search
REKLAMA
News

WYCZEKIWANE DZIECKO TERRY’EGO GILLIAMA. Don Kichot wraca na plan

Szymon Pewiński

12 marca 2017

REKLAMA

Johnny Depp, Ewan McGregor, John Hurt, Adam Driver, Robet Duvall, Jean Rochefort, Gerard Depardieu, Michael Palin. To lista nazwisk, które na przestrzeni lat pojawiały się przy okazji wymarzonego projektu Terry’ego Gilliama. Ruszyły zdjęcia do The Man Who Killed Don Quixote. Problem w tym, że ruszyły nie pierwszy raz. Czy po 20 latach ten projekt ma jeszcze szanse powodzenia?

Przerywane zdjęcia, choroba jednego i śmierć kolejnego z odtwórców głównej roli, do tego producenci bez pieniędzy. Ten film to dla jego twórców prawdziwa walka z wiatrakami.

Najbardziej spektakularną porażkę Don Kichote Gilliama zaliczył w 1998 roku. W rolę rycerza wcielał się Jean Rochefort. Johnny Depp, z którym Gilliam współpracował przy okazji Las Vegas Parano, grał reżysera reklam – podróżnika w czasie trafiającego do siedemnastowiecznej Hiszpanii, który zostaje omyłkowo wzięty za Sancho Pansę. Niebiosom taki scenariusz chyba się nie spodobał, bo zesłały najpierw ulewne deszcze, które zatopiły plan, a potem chorobę odtwórcy rolę rycerza z La Manchy.

Do tej serii małych i dużych kataklizmów doszły samoloty startujące z jednej z baz zlokalizowanych w pobliżu planu filmowego. Zdjęcia przerwano, a jedynym efektem zmagań ekipy pozostał dokument Keitha Fultona i Luisa Pepe Zagubiony w La Manchy  i sześć minut materiału.

Później nie było lepiej. Wśród aktorów mających wystąpić w projekcie Gilliama wymieniano całą plejadę uznanych gwiazd. Ostatnio też Adama Drivera, którego kariera kwitnie (zagrał u J.J, Abramsa, Jima Jarmuscha, Martina Scorsese. W międzyczasie zmieniano również  pomysły fabularne. Driver miał grać już nie reżysera reklam, a aroganckiego publicystę, który jako student popełnił filmową etiudę bazującą na dziele Cervantesa. Jego film niekoniecznie dobrze wpłynął na życie mieszkańców małego hiszpańskiego miasteczka, do którego bohater wraca po latach. Pomysł niezwykle ciekawy, ale oczywiście znów pojawiły się problemy, uniemożliwiając Gilliamowi jego realizację. Tym razem poszło o pieniądze. Reżyser był przekonany, że producent posiada kwotę potrzebną do rozpoczęcia zdjęć. Okazało się, że nie posiadał. Gilliam był wściekły, a jego Don Kichote znów musiał czekać na lepsze czasy.

Wydawało się, że te nadeszły, gdy rolę rycerza powierzono Johnowi Hurtowi. Drivera zdążył zastąpić Jack O’Connell. Plany pokrzyżowała śmierć tego pierwszego. Ostatecznie (jeśli można tak to określić) rolę Don Kichota zagra Jonathan Pryce, którego u Gilliama oglądaliśmy choćby w Brazil. W filmie zobaczymy również Stellana Skarsgårda i Olgę Kurylenko.

Dlaczego przez 20 lata Gilliam nie porzucił Don Kichota? IndieWire cytuje jedną z wypowiedzi reżysera Parnassusa. Przyznaje on, że:

The Man Who Killed Don Quixote to jeden z pomysłów, które wywołują senne koszmary, dopóki nie doczekają się realizacji.

Chciałbym, żeby ten film się udał; żebyśmy mogli zachwycić się Don Kichotem według Gilliama; żeby sam film okazał się równie ekscytujący, jak perypetie samego reżysera. Ale te nadzieje zagłusza obawa, która zawsze towarzyszy projektom realizowanym tak długo. Niekiedy zbyt długo. Bo przez 20 lat świeże i nowatorskie pomysły mogły się mocno zestarzeć. A przecież wiele z nich towarzyszyło Gilliamowi mniej więcej od czasu 12 małp.

Mimo wszystko mu kibicuję. Tym bardziej, że Terry Gilliam twierdzi, iż jest w stanie poświęcić The Man Who Killed Don Quixote resztę życia. Dokiszoteria w czystym wydaniu!

 

REKLAMA