search
REKLAMA
News

KUMPELSKI PROJEKT PO LATACH. John Cleese w nowym sitcomie BBC!

Jacek Lubiński

14 kwietnia 2017

REKLAMA

W latach 1975-79 brytyjska stacja BBC (Big Boobs Cooperated) nadawała dwa sezony jednego z najlepszych sitcomów tamtejszej telewizji, zwany Fawlty Towers (w Polsce: Hotel Zacisze, choć o żadnym “za”, a tym bardziej “cisze” mowy być nie mogło). Pomysłodawcą całego szoł (wespół ze swoją ówczesną dziewczyną Connie Booth), jak i odtwórcą roli głównej, był jeden z… ekhm… członków grupy śmieszkowej Monty Python — John Cleese. I to właśnie on, po 40 latach od tamtego wydarzenia, powraca na antenę rzeczonego programu w nowym projekcie.

Edith – tak będzie nazywała się sześcioodcinkowa seria, która powstaje dla czanelu no. 1 wspomnianego BiBiSi. Jej twórcą Charles McKeown, który również ma koneksje monty-pythonowskie, bowiem swego czasu, a było to lat ponad 30 temu, nominowano go za scenariusz do Brazil Terry’ego Gilliama. Za reżyserię odpowiadać będzie Sandy Johnson, która była jednym z Rycerzy Ni / wieśniaków biorących udział w paleniu wiedźmy / muzyków weselnych / mnichów i rycerzy biorących udział w bitwie w kultowym Monty Python i Święty Graal (a poza tym nakręciła sporo nic nie znaczących produkcji telewizyjnych).

Partnerować blisko 80-letniemu już Cleese’owi ma natomiast Alison Steadman, która grałaz nim małżeństwo w pamiętnej komedii Jak w zegarku z 1986 roku, a u Gilliama zaliczyła epizod w Przygodach barona Munchausena, zatem wszystko przypomina mocno kumpelski projekt starych znajomych. Poza tym w obsadzie znajdą się jeszcze: Jason Watkins (świeża seria Tabu, Bridget Jones: W pogoni za rozumem), Jessica Hynes (Wysyp żywych trupów), Anne Reid (Hot Fuzz – Ostre psy), Rosie Cavaliero (Pray), James Cosmo (ostatnio znany z roli Mormonta w Grze o Tron) i Peter Egan (Zgon na pogrzebie).

Fabuła? Tytułowa Edith, czyli właśnie Steadman, to wdowa, którą codziennie odwiedza/nawiedza stary — zarówno pod względem wieku, jak i znajomości — chłopak Phil (Cleese), mieszkający… tuż po drugiej stronie ulicy. Philowi — który nie ma tak znowu mocno różnić się charakterem od Basila Fawlty’ego — w końcu udaje się przekonać swoją miłość, aby za niego wyszła i by wspólnie przeprowadzili się za granicę, spędzając złote lata w jakimś cieplejszym kraju. Plany krzyżuje im jednak… 50-letni syn Edith (Watkins), który wprowadza się z powrotem do matki po tym, jak porzucił dobrą pracę w banku i zostawił własną rodzinę. Nie wiedząc, że tym samym hamuje marzenia mamy, zamierza odnaleźć na nowo radość z życia…

Nie brzmi to zatem zbyt ambitnie, lecz znając Anglików i ich mocno specyficzne podejście do spraw codziennych, można liczyć na salwy śmiechu i odrobinę zjadliwej goryczki wciśniętą pomiędzy. Cleese co prawda od lat nie grał w naprawdę dobrej komedii, a w telewizji od czasu Hotelu Zacisze pojawiał się sporadycznie raczej w gościnnych występach (m.in. Will i Grace, Trzecia planeta od słońca, Ekipa), lecz nie wydaje się, aby stracił swoją charakterystyczną ekspresję i vis comica. Legendarny aktor zresztą pozytywnie wypowiada się o scenariuszu, mówiąc, że “jest to jedna z najbardziej rozkosznych ofert, jakie otrzymał w ostatnim stuleciu”.

Włodarze BeBeCe nie pozostają mu przy tym dłużni w uroczym wazeliniarstwie, tak wypowiadając się o nadchodzącej współpracy:

“To wielka przyjemność ponownie gościć Johna Cleese’a na poletku sitcomowym BBC — jego poprzednia robota tutaj dała radę.”

Biorąc pod uwagę, że Cleese rozstał się ze stacją w dość nieprzyjemnych okolicznościach i (jeszcze nie tak dawno, bo w wywiadzie z 2015 roku) zarzekał się, że już nigdy nie wróci, to wzajemne słodzenie sobie nabiera iście pieprznego znaczenia. Czy przełoży się na efekt końcowy? Zobaczymy. Póki co data planowanej emisji nie jest znana. Ekipa ma jednak wejść na plan już w czerwcu, zatem bardzo możliwe, że pierwsze odcinki pojawią się w jesienno-zimowej ramówce tego wielko-brytyjskiego programu pierwszego. Tally-ho!

Tsssst
Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA