Najlepsze CZARNE KOMEDIE wszech czasów
Czarna komedia to trudny gatunek. Jak bowiem pokazać tematy, które na ogół są poważne i niełatwe, aby widz śmiał się z nich? Do tego potrzeba prawdziwego talentu, przenikliwości, a bardzo często również odwagi w przełamywaniu tabu, przy jednoczesnym zaklinaniu go śmiechem. Kiedy jednak ta sztuka się uda, powstałe dzieło zapamiętujemy na długie lata.
Oto lista dwudziestu, Waszym zdaniem, najlepszych czarnych komedii. Mamy nadzieję, że stanowi ona dobre podsumowanie dla gatunku, który jest często trudny do pokochania, ale nieoceniony, kiedy chodzi o sprawy życia i śmierci.
20. Barton Fink
1991, reż. Joel Coen, Ethan Coen
Rok 1941. Pisarz Barton Fink (doskonała rola Johna Turturro) odnosi sukces na Broadwayu i zostaje zaproszony do Hollywood. Brzmi to jak marzenie każdego pisarza, ale Fink nie widzi tego w jasnych barwach. Miałby porzucić teren, który go inspiruje i pisać dla masowego odbiorcy rzeczy, na których w ogóle się nie zna i które tak naprawdę go nie obchodzą. Bracia Coen nie byliby sobą gdyby poprzestali na motywie kryzysu twórczego. Sytuację, w której znalazł się bohater, czyli zmianę otoczenia, wykorzystali do zabawy z gatunkiem thrillera, wprowadzając kilka niespodziewanych zwrotów akcji. Jest trup, jest śledztwo, jest tajemniczy osobnik zdradzający psychopatyczne skłonności, a pod koniec robi się gorąco jak w piekle. Produkcję wyróżniono trzema nagrodami w Cannes, w tym tą najważniejszą, Złotą Palmą. Przewodniczącym jury był Roman Polański i nic dziwnego, że film mu się podobał. Kilka lat wcześniej nakręcił dzieło pt. Frantic (1988), w którym przedstawił podobną sytuację – tam również człowiek trafia na obcy teren i aby przetrwać musi działać niezgodnie z własnymi przekonaniami. Dzięki osadzeniu historii w świecie hollywoodzkim, film Coenów nabiera komediowego charakteru, bo czy to nie zabawne, że w świecie podrzędnego scenarzysty dzieją się rzeczy ciekawsze niż w amerykańskich filmach klasy B? [Mariusz Czernic]
18. Arszenik i stare koronki (ex eaquo)
1944, reż. Frank Capra
W tej czarno-białej czarnej komedii, to, co leży po stronie grozy i śmierci wydaje się jeszcze wyraziściej kontrastować w warstwie wizualnej z humorem sytuacyjnym. Ekranowe czernie doskonale oddają grobowy nastrój winnych degustacji, zaprawianych arszenikiem. Trucizna wpędza do trumien niespełnionych, a przez to samotnych absztyfikantów, którzy znaleźli się w koronkowych sidłach dwóch starszych pań. Kurtuazja tego filmu zawiera się już w samym tytule, a to dopiero początek zgrabnych zawoalowań. Wszystko to, co niedopowiedziane, zostanie opatrzone ironicznym komentarzem pod postacią przerysowanej mimiki aktorów. Jednak teatralna gra nie bierze się znikąd, ponieważ scenariusz Arszeniku i starych koronek został oparty o sztukę Josepha Kesselringa – wcześniej wystawiano ją na deskach Broadwayu. I choć od premiery kinowej minęło już blisko osiemdziesiąt lat, to film Franka Capry wciąż urzeka i bawi… Klasyka groteski w starym dobrym stylu! [Dominika Nowicka]
18. Porąbani (ex aequo)
2010, reż. Eli Craig
W tej czarnej komedii będącej zgrywą ze slasherowych schematów dwóch Bogu ducha winnych rednecków zostaje wziętych przez grupę studentów za psychopatycznych morderców. Tymczasem Tucker i Dale nie dość, że nie mają żadnych zbrodniczych zamiarów, to jeszcze są najmilszymi ludźmi pod słońcem. Wkrótce jednak, cokolwiek nie zrobią, obraca się przeciwko nim.
Humor w filmie Eli Craiga bierze się nie tylko z głupoty młodych, którzy naoglądali się za dużo horrorów i teraz giną wyłącznie z własnej winy, ale przede wszystkim ze spojrzenia na to wszystko oczami dwójki wyjątkowo pechowych i ograniczonych przyjaciół. Kiedy jeden ze studentów wskakuje do uruchomionego rębaka z własnej woli, a inny nadziewa się na własną pikę (choć w rzeczywistości obaj chcieli zaatakować głównych bohaterów), łatwiej Tuckerowi i Dale’owi uwierzyć, że należą oni do sekty samobójców niż w jakiś konflikt. Szkoda, że scenariusz w pewnym momencie rezygnuje z tej nieświadomości na rzecz bardziej oklepanej ucieczki przed prawdziwym szaleńcem, ale przez większą część seansu Porąbani są perełką czarnego humoru. [Krzysztof Walecki]
17. Wojna państwa Rose
1989, reż. Danny DeVito
„… i że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Ktoś, kto wymyślił treść małżeńskiej przysięgi miał wisielcze poczucie humoru. Wytrzymanie do końca życia z jedną osobą może być uciążliwe, bo małżeństwo to wojna, można ponieść bolesną klęskę albo odnieść gorzkie, nie przynoszące satysfakcji zwycięstwo. Związek Olivera (Michael Douglas) i Barbary (Kathleen Turner) zaczął się obiecująco i do pewnego momentu był udany. Twórcy postanowili dopowiedzieć historię, która w klasycznych komediach romantycznych jest zatuszowana napisem „The End”. Konflikt narasta powoli – zanim pójdą w ruch talerze, wzajemna niechęć ujawni się w rozmowach, nieeleganckich, ale raczej bezpiecznych, złośliwościach, a nawet w traktowaniu zwierząt (fraza „żyć jak pies z kotem” została potraktowana dosłownie, małżonkowie posiadają kota i psa, żona bardziej szanuje pierwszego zwierzaka, mąż drugiego). Co sprawia, że osoby, które w jakiś sposób się w sobie zakochały, po pewnym czasie mają siebie dość? Można przeżyć ze współmałżonkiem 50 lat, ale czy z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że wszystkie te lata były szczęśliwe? Nad tym zastanawiał się Michael Leeson, który swój scenariusz oparł na kanwie powieści Warrena Adlera. Reżyserią zajął się aktor Danny DeVito, który już swoim debiutanckim filmem kinowym, Wyrzuć mamę z pociągu (1987), pokazał, że uwielbia czarny humor. Wojna Róż jest jeszcze lepszym filmem i znakomitą komedią, co w dużym stopniu jest zasługą świetnych aktorów. [Mariusz Czernic]
15. Dzikie historie (ex aequo)
2014, reż. Damián Szifron
Pomimo, że nad filmem Damiána Szifrona unosi się niewątpliwie duch kina Pedro Almódovara (pełniącego przy nim rolę producenta), Argentyńczyk stworzył w Dzikich historiach własny wariant szaleńczej poetyki, która przyniosła Hiszpanowi światową sławę. Film z 2014 roku to rozpisana na sześć niezależnych historii, olśniewająca podróż przez ciemne zakamarki ludzkiej natury, przybierające absurdalnie zabawne kształty. Każdy z epizodów cechuje staranne zaplanowanie i wykonanie, a całość układa się w szaleńczy kalejdoskop, którego urokowi trudno się oprzeć. Szifron dba o to, by śmiech nie był pusty, a żaden zwrot akcji wymuszony, podszywając każdy żart egzystencjalną refleksją i chwytając okiem kamery tę ulotną dziwaczność, która często przekłuwa banał życia codziennego. Efekt jest poruszający i w dobrym rozumieniu tego słowa komiczny. [Tomasz Raczkowski]
15. Rodzina Addamsów 2 (ex aequo)
1993, reż. Barry Sonnenfeld
Sequel tylko pozornie nie mający startu do oryginału. W wielu momentach jednak jeszcze bardziej szalony i zabójczy. Już sama sekwencja teatralnego przedstawienia na wakacyjnym obozie zasługuje na to, by ten film pojawił się w tym rankingu. Poza tym mamy tu wszystko to, co tak dobrze działało w poprzednim dziele – na czele z bezbłędną obsadą, do której dołącza jeszcze znakomita, czująca humor Joan Cusack. A ten, jak można się domyśleć, wciąż pozostaje czarny i, w większości przypadków, trafiony. Mocno niedoceniona kontynuacja i świetna komedia sama w sobie. [Jacek Lubiński]
14. Tajne przez poufne
2008, reż. Ethan Coen, Joel Coen
Tajne przez poufne to odwrócenie jednego z moich ulubionych filmów, Fargo – tam była makabra ze sporą dozą humoru, tu jest komedia z chwilami makabry. To połączenie, jakie lubię w kinie bardzo, a w tym przypadku zostało ono wykonane po mistrzowsku. To nie pierwszy raz kiedy ci słynni reżyserzy opowiadają o głupkach, którzy myślą, że wszystkich przechytrzyli. Nie ma tu jednak mowy o kopiowaniu samych siebie. Tajne przez poufne to coś więcej niż sprawdzony przepis. Jeśli chodzi o samą frajdę z seansu, czystą zabawę, kto wie, może to nawet moja ulubiona wersja braci Coen. Podczas ostatniego dialogu śmiałem się tak, że zaczął mnie boleć brzuch, zresztą podobnie jak w większości scen z udziałem Brada Pitta, który gra tutaj jedną z bardziej charakterystycznych ról w karierze – prawie jak ta z Przekrętu. [Karol Barzowski]
12. Delicatessen (ex aequo)
1991, reż. Marc Caro, Jean-Pierre Jeunet
Już od pierwszej sceny, w której wystraszony człowiek przebiera się za śmieci, aby uciec przed rzeźnickim tasakiem, Delicatessen wprawia w zachwyt swą wizualną oryginalnością, surrealistyczną, postapokaliptyczną scenografią oraz wisielczym poczuciem humoru. Pomysłowość świata przedstawionego, jak i zasad, na jakich działa, staje się paliwem dla tej szalonej czarnej komedii, w której rzeźnik/hotelarz morduje nowo przybyłych gości dla ich mięsa. Jego nową ofiarą ma być były klaun, ale ten nie podda się bez walki, z córką swego prześladowcy u boku. Reżyserski debiut duetu Jean-Pierre Jeunet / Marc Caro nawet po prawie 30 latach od premiery zaskakuje świeżością i energią. Jest ekscytującą podróżą do bardzo dziwnego i niepokojącego miejsca, które (co zaskakujące!) ujmuje nie mniej niż późniejsza Jeunetowska Amelia. Wybitne kino. [Krzysztof Walecki]
12. Gnijąca panna młoda (ex aequo)
2005, reż. Tim Burton, Mike Johnson
Tim Burton powraca do świata animacji poklatkowej, po raz pierwszy dzierżąc stanowisko reżysera przy pełnometrażowej produkcji tego typu. Gnijąca panna młoda (wyjątkowo sprawny polski tytuł!) to historia Victora, który przypadkiem oświadcza się nieżyjącej dziewczynie, a następnie wspólnie z nią odbywa podróż do świata zmarłych. Wszyscy miłośnicy czarnego humoru z pewnością znakomicie odnajdą się w tej zwariowanej przygodzie o mezaliansie świata żywych i umarłych, ale film robi też ogromne wrażenie samą techniką wykonania, plastycznym kunsztem i wybornym dubbingiem. W obsadzie znalazło się miejsce m.in. dla Johnny’ego Deppa, Heleny Bonham Carter, Christophera Lee, Emily Watson i Richarda E. Granta. [Filip Pęziński]
11. Jabłka Adama
2005, reż. Anders Thomas Jensen
Widzący świat w wyłącznie pozytywnym świetle pastor Ivan i podły neonazista Adam toczą spór o teologicznym charakterze – silniejsze jest zło czy dobro? Kiedy jeden chce zmienić naturę drugiego, ten drugi odpowiada ze zdwojoną siłą. Jabłka Adama w reżyserii Andersa Thomasa Jensena nie biorą jeńców w walce o dusze swych bohaterów, którzy posuwają się do okropnych, ale i absurdalnych rzeczy, aby dowieść swych racji. W tym nierzadko okrutnym i histerycznie śmiesznym pojedynku twórcy kroczą ku wielkiemu humanizmowi, znajdując w wierze oparcie, ale przy okazji źródło czarnego humoru. Nic więc dziwnego, że chcemy, aby powiodło się zarówno Ivanowi (nietypowa rola Madsa Mikkelsena), jak i Adamowi (niezawodny Ulrich Thomsen), być może dlatego, że – jak stara się nas przekonać Jensen – im większe zło, tym większe dobro. [Krzysztof Walecki]