnie udana kampania reklamowa, ale przede wszystkim bardzo wtórna względem Gwiezdnych wojen czy Avatara historia i konwencja sprawiły, że jawił się jako obraz bardzo wtórny. Jest to niezwykła ironia losu, bo Księżniczka Marsa – książka Edgara Rice’a Burroughsa, której film jest ekranizacją – liczyła sobie w dniu premiery Johna Cartera dokładnie 100 lat i to ona jest podstawą dla całej rzeszy filmów przygodowych, w tym właśnie dzieł George’a Lucasa i Jamesa Camerona. Znajdziecie zatem tutaj bardzo podobne tropy – wartką przygodę, odkrywanie nieznanych krain, piękną i waleczną księżniczkę (czarująca Lynn Collins) oraz wyrazistych antagonistów. Świetna rozrywka, która aż prosi się o sequele. [Filip Pęziński]
16. Wojna o planetę małp (2017)
reż. Matt Reeves
Wojna o planetę małp, wyreżyserowane przez Matta Reevesa zwieńczenie trylogii o Ceasarze, to moim zdaniem jeden z najlepszych filmów XXI wieku. Niezwykle mądre, przemyślane i idące pod prąd współczesnym trendom widowisko, od którego zwyczajnie trudno się oderwać. Świetna historia spotyka tu bowiem perfekcyjną realizację, a Andy Serkis w roli małpiego lidera wznosi się na poziom – wydawałoby się – nieosiągalny dla tego typu kreacji. Ambitne, wielkie kino. Kto by się spodziewał, że pomysł by stworzyć reboot klasycznej Planety Małp zrodzi taki wyśmienity owoc. [Filip Pęziński]
15. World War Z (2013)
reż. Marc Forster
W World War Z twórcy właściwie od pierwszych minut wrzucają widza w wir akcji. Już na początku filmu rozpoczyna się apokalipsa zombie, a grany przez Brada Pitta bohater rozpoczyna niemające końca zmagania z zagrożeniem. Dalsze wydarzenia następują po sobie błyskawicznie, a nam pozostaje obserwować kolejne etapy podróży protagonisty, który stara się zaradzić fatalnej sytuacji. World War Z dostarcza sporo frajdy, sceny akcji zrealizowane są kompetentnie, a Pitt przykuwa do ekranu swoją charyzmą. [Łukasz Budnik]
14. Elizjum (2013)
reż. Neil Blomkamp
Jakaż to piękna analogia, chciałoby się rzec. Sytuacja, w której znajdujemy społeczność Elizjum, nieprzyjemnie przypomina naszą – garstka wybrańców pławi się w nie do końca zasłużonych luksusach, zaś reszta zjadaczy chleba wegetuje w warunkach zaledwie pozwalających na przeżycie. W filmie Blomkampa to wszystko jest odpowiednio przejaskrawione, co dodatkowo wzmacnia przekaz – to jest niesprawiedliwe. Co, jeśli cokolwiek, z tym zrobimy? Dzielny Max w osobie Matta Damona przeciwstawia się, naturalnie ryzykując życiem, demonicznej Jodie Foster, którą zdecydowanie zbyt rzadko widujemy ostatnio, i czyni to z właściwym sobie rozmachem. [Agnieszka Stasiowska]
13. Prometeusz (2012)
reż. Ridley Scott
Jak na tę irracjonalną falę hejtu, który wylewa się na najnowsze filmy science fiction Scotta, trzynaste miejsce dla Prometeusza jest nie lada osiągnięciem. W tyle zostały takie tytuły jak np. Geneza planety małp czy Ciche miejsce. To coś jednak znaczy. Spora część widzów nie uważa Prometeusza za kinematograficzną pomyłkę. Może nareszcie pośród młodszej części widowni coś drgnęło. Nie patrzy się na to, co było kiedyś, czyli pierwszy film o Ksenomorfie, który osiągnął rangę nienaruszalnej świętości. Prometeusz idealny nie jest, ale wciąga zarówno klimatem, jak i techniczną realizacją. A gdy potraktuje się zachowanie astronautów z USCSS Prometeusz z lekkim przymrużeniem oka – bo poczynania tych z Nostromo też nie były zbyt mądre – film Scotta okaże się nieźle trzymającą w napięciu rozrywką, zwłaszcza w czasach pandemii koronawirusa. [Odys Korczyński]
12. Ona (2013)
reż. Spike Jonze
Wspaniale napisany, przejmujący dramat. Jonze znakomicie wykorzystuje potencjał relacji człowieka i maszyny, tworząc boleśnie prawdziwe, kujące w serce dialogi, perfekcyjnie egzekwowane przez Joaquina Phoenixa i Scarlett Johansson. Samantha – choć jest jedynie wytworem komputera – sprawia wrażenie postaci z krwi i kości. Kamera wciąż podąża za Phoenixem, który bezbłędnie kreśli wszelkie uczucia towarzyszące jego bohaterowi, niejako przenosząc je na widza. Niespieszny, mocno skupiony na postaciach i ich relacji, przepięknie mówiący o miłości film science fiction. [Łukasz Budnik]
11. Dredd (2012)
reż. Pete Travis
Mieliście kiedyś okazję przejechać się superszybką kolejką górską typu hyper coaster? Nie? To załóżcie sobie na uszy słuchawki i włączcie Dredda. Film Pete’a Travisa zapewni podobne emocje i to przez 96 minut czasu trwania. Dredd to szalona, brutalna, ekscytująca, efektowna i efektywna jazda bez trzymanki. Niech was nie zwiedzie dość banalny scenariusz. Wystarczy wczuć się w klimat tej produkcji, dać porwać uzasadnionym fabularnie efektom specjalnym, pulsującej muzyce i podążać po Mega City za charyzmatycznym, turbomęskim Karlem Urbanem w roli nieustępliwego Dredda. Właśnie w taki sposób powinno się adaptować komiks na język filmu. [Przemysław Mudlaff]