search
REKLAMA
Felietony

ZESZMAĆMY SIĘ. Godność sprzedaje się w internecie

Odys Korczyński

24 maja 2019

REKLAMA

O to w sumie telewizyjnym ekspertom chodzi, żeby widz poczuł napięcie, nieważne, że najpierw prowadzący stygmatyzował, ile tylko mógł, obecne w vip roomie jeszcze przecież dzieci oraz robił to publicznie, kręcąc wraz z kolegami z TVN-u tak naprawdę kolejny patostreaming, tym razem jednak w dobrej wierze, czyli z etyczną misją. Od tych, którzy mieli im pomóc, usłyszały zatem, że są patologią, doprowadzają do patologicznych zachowań u innych, szargają wszelkie świętości (domagałbym się wypisania, jakich dokładnie), że rodzice je zostawili, bo tak naprawdę ich nie ma, bo są zajęci własnymi sprawami, i na koniec, że nadają się wyłącznie na terapię. To jest telewizyjna przemoc w czystej postaci i nie ma nic wspólnego z prawdziwym reporterstwem, które nie pokazuje palcem, nie wyszydza, nawet jeśli wydaje się, że tak powinno się zrobić w imię społecznej sprawiedliwości. Słowa padające na forum publicum powinny być szczególnie ważone, właśnie ze względu na ową przyszłość dzieci, o której z takim pietyzmem mówi Angelika Szelągowska-Mironiuk. Kuriozalności całej sytuacji dopełniają pozostali eksperci – Tomasz Oświeciński i Julia Wróblewska, znana ze swoich upublicznionych na Snapchacie reakcji po (domniemanym według jej obronnych relacji) przejechaniu samochodem lisa. Lisek zrobił bum bum bum, Julko… więc Ty w sprawie patostreamów lepiej się już nie wypowiadaj.

https://youtu.be/dOcNzmDBVXQ

W sprawie Lorda Kruszwila też nie, bo on jako takiej patostreamerki nie uprawia. To youtube’owy dokumentalista z wielką umiejętnością do ukazywania, jak niejednoznaczne i skomplikowane behawioralnie są zachowania ludzi. Kręci nie tylko wyzwania typu: zbieranie bananów w lesie za pieniądze czy czołganie się ze związanymi nogami po zlodowaciałym śniegu. Sam też poddaje się wyzwaniom, robi ustawki, abstrakcyjne porównania, łączy, nieraz dość onirycznie i surrealistycznie, światy, które w codziennym porządku społecznym są od siebie odseparowane, a mogłyby przecież funkcjonować razem, gdyby nie role społeczne, konwenanse, zsocjalizowane w nas z dziada pradziada lęki i nawyki. Dzięki temu Kruszwil niedługo będzie miał trzy miliony subskrypcji. Nie dziwię się więc, że został wrzucony przez TVN do jednego worka z patusami. Jego challenge’owe filmy są poważną konkurencją dla firmowanych przez tę stację jej własnych wyzwań, skonstruowanych na podobnych zasadach – uczestnicy robią coś kompromitującego za pieniądze. Dają sobą manipulować w Agencie. Biorą udział w wątpliwej jakości paradokumentach i programach typu 19+, Szpital, Hipnoza itp. Dają się zamykać w domu Big Brothera, gdzie kamera jest nawet w kiblu po to, żeby zarobić. Zresztą na samym początku „wielkiej” reaktywacji to właśnie Big Brother obnażył, jak wspomnianej wyżej telewizji bardzo zależy na spełnianiu wychowawczej funkcji. Mam na myśli dwóch pierwszych uczestników, którzy zostali pozostawieni na jedną zimną noc poza domem Wielkiego Brata. Agnieszka Raczyńska i Maciej Borowicz mieli do dyspozycji tylko własne towarzystwo i co ciekawe z misyjnego punktu telewizji nadającej publicznie – alkohol.

Maciek najwyraźniej nie wytrzymał napięcia, gdy spoglądało na niego tyle osób przede telewizorami i się upił. Zaowocowało to pokazywaniem gołego tyłka, wsadzaniem głowy między nogi, oddaniem moczu i masą bluzgów. Agnieszka zachowała klasę do samego końca, ale podczas głosowania i tak odpadła. Widownia jej nie chciała, bo okazała się zbyt nudna. Może i z powodu gołej dupy Macieja oglądalność programu na chwilę skoczyła, zwłaszcza wśród młodzieży, osiągając założone przez marketingowców TVN-u słupki. Ale to, co zobaczyłem w telewizji, nie różniło się właściwie niczym od filmików, kiedy pijany Rafatus pokazuje pisiora, tyle że miało bardziej profesjonalną formę realizacyjną. Niech mi więc Ryszard Cebula w Uwadze nie wmawia, że świat stanął na głowie, bo Lord Kruszwil upokorzył kilku ochotników, gdyż stacja tego dziennikarza z młodymi ludźmi robi to samo w imię oczywiście większych pieniędzy i pewnie zdefiniowanych jako ważniejsze celów w excelowych tabelkach. Tak, wiem. Sprawa patostreamerów dotyczy młodych ludzi, nastolatków, dzieci itp., które powinny być w sferze publicznej chronione od tego typu treści. To jednak mit, że tak może się kiedykolwiek stać. Musielibyśmy chować je w laboratoriach, a wtedy nigdy nie nauczyłyby się konfrontacji z rzeczywistością, co do której najgorszym ze wszystkich założeń, jakie można poczynić, to jej zaufać. A przecież nam, rodzicom, zależy, żeby sobie poradziły. To jednak, co możemy najlepszego zrobić, to wystawić je na żer tego samego cierpienia, które dotykało nas, mając nadzieję, że poradzą sobie z nim lepiej.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA