#AsianAugust, czyli koniec z dyżurnym Azjatą w hollywoodzkim filmie
15 sierpnia 2018 r. w Stanach Zjednoczonych odbyła się premiera komedii romantycznej Bajecznie bogaci Azjaci. Wyjątkowa z dwóch istotnych powodów. To pierwszy od 25 lat hollywoodzki film z obsadą w całości złożoną z amerykańskich Azjatów. Po drugie, jako taki zarobił 25 milionów zielonych w pierwszy weekend, wyprzedzając Mile 22 i Alfę, produkcje z budżetami wyższymi o kilkadziesiąt procent.
Niespełna półtora roku temu pisałam o podrzędnej pozycji Azjatów w amerykańskim przemyśle filmowym. Przytaczając role Haydena Szeto w Gorzkiej siedemnastce i Ludiego Lina w Power Rangers, przeczuwałam nadejście czegoś nowego. Bajecznie bogaci Azjaci, Do wszystkich chłopców, których kochałam, Searching – to tytuły wymieniane jako dowód tegorocznej sierpniowej rewolucji, okraszonej hashtagiem #AsianAugust. Mniejszość azjatycka stanowi w USA 5%. Jak to możliwe, że Azjaci (pomijając wyjątki w postaciach Bruce’a Lee, Jackiego Chana i Lucy Liu) nie występowali zazwyczaj w rolach głównych?
Brian Hadsell, amerykański dziennikarz filmowy, w swoim felietonie Why We Need More ‘Crazy Rich Asians’ pisze: “Czy zdajecie sobie sprawę, kiedy wyszedł ostatni hollywoodzki film o obsadzie w całości złożonej z białych ludzi? To Alfa, z premierą w zeszłym tygodniu. Jako ostatni w długiej i nieprzerwanej serii liliowobiałych filmów wychodzących z Hollywood od czasów jego początków”. Z kolei ostatni przed Bajecznie bogatymi Azjatami obraz z wszystkimi aktorami pochodzenia azjatyckiego to Klub szczęścia Wayne’a Wanga z 1993 roku. Film opowiada o relacjach czterech chińskich matek ze swoimi córkami w czasie i amerykańsko-azjatyckiej przestrzeni. Przez kwartał Azjatów w Ameryce przybyło, a w mediach jakby ich nie było.
“Nie liczy się to, jak bardzo jesteś utalentowana. Ile twarzy na ekranie przypomina ci naszą?” – powiedział Gemmie Chan (Humans, Captain Marvel) ojciec.
Czy do sukcesu finansowego Bajecznie bogatych Azjatów przyczyniły się niestandardowe formy promocji? Seanse filmu wykupił m.in. Bing Chen, tytan mediów cyfrowych. W całości azjatycka obsada to w USA musi być naprawdę wielkie wydarzenie, skoro dzieło od każdej strony analizują rozmaite amerykańskie portale: Rolling Stone, Variety, The Wrap. A sam film? Oczywiście warto wybrać się do kina (polska premiera 30.08.2018) i wyrobić indywidualną opinię, jednak podejrzawszy co nieco, stwierdzam, że zarzuty typu “płytkie żarty”, “zero emocji”, “nudni protagoniści” mają podstawy. Na plus zalicza się rozmach scenograficzny dzieła i niektóre role drugoplanowe. W podobny sposób można ocenić większość dzieł z fabryki snów (również wspomniane wyżej netfliksowe, z chłopakami w tytule), więc – hej, Azjaci, macie, co chcieliście!
W temacie krytyki: standardem jest, że dzieła poruszające problemy danej grupy społecznej nie zadowalają potrzeb wszystkich zainteresowanych. Bajecznie bogaci Azjaci jako film przełomowy zebrali szczególnie mocne baty. Za brak angażu dla RÓŻNORODNYCH azjatyckich aktorów, o korzeniach od Iranu po Japonię.
Osobiście wolę produkcje z Kumailem Nanjianim. Nominowanego do Oscara I tak Cię kocham rozdmuchiwane oczekiwania nie przerosły, a w szerzeniu wiedzy o amerykańsko-pakistańskim zderzeniu kulturowym dzieło to odegrało nieporównywalnie większą rolę.
Niezależnie od poziomu Bajecznie bogatych Azjatów warto posłuchać o mocno związanych z kulturą ścieżkach zawodowych aktorów:
https://www.youtube.com/watch?time_continue=2&v=2enxnkZcRqA
Życzę im, żeby nigdy już nie musieli uzasadniać, dlaczego grają główne role w komedii romantycznej. Bo w filmie o sztukach walki – to przecież wiadomo.