Motyw przewodni Predatora pieści nasze spragnione uszy niesamowitym klimatem, momentami totalnej grozy i niepokoju, charakterystycznymi złowieszczymi bębenkami, odpowiednim natężeniem melodii, genialnym połączeniem aranżacji i ogólnie muzyką tak charakterystyczną, że gdy raz się z nią zapoznamy – na zawsze zapisze się w naszych zwojach mózgowych odpowiadających za pamięć. Nie ma tutaj żadnego przypadkowego dźwięku, żadnej melodii choć w minimalnym stopniu niedopasowanej do sytuacji. A dopasować muzykę tak perfekcyjnie do tematu, przedstawionych wydarzeń i miejsca akcji (dżungla) to sztuka wybitna. Spowodować, że trzy czwarte osób zapoznanych z filmem i muzyką z niego ma takie samo zdanie – to sztuka wybitna. Zrzeszyć sobie potężną grupę miłośników tej genialnej kompozycji – to sztuka wybitna. [Adam Łudzeń]
Ten temat to największa atrakcja całej ścieżki dźwiękowej. Nie jest specjalnie oryginalny, ale ma w sobie coś, czego kompozytor poskąpił reszcie muzyki – charakter i moc. Heroiczna, chwytliwa i drapieżna nuta, która jednoznacznie kojarzy się z filmem, brzmi po prostu fantastycznie. Znakomicie wypada na dużym ekranie, gdzie dość często się pojawia – czy to w całości, czy fragmentarycznie – dając wrażenie epickości, które utrzymuje się przez cały seans, mimo iż gros muzyki generalnie albo niknie pod natłokiem mnóstwa efektów dźwiękowych, albo też niczym duch przemyka niezauważalnie w spokojniejszych, nieprzeładowanych akcją momentach. Sam temacik to jednak coś, co tygryski lubią najbardziej. [Jacek Lubiński]
Jeden z największych sukcesów komercyjno-artystycznych Morricone. Muzyka bez dwóch zdań uduchowiona – sakralno-melancholijna poezja i jednoczesna pochwała życia, która wespół z pięknymi zdjęciami sprawiła, że film Rolanda Joffégo nie popadł w zapomnienie. Zdjęcia otrzymały zresztą Oscara. Maestro w niewytłumaczalny sposób przegrał natomiast w swojej kategorii, wręcz został z tej nagrody okradziony, co sam stwierdził po latach. Nie umniejsza to jednak w żaden sposób jego dziełu, o którym bez problemu można mówić w kategoriach „arcy-”. Iście boska kompozycja, naznaczona szczerym ziemskim geniuszem. [Jacek Lubiński]
Kiedy otworzycie na YouTube jeden z klipów z tematem muzycznym z Conana Barbarzyńcy, pierwszy komentarz, jaki się wyświetla, brzmi: „Jestem kobietą, ale od słuchania tego wyrosły mi jaja”. Coś w tym jest… Ta muzyka dodaje siły, uwzniośla, sprawia, że chce się chwycić za miecz i wymierzyć sprawiedliwość. Kompozytor Basil Poledouris nie był ulubieńcem gremiów przyznających branżowe nagrody – nawet za kultową ścieżkę dźwiękową do filmu ze Schwarzeneggerem otrzymał jedynie nominację do Saturna – ale osiągnął więcej niż niejeden z laureatów Oscarów. Po latach wciąż pamiętamy o jego muzyce, czego dowodem wysokie miejsce w naszym plebiscycie. [Karol Barzowski]