POLSKIE SZANSE OSCAROWE. Nominacje już jutro!
Już jutro dowiemy się, które filmy powalczą o Oscary za rok 2018 – około 14.00 naszego czasu Amerykańska Akademia Filmowa ogłosi swoje nominacje. Właściwie od premiery Zimnej wojny na festiwalu w Cannes, a więc już ponad pół roku, mówi się, że polscy twórcy cieszyć się będą z tego zaszczytnego wyróżnienia. W grę wchodzi zresztą nie tylko kategoria najlepszy film nieanglojęzyczny, ale również inne kategorie. Nie możemy też zapominać o dokumencie Komunia Anny Zameckiej, który znalazł się na tak zwanej shortliście.
Jak prezentują się polskie szanse oscarowe? Czy 22 stycznia 2019 roku rzeczywiście będzie kolejnym ważnym dniem w historii naszej kinematografii? Postaram się spojrzeć na to wszystko chłodnym okiem.
Zacznijmy od Komunii. Film dokumentalny w reżyserii Zameckiej już odniósł ogromny sukces – pokonał bowiem około 170 konkurentów i umieszczony został na liście najlepszych 15 tytułów. „Wystarczyłoby” wygrać jeszcze z 10 filmami i byłaby nominacja. I to nie byle jaka, bo pierwsza „polska” nominacja w tej kategorii (dotychczas wyróżniani byli jedynie twórcy dokumentów krótkometrażowych). Będzie o to jednak bardzo trudno.
Komunia w 2017 roku zdobyła Europejską Nagrodę Filmową, została też świetnie przyjęta na festiwalu w Locarno. Film opowiadający o nad wiek dojrzałej dziewczynce, która przygotowuje młodszego brata do uroczystości pierwszej komunii świętej i próbuje scalić rozbitą rodzinę, naprawdę porusza. Konkurencja jest jednak bardzo, bardzo silna i wdarcie się do tej wymarzonej piątki należałoby traktować w ramach sensacji. O RBG, Bliskich nieznajomych, Won’t You Be My Neighbor czy Jutro albo pojutrze jest o wiele głośniej. Sytuacji Komunii nie poprawia też fakt, że film nadal nie ma amerykańskiego dystrybutora. Niestety żaden ze znanych dziennikarzy specjalizujących się w temacie nagród nie widzi tego tytułu wśród nominowanych. Mało który umieszcza też polski film w top 10. Trzymam kciuki za Annę Zamecką, zawsze przecież może zdarzyć się niespodzianka, ale mam wrażenie, że to, co już udało się osiągnąć Komunii, to kres jej możliwości. Bądźmy dumni z tego, co jest.
Sytuacja Zimnej wojny prezentuje się znacznie lepiej. Tutaj za niespodziankę należałoby uznać brak nominacji w kategorii film nieanglojęzyczny. Polska produkcja jest na skróconej liście dziewięciu tytułów, które wciąż są w grze, i ma wyższe notowania niż większość z nich. Obok Romy, uchodzącej za pewniaka do statuetki, to właśnie film Pawła Pawlikowskiego najczęściej pojawia się w typowaniach ekspertów. Przykładowo z 29 dziennikarzy opisujących swoje przewidywania dla portalu Gold Derby tylko jeden nie widzi Zimnej wojny wśród wyróżnionych. U niemal wszystkich pozostałych nasz film znajduje się na miejscach 1.-3. Przekonani o tym, że Pawlikowski otrzyma drugą nominację do Oscara w karierze, są też dziennikarze prestiżowych „Variety”, „The Hollywood Reporter” czy IndieWire. Naprawdę będę w szoku, jeśli Zimna wojna obejdzie się jutro smakiem.
A jak wyglądają szanse naszego kandydata w pozostałych kategoriach? Cóż, szumnie zapowiadana nominacja dla Joanny Kulig raczej pozostanie w sferze marzeń. Glenn Close, Lady Gaga, Olivia Colman i Melissa McCarthy są chyba czwórką nie do ruszenia. Pozostaje miejsce dla piątej. Ale pretendentek jest całe mnóstwo. Najwięcej szans dawałbym Emily Blunt (Mary Poppins powraca), Violi Davis (Wdowy) oraz Yalitzy Aparicio (Roma). Ta ostatnia, nieznana w Hollywood Meksykanka, która wybitnie zagrała w czarno-białym, nieanglojęzycznym filmie, jest oczywiście bezpośrednią rywalką Kulig. Choć to przecież różne role, podobieństw natury PR-owej mamy zbyt wiele, by obu tych aktorek ze sobą nie porównywać. A pozycja Romy w branży jest jednak wyższa niż Zimnej wojny. Prawo do liczenia na niespodziankę oczywiście mamy – nazwisko Kulig znajduje się w dziesiątce nazwisk uznawanych za te „tuż pod kreską”, w towarzystwie na przykład Toni Collette, Charlize Theron albo Nicole Kidman. W „The Hollywood Reporter” panią Joannę stawiają wyżej od choćby Rosamund Pike, która otrzymała nominację do Złotego Globu. Moim zdaniem jednak na swojego złotego rycerzyka Polka jeszcze trochę poczeka. Szkoda, że nie udało się z wyróżnieniem do nagrody BAFTA, tam szanse były największe.
A jeśli już o Bafcie mowa… Zimna wojna dostała aż cztery nominacje do tych ważnych nagród. Oprócz kategorii film nieanglojęzyczny były też: zdjęcia, scenariusz oryginalny oraz reżyseria. Czy z Oscarami może być podobnie? Może. A jednocześnie wcale nie będzie o to łatwo. Największe szanse dawałbym Łukaszowi Żalowi w kategorii zdjęcia. Obecność Romy, a więc drugiego czarno-białego filmu, oczywiście nie pomaga. Część ekspertów widzi Polaka w top 5, część tuż za nim, więc spokojni o nominację być nie możemy, ale pozycja Żala jest z pewnością lepsza niż cztery lata temu. A przecież wtedy ostatecznie cieszyliśmy się z wyróżnienia za zdjęcia do Idy.
Podobne wpisy
Paweł Pawlikowski został nagrodzony za reżyserię w Cannes, ma też na koncie nominację do nagrody BAFTA, jednak należy pamiętać, że Brytyjczycy traktują go jak „swojego”. Tam na starcie polski filmowiec miał delikatne fory. W przypadku Oscarów Pawlikowski regularnie umieszczany jest w top 10 we wszelkich typowaniach, zdarza się, że wchodzi też do pierwszej piątki, a to oznaczałoby już nominację. Analizując te wszystkie listy, można dojść do wniosku, że głównym konkurentem Polaka będzie Adam McKay (Vice). Oby z tej potyczki to właśnie Pawlikowski wyszedł zwycięsko.
Nominację za scenariusz oryginalny należałoby uznać za sensację, ale konkurencja w tym roku nie jest wybitna – to otwiera drogę do niespodzianek. W typowaniach Zimna wojna ma stałe miejsce w top 10, jednak do nominacji potrzebna jest obecność w najlepszej piątce.
Nie możemy zapominać, że polski film walczy również o wyróżnienie w głównej kategorii. Ekspert nad ekspertami Scott Feinberg z „The Hollywood Reporter” uważa, że Zimna wojna znajdzie się wśród nominowanych, wyprzedzając na przykład Pierwszego człowieka albo Gdyby ulica Beale umiała mówić. W tym poglądzie jest jednak odosobniony. Mało tego, Feinberg zakłada, że nominację uzyska 10 tytułów, a tak wcale być nie musi. To komplikuje sprawę.
Podsumujmy zatem – mając sześć realnych szans, będziemy się jutro cieszyć z dwóch nominacji do Oscara dla polskich twórców. Wyróżnienia moim zdaniem otrzymają Zimna wojna jako film nieanglojęzyczny oraz operator Łukasz Żal. I będzie to ogromny sukces naszego kina. Myślę, że czeka nas jutro piękne popołudnie.