SCENARZYSTA NAM NIEPOTRZEBNY? Tak twierdzi David Hasselhoff

Fabuła It’s No Game (za scenariusz odpowiadają Benjamin 2.0, Oscar Sharp i Ross Goodwin) jest przede wszystkim zabawna. Zbliża się strajk scenarzystów. Dwaj z nich – najbardziej stereotypowi przedstawiciele gildii z Los Angeles i Nowego Jorku – przychodzą na spotkanie. Piękna pani oświadcza im zza biurka, że w zasadzie ich usługi powoli stają się zbędne. Patrzą na nią znudzeni, powtarzając uparcie slogany, według których każdy film potrzebuje scenarzysty.
W końcu zdobywa ich uwagę, a nasi scenarzyści zaczynają popijać „magiczną” – jak się okaże – herbatkę serwowaną przez asystenta paradującego w czerwonych kąpielowych szortach i złocistej marynarce. I to właśnie on – David Hasselhoff nagle zaczyna przemawiać niczym bohater Nieustraszonego i Słonecznego patrolu. I tu ciekawostka, bo za tę część odpowiada właśnie Benjamin.
Potem akcja się rozkręca. Do pokoju wchodzi kolejny scenarzysta i zaczyna się szekspirowski dialog. Nasi dwaj najpierw się oburzają, mówią, że Szekspir to coś więcej niż tylko „małpowane dialogi” i nagle patrzą sobie w oczy i zaczynają przemawiać niczym bohaterowie filmów rodem ze złotej ery Hollywood. Zresztą, zobaczcie sami:
Lubię seriale, naprawdę. Nie pochłaniam ich w szaleńczym tempie, mam ogrom zaległości. Jeśli nie „kupią mnie” dwa pierwsze odcinki (najczęściej) porzucam dalsze seanse. Mimo wszystko, dobrze wiem, że właśnie telewizyjne produkcje zapewniają widzom znacznie więcej dobrej, a przy tym inteligentnej rozrywki niż wszystkie blockbusterowe produkcyjniaki razem wzięte. Ale właśnie na przykładzie wspomnianego Westworld, a nawet ubóstwianego House of Cards, który porzuciłem po czwartym lub piątym odcinku, dostrzegam rysę na szkle, która pogłębia się z prawie każdym obejrzanym (lub obejrzanym tylko częściowo) serialem.
Podobne wpisy
Tak jak filmom potrzebny jest scenarzysta, tak serialom – mimo wszystko – potrzebny jest reżyser. Wiemy, że w telewizyjnych produkcjach pełnią oni raczej drugoplanową rolę. Tymczasem pierwszy sezon Miasteczka Twin Peaks wciąż ogląda się tak doskonale, ponieważ scenariusz duetu Lynch/Frost stał się znakomitą podstawą do snucia filmowo-serialowej wizji. Właśnie dlatego, że równowaga została zachowana, odcinki wyreżyserowane przez Davida Lyncha są najlepsze. Po cichu liczę, że tak samo będzie w trzecim sezonie.
Nie twierdzę – podobnie zresztą jak twórcy It’s No Game, że scenarzyści nagle przestaną być potrzebni. Jeśli jednak uwierzą, że nie da się zastąpić tworzonych przez nich schematycznych scenariuszy, a ewentualny sukces każdej telewizyjnej produkcji zależy tylko od ich pomysłowości, to prędzej czy później ktoś się wkurzy i powoła do życia kolejną, ulepszoną wersję Benjamina.
It’s No Game to tylko zabawa. Ten kilkuminutowy filmik to swego rodzaju połączenie komedii z Black Mirror. I może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie pewien detal: wizje z Czarnego lustra przyprawiają o dreszcze.