search
REKLAMA
News

Manifesto, czyli wiele twarzy Cate Blanchett – zwiastun

Jacek Lubiński

15 stycznia 2017

REKLAMA

Nietrudno jest nawet w dobie Internetu i ogólnodostępnej wiedzy trafić na enigmatyczne projekty filmowe. Manifesto jest zdecydowanie jednym z nich. Austriacko-niemiecka koprodukcja za 90 tysięcy euro narodziła się już trzy lata temu, kiedy to pod czujnym okiem reżysera, Juliana Rosefeldta, padł pierwszy klaps na planie w Berlinie.

Całość kręcono zaledwie przez dwanaście zimnych, grudniowych dni, co dawało mało miejsca na improwizację. Jednakże dopiero po roku zaprezentowano gotowy produkt szerszej publiczności – w formie audio-wizualnej instalacji w Australian Centre for the Moving Image. Pokazy przeniesiono następnie z Antypodów do Niemiec i Nowego Jorku. Potem ze 130 minut materiału sklecono półtoragodzinny, pełnoprawny film fabularny, który na dniach będzie miał premierę na festiwalu w Sundance. Dalsza dystrybucja zależeć będzie zatem od odpowiednio dobrego przyjęcia tego dzieła. O to nie ma się co chyba jednak specjalnie zamartwiać, gdyż wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że przynajmniej w kwestii aktorskiej będziemy mieć do czynienia z prawdziwą bombą.

Pierwsze opinie o tym swoistym tour de force wielbionej wszem i wobec Cate Blanchett są zresztą bardzo pozytywne. Aktorka wcieliła się tu w aż trzynaście różnych postaci, co już wystarczy za rekomendację. Inna sprawa, że w tym przypadku nie ma co mówić o porywającej fabule, a raczej – co zresztą podkreślają twórcy – serii epizodów, z których każdy stanowi zarówno zamkniętą całość, jak i zgrabne uzupełnienie pozostałych. To trzynaście mini-historyjek skupionych na trzynastu różnych postaciach, wygłaszających trzynaście tytułowych manifestów. Od nauczycielki do bezdomnego. Od idei Karola Marxa do wypowiedzi Jima Jarmuscha. A wszystko włożone w usta delikatnej kobiety i prawdziwego aktorskiego kameleona. I choć Blanchett ma na swoim koncie już wiele wyróżnień (w tym dwa Oscary), to można spodziewać się (zasłużonego) deszczu kolejnych nominacji i statuetek. Co jak co, ale poniższy zwiastun przykuwa wszak do ekranu niezwykłą naturalnością transformacji i oczywistą charyzmą australijskiej gwiazdy. Gwiazdy, którą widzieliśmy już w wielu wybitnych rolach, ale chyba jeszcze nigdy w takiej formie i chociażby zbliżonym natężeniu. Pozostaje trzymać kciuki za polską dystrybucję.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA