Równia pochyła. Bruce Willis gra W GNIOTACH przez DEMENCJĘ?
Jest jakiś fan Bruce’a Willisa na sali? Jeśli tak, to uprzedzam, bo zaraz zrobi się nam przykro. Na jaw bowiem wyszła informacja, jakoby aktor od pewnego czasu zmagał się z demencją. Choroba jest jeszcze na wczesnym etapie, ale jej postęp może być bardzo dynamiczny. Niewykluczone, że za jakiś czas aktor może ogłosić przejście na aktorską emeryturę.
Niedawno pojawił się zwiastun do filmu Nieznośny ciężar wielkiego talentu z Nicolasem Cage’em w roli głównej. Zwiastun, który mnie ucieszył, bo zapowiada film ze sporą dawką dystansu. Aktor, który w ostatnich latach gra, jak przyznaje, tylko dla kasy i trwale zbratał się z kinem klasy B, potrafił jednak zadrwić ze swojego wizerunku, ze swojej kariery i nawiązać do tego w autotematycznej opowieści. Problem z Bruce’em Willisem najwyraźniej jest głębszy, bo nie wiadomo, jak długo w ogóle będzie jeszcze wstanie występować na ekranie.
Jak na razie wiadomość ta nie wypłynęła z ust samego zainteresowanego, bo nie ma z jego strony ani potwierdzenia, ani zaprzeczenia. Ale źródła mówiącego o wczesnej fazie demencji aktora nie należy lekceważyć. Potwierdził ją bowiem Matt Eskandari, reżyser, z którym Bruce współpracował przy kilku ostatnich projektach. Za pośrednictwem mediów społecznościowych powiedział on, że:
„To prawda. Wyreżyserowałem z nim cztery filmy, więc mam te informacje z pierwszej ręki. To smutne widzieć, jak legenda taka jak Bruce rozpada się na twoich oczach. Widziałem to podczas pracy z nim w ciągu ostatnich kilku lat”.
Pytając we wstępie, czy na sali są jacyś fani, poniekąd miałem na myśli samego siebie. Owszem, filmy z udziałem tego aktora, zwłaszcza te z lat 90., stanowią dla mnie bardzo trwały znak na mapie wspomnień z okresu mojego dorastania. W szczególności jego występ w Szklanej pułapce, co jest dość oczywistym wyborem, ale nie tylko, bo u Tarantino w Pulp Fiction także był, według mnie, najjaśniejszym punktem. Szósty zmysł – kolejny, mniej oczywisty i jasny punkt jego kariery. Uwielbiałem jego charakterystyczne, smutne spojrzenie, niczym u skulonego psa, zawadiacki uśmieszek i dość prostolinijną manierę aktorską, na której bazował w większości kreacji.
To trochę przykre, że już teraz mówię o tym w czasie przeszłym, ale wszystko wskazuje na to, że ta jakość już nie wróci. Przyglądając się ostatniej aktywności Willisa, ręce opadają mi pod wpływem uczucia żenady. Po seansie takiej Arki przetrwania z 2020 roku byłem przekonany, że aktor musiał być na rauszu, gdyż jego obecność na ekranie oddawała wyraźną ociężałość i lenistwo, nie tylko w zakresie ekspresji. Trudno jednak oczekiwać od aktora kreatywności, jeśli tworzy filmy taśmowo. W 2021 roku premierę miało, uwaga, osiem filmów z udziałem aktora. Rzecz jasna, wszystkie z zaplecza kina klasy B.
Przyznaję, że trochę śmieszkowałem z tych ostatnich dokonań aktora. Myślałem, że ta intensywność i chwytanie się czego popadnie mogły oznaczać problemy finansowe aktora. Zgryźliwie typowałem, że może potrzebować pieniędzy na spłatę alimentów, gdyż przypomnijmy, jest ojcem pięciu córek. Teraz jednak chce mi się śmiać trochę mniej na wieść o tym, że aktor może być chory na alzheimera. Wychodzi więc na to, że sztampowe kino klasy B może być dla aktora jedyną możliwą przestrzenią pracy, z racji opierania ról na niewymagających kwestiach i schematycznych rolach. Jeszcze chwila i nawet takie rolę mogą okazać się Everestem możliwości.
Rzecz jasna wciąż nie wiemy, ile jest w tym prawdy, bo oficjalnego komentarza ze strony aktora brak. Obserwując Bruce’a Willisa w akcji, trudno jednak nie dostrzec, że jest już cieniem samego siebie. Kto wie, może cała ta historia jest tylko wymyśloną przez agenta zasłoną dymną, która puszczona w medialny eter ma przykryć jakieś trawiące aktora nałogi wywołujące niedyspozycję. Obawiam się jednak najgorszego – że Matt Eskandari po prostu puścił parę z ust, ujawniając to, co mogło być tuszowane.
Bez względu na to, gdzie leży prawda, jest mi jednak cholernie przykro, że na naszych oczach gaśnie wielka gwiazda kina akcji.