Nieobiektywnie stwierdzę, że bardzo lubię to, co Michael Bay robi w kinie. Pomijając mało ambitną treść filmów z serii o Transformersach, na ich transformacje mogłabym patrzeć bez końca. Bo Michael Bay robi właśnie to – tworzy obrazy, niekoniecznie wypełnione treścią, ale zawsze miłe dla oka, plastyczne, żywe, kolorowe. Twierdza jest tutaj wyjątkiem. Przede wszystkim, ze względu na lokalizację, ograniczone miał Bay możliwości zabawy eksplozją. Musiał ograniczyć się do zagrożenia, jednak dzięki wspaniałej kreacji Eda Harrisa, jakże realnego. Lodowato błękitne oczy generała Hummela niosą groźbę równie wielką, jak piękne sznury zielonych kuleczek i tylko nie do końca dzielny Stanley (Nicolas Cage) z pomocą moralnie szemranego, ale jakże przy tym pociągającego Johna Masona (Sean Connery) jest w stanie pokrzyżować mu niecne plany. I tu wchodzi treść, dość dla Baya nietypowa, bo głębsza – plany Hummela są niecne, ale motywy nie do końca. I trudno, naprawdę trudno osadzić go zdecydowanie na ławce akcyjniakowych złoli. [Agnieszka Stasiowska]
W kółko to samo, ale jakie to jest kółko! Pętla czasowa jako trzon fabularny filmu, w którym Tom Cruise biega w zbroi jako niedoświadczony żołnierz przyszłości, brzmi sensownie. Pamiętajmy jednak, że Tom rzadko pcha się w komercyjne flopy, więc film Douga Limana po prostu musiał wypalić – pomijając, jak niedorzecznie się zapowiada. Na skraju jutra to jednocześnie Dzień Świstaka na polu bitwy, film o stawaniu się lepszym w swoim fachu i historia wybrańca, który może odwrócić losy świata. Dodajmy do tego udaną prezentację obcych – coś, co nie zawsze jest oczywiste – i mamy produkcję zupełnie oryginalną, zbudowaną konsekwentnie na pozornie nieoryginalnych motywach. [Tomasz Ludward]
Mieliście kiedyś okazję przejechać się superszybką kolejką górską typu hyper coaster? Nie? To załóżcie sobie na uszy słuchawki i włączcie Dredda. Film Pete’a Travisa zapewni podobne emocje i to przez pełne 96 minut. Dredd to szalona, brutalna, ekscytująca, efektowna i efektywna jazda bez trzymanki. Niech was nie zwiedzie dość banalny scenariusz. Wystarczy wczuć się w klimat tej produkcji, dać porwać uzasadnionym fabularnie efektom specjalnym, pulsującej muzyce i podążać po Mega City za charyzmatycznym, turbomęskim Karlem Urbanem w roli nieustępliwego Dredda. Właśnie w taki sposób powinno się adaptować komiks na język filmu. [Przemysław Mudlaff]
Bez wahania można nazwać Psy filmem kultowym. Z dzisiejszej perspektywy to określenie niemal nic już nie znaczy, ale na początku lat 90. film Władysława Pasikowskiego prawdziwie wstrząsnął polską rzeczywistością i to na wielu różnych płaszczyznach. W rzeczywistości świeżo po przełomie roku ’89 kino gatunkowe w Polsce praktycznie nie istniało (do tej pory nie jest z nim najlepiej), a z poprzednich czasów wynieśliśmy tradycję zawoalowanej krytyki panującego systemu i ścierania się z moralnymi dylematami, przed którymi nas stawiał. Ale dramat policyjny osadzony w realiach upadłych służb bezpieczeństwa? Starcie ze światem przestępczym i zdemoralizowanymi przez dziesięciolecia komunizmu elitami? Pasikowski podszedł do tematu bez kompleksów i z iście amerykańską dezynwolturą. Wziął schemat amerykańskiego kina policyjnego z wyraźnymi wpływami czarnego kryminału i wykreował film, który na stałe wszedł nie tylko do kanonu polskiej popkultury, ale stał się punktem odwoławczym dla polskiego kina sensacyjnego (choćby zeszłoroczny Napad), wprowadził na stałe do naszego słownika szereg niepodrabianych powiedzeń i wykreował pierwszego prawdziwego twardziela polskiego kina. [Edward Kelly]
Wrzucenie Człowieka w ogniu Tony’ego Scotta do szufladki z filmami akcji jest może nie tyle błędem, co niedopowiedzeniem. Oczywiście, to jest przede wszystkim film akcji, w wersji klasycznej – oto skłócony z życiem Creasy (Denzel Washington) podejmuje pracę jako ochroniarz Lupity Ramos (Dakota Fanning). Dziewczynka mieszka w Meksyku, gdzie porwania dla okupu są na porządku dziennym. Creasy mimo woli przywiązuje się do swojej podopiecznej i gdy sprawy przybierają zły obrót, wyrusza na wojnę przeciwko temu kawałkowi świata, który za ten obrót odpowiada. Brzmi zwyczajnie, ale Człowiek w ogniu to coś znacznie, znacznie więcej. Film Scotta gra z emocjami widza, budując z postaciami relację, która daleko wykracza poza właściwą dla tego typu produkcji podstawową sympatię czy antypatię. Jedna z najlepszych ról w dorobku Denzela Washingtona, wspaniała Dakota Fanning, godna uwagi Radha Mitchell w roli jej matki. [Agnieszka Stasiowska]
Tak, jak w Świętych z Bostonu mamy do czynienia z rodzonymi braćmi, tak w Bad Boys braterstwo jest symboliczne i oznacza lojalność wobec partnera na służbie. Ten klasyk z 1995 roku mógłby równie dobrze pojawić się w rankingu na najlepsze komedie lat 90., bo Will Smith (wtedy dopiero zaczynający gwiazdorzyć w kinie) i Martin Lawrence stworzyli przekomiczny duet i aż szkoda, że filmowcy nie postanowili wykorzystać go także w innych produkcjach – był tu potencjał na miarę pary Pryor–Wilder. W Bad Boys panowie są „policjantami z Miami” – pracują w wydziale antynarkotykowym i trafia im się wyjątkowo intrygująca i niebezpieczna sprawa. A że to film Michaela Baya, dzieje się dużo, dynamicznie i wybuchowo. Bad Boys są dziś klasykiem głównie dzięki niesamowitej chemii pomiędzy Smithem i Lawrence’em i to dla nich chce się wracać do tego filmu za każdym z szesnastu razy, bo mniej więcej tak często w ciągu roku można film Baya obejrzeć w telewizji. [Dawid Myśliwiec]
Mistrz Tarantino w Kill Billu łączy swoje największe filmowe zauroczenia – fascynację kung-fu, twórczość Sergio Leone i kino exploitation – w eklektyczny, nabuzowany akcją i brawurowymi scenami walki dyptyk o zemście i drodze ku wewnętrznemu odkupieniu. Znakomita Uma Thurman to dla Quentina nieustająca muza, a jako Panna Młoda/Beatrix Kiddo całkowicie definiuje zarówno swoją karierę, jak i jeszcze szerzej – pozycję kobiet we współczesnym kinie akcji. Od niezapomnianego soundtracku po „perfekcyjnie przekombinowane” dialogi Kill Bill to absolutna perełka w repertuarze Tarantino, której fenomen z upływem czasu zdaje się jeszcze bardziej rosnąć w siłę. [Mary Kosiarz]
Historia wzlotu i upadku Tony’ego Montany, który z ubogiego kubańskiego imigranta przeistacza się w bezwzględnego barona kokainowego trzęsącego Miami, nie od razu stała się klasykiem. Po premierze krytycy narzekali na nadmiar przemocy, wulgaryzmów i narkotyków, ale z perspektywy czasu ich zarzuty wydają się absurdalne – jak bowiem inaczej przedstawić opowieść o zbrodni, niż pokazując prawdziwe oblicze gangsterów: krwawe, bezkompromisowe i zdradzieckie? Brian De Palma (reżyseria) i Oliver Stone (scenariusz) wpisali dzieje Tony’ego w struktury greckiej tragedii, ale przewaga Człowieka z blizną nad – dajmy na to – Sofoklesem polega między innymi na tym, że Sofokles nie miał do dyspozycji talentu aktorskiego Ala Pacino i muzyki Giorgio Morodera. [Maciej Kaczmarski]
Gliniarz z Beverly Hills odebrał bardzo pozytywne recenzje, a przy 14 milionach dolarów budżetu zarobił ponad 300 milionów dolarów na całym świecie, co uczyniło go najbardziej dochodowym filmem 1984 roku. Powodzenie połączenia akcji i humoru w dziele Bresta spowodowało prawdziwy wysyp wysokooktanowych komedii w kolejnych latach. Doprowadziło również do powstania kolejnych części Gliniarza… Druga część przygód Axela Foleya z 1987 roku uchodzi ponadto za jeden z najbardziej dochodowych sequeli wszech czasów. [Przemysław Mudlaff]
Film, który pod wieloma względami zrewolucjonizował kino akcji i widowiska SF. Kultowa rola Arnolda Schwarzeneggera to tylko ukoronowanie perfekcyjnie skonstruowanej opowieści o pojedynku przybysza z przyszłości i bezwzględnego elektronicznego mordercy. James Cameron nie polega za bardzo na efektach specjalnych, dzięki czemu Terminator niewiele się zestarzał, a do dziś robi wrażenie. [Tomasz Raczkowski]
Paul Verhoeven stworzył jedną z najlepszych krytyk kapitalizmu w historii kina, a pomimo ładunku społeczno-politycznego – w którym mieści się nawet mesjańska metafora – Robocop jest filmem niesamowicie wprost kultowym i atrakcyjnym rozrywkowo. Kultowe dialogi, znakomite sceny akcji i brudny, mroczny setting sprawiają, że historia supergliny jest ponadczasowa. [Tomasz Raczkowski]
Szpiegowski thriller starej szkoły, gdzie najważniejsze są intryga i napięcie, a nie wybuchy. Tom Cruise jako Ethan Hunt musi oczyścić swoje imię po misji, która zakończyła się masakrą jego zespołu. Słynna scena włamania do sejfu CIA pokazuje, że najbardziej trzymające w napięciu momenty nie wymagają strzelanin. To opowieść o zdradzie, paranoi i technologicznych sztuczkach w świecie szpiegów. [Krzysztof Żwirski]
Wieść niesie się, że pierwotnie Komando miał być gorzkim dramatem o weteranie wojennym w duchu Pierwszej krwi, ale na szczęście skończył jako absurdalny, przegięty, wypełniony czerstwymi one-linerami akcyjniak z jedną z najfajniejszych ról w karierze Arnolda Schwarzeneggera. Wszystko w Komando jest największe. Mięśnie Arnolda, jego arsenał, stos martwych wrogów. Kocham ten film bardziej, niż wypada się przyznać. [Filip Pęziński]
Ach, Antonio Banderas z gitarą, która nastolatka do niego nie wzdychała te… 30 lat temu… Pamiętam, że w filmie podobało mi się wszystko, relacja głównych bohaterów, muzyka, sceny akcji, ale najlepiej zapamiętałam tę, w której Antonio Banderas i Salma Hayek wychodzą z budynku wybuchającego za ich plecami. Może teraz wygląda to kiczowato, ale wtedy była to jedna z najlepiej zapamiętywalnych scen akcji. [Alicja Szalska-Radomska]
Spielberg stworzył wzorzec filmu przygodowego – tu wszystko jest na swoim miejscu. Indiana Jones nie jest superbohaterem – boi się węży, dostaje w kość, ale zawsze jakoś sobie radzi. Film pachnie starym kinem przygodowym, jednak ma nowoczesne tempo i humor. To jazda przez dżungle, pustynie i starożytne świątynie w poszukiwaniu biblijnego artefaktu, który może zmienić losy wojny. [Krzysztof Żwirski]
Surowy i pozbawiony złudzeń portret San Francisco przełomu lat 60. i 70., wyjątkowo niespokojnych czasów, kiedy to wskutek amerykańskiej interwencji w Wietnamie atmosfera w kraju przepełniona była nieufnością i strachem. Śledczy David Toschi i zabójca zwany Zodiakiem stali się źródłem inspiracji dla pojedynku gliniarza z wydziału zabójstw Harry’ego Callahana (Clint Eastwood) z tajemniczym psychopatą zwanym Skorpionem (w tej roli debiutujący Andy Robinson, dotychczas kojarzony z rolami teatralnymi). To już dziś produkcja legendarna z ikonicznym bohaterem, niezapomnianymi tekstami, smaczkami dla miłośników broni i motoryzacji. Świetna muzyka Lalo Schifrina, w szczególności wybitnie nastrojowy temat Skorpiona wyróżniający się kobiecą wokalizą, która sugestywnie oddaje stan psychiki głównego złoczyńcy. W swoim sezonie film cieszył się mniejszym powodzeniem niż Francuski łącznik Williama Friedkina, ale upływ czasu oddał sprawiedliwość dziełu Dona Siegela i kreacji Clinta Eastwooda, które dziś już należą do żelaznego kanonu nie tylko w swoim gatunku, ale i kina w ogóle. Brudny Harry z 1971 roku zainicjował serię, na którą składa się pięć filmów kinowych (1971–1988) i 12 powieści (1981–1983). Produkcja inspirowała także wielu twórców spoza USA, np. Włochów tworzących nurt poliziottesco czy Francuzów realizujących serię polarów. [Mariusz Czernic]
Storytellingowe arcydzieło Christophera Nolana to kolejna w karierze reżysera produkcja-zagadka, której zakończenie do dziś budzi najróżniejsze spekulacje, a fabularną i czasoprzestrzenną układankę każdy widz ułoży wedle własnej, często doprawdy skrajnej interpretacji. Incepcja to jak dotąd najbardziej pokręcone, abstrakcyjne, a zarazem perfekcyjne narracyjnie dzieło Brytyjczyka, którego chirurgiczna precyzja w tworzeniu najbardziej odrealnionych, wizjonerskich światów pozostaje nienaruszona już od dekad. [Mary Kosiarz]
Pierwszy Bond z Danielem Craigiem wypełniony jest podnoszącymi adrenalinę sekwencjami akcji (jak choćby doskonały pieszy pościg z początku filmu), ale największe słowa uznania należą się za to, jak ekscytująco udało się na ekranie ukazać… grę w karty. To moment, który poziomem emocji niczym nie ustępuje fragmentom z bijatykami, pościgami czy strzelaninami, nawet jeśli zna się już rezultat gry. A poza tym – kapitalny Daniel Craig, znakomity złoczyńca i wspaniała Eva Green. Niesamowite replay value. [Łukasz Budnik]
Oszałamiająca wizualnie uczta, gdzie każda scena akcji to perfekcyjnie skomponowana choreografia. Charlize Theron stworzyła w postaci Furiosy jedną z najbardziej charyzmatycznych bohaterek współczesnego kina. Tom Hardy jako Max doskonale oddaje wewnętrzne rozdarcie i dzikość postaci, wnosząc do roli świeżą energię godną następcy Mela Gibsona. Film pod względem realizacyjnym i technicznym ustanawia nowe standardy dla gatunku, a jego intensywność i tempo nie pozwalają widzowi nawet na moment oddechu. [Krzysztof Żwirski]
Speed: Niebezpieczna prędkość okazał się niezwykłym sukcesem Jana de Bonta oraz właściwym początkiem fantastycznej kariery Keanu Reevesa i Sandry Bullock. Film kosztujący 30 milionów dolarów zarobił w kinach na całym świecie dziesięciokrotność tej sumy. Został również bardzo dobrze przyjęty przez krytyków, którzy chętnie wymieniali Speed… pośród 10 najlepszych obrazów roku. To ogromne wyróżnienie, ponieważ w 1994 widzowie otrzymali mnóstwo znakomitych filmów z Pulp Fiction, Forrestem Gumpem i Królem lwem na czele. Z drugiej strony nie widzę powodu, żeby nie zestawiać tych świetnych tytułów z niewątpliwym arcydziełem kina akcji, jakim należy nazywać film Speed: Niebezpieczna prędkość. [Przemysław Mudlaff]