Kino silniejsze niż śmierć?
Śmierć pozbawiona godności
Nie każdemu dane jest umrzeć w ten sposób. Druga możliwość to śmierć, która przypomina przedłużający się epilog filmu. Kiedy zbudowana wcześniej historia rozpada się, a dialogi przestają angażować. Tak rozpada się życie, które rozciąga się rurkami doprowadzającymi substancje odżywcze i odprowadzającymi nieczystości. A pomiędzy jedną a drugą rurką jest człowiek zbyt słaby, by o sobie decydować. Odarty z godności, zależny od wszystkich, z czasem nawet fizycznie przestaje przypominać siebie. Umiera po cichu w zatłoczonym zakładzie, który ze względów praktycznych ma własne krematorium. Zostaje po nim plastikowe radio, bilon i obrączka. W takiej chwili człowiek, który był od kogoś zależny, umiera pozbawiony mienia, godności i zdany na łaskę innych.
To przygnębiający widok, znacznie mniej spektakularny, ale też bardzo częsty. Tego rodzaju koniec spotkał starą matkę księdza Karrasa (Jason Miller) z Egzorcysty Williama Friedkina. Mimo podeszłego wieku i chorej nogi chciała mieszkać w domu sama. Kiedy jej stan się pogorszył, trafiła do podrzędnego szpitala, w którym umarła przykuta do łóżka, pozostawiając Karrasa z poczuciem winy. Problem godnej śmierci sporadycznie trafia na ekrany, a jeszcze rzadziej jest potraktowany serio. W telewizyjnym filmie Barry’ego Levinsona Jack, jakiego nie znacie główny bohater, doktor Jack Kevorkian (Al Pacino), uważał, że najodpowiedniejsze jest tak zwane wspomagane samobójstwo, czyli eutanazja. Przeprowadzał je za zgodą pacjentów, którzy nie chcieli dłużej żyć, zazwyczaj ze względu na wiek i zniedołężnienie oraz brak wsparcia. Kevorkian uważał, że w takich przypadkach nie tylko szanuje się wolę pacjentów, lecz także pozwala zachować im godność do końca. Sprawa sięga lat osiemdziesiątych, film powstał prawie dekadę temu, a temat wciąż jest kontrowersyjny.
Śmierć zostawia ślad
Niezależnie od tego, jak wyglądają ostatnie chwile umierającej osoby, jej odejście zostawia bliskich w żałobie. Dla nich prawdziwe trudności zaczynają się dopiero po pogrzebie. Kiedy formalności zostają dopełnione, pozostaje pamięć po zmarłym i pustka, którą trzeba czymś wypełnić. Wszystko zależy od poziomu wrażliwości każdego z osobna.
W dużej mierze pamięć o zmarłych zachowuje się w miejscach i przedmiotach, które po sobie pozostawili. W filmie Sook-Yin Lee pod tytułem Octavio nie żyje dziewczyna o imieniu Tyler (Sarah Gadon) dowiaduje się o śmierci swojego ojca, którego nigdy nie poznała. Wbrew protestom matki przenosi się do mieszkania zmarłego. Zatrzymuje się tam, a przeglądając i sprzątając pozostawione przedmioty, poznaje swojego ojca, Octavia (Raoul Max Trujillo), który z czasem zaczyna ją nawiedzać. W ten sposób, choć pośmiertnie, poznają się trochę, a Tyler odnajduje w sobie cechy odziedziczone po ojcu. Dzięki niemu świat dziewczyny zmienia się i staje się bogatszy, bo rozumiejąc rodzica, nawet zmarłego, zaczyna lepiej rozumieć siebie.
Niektórym może się wydawać, że śmierć bliskich nie zmienia świata, lecz powoduje jego koniec. W tym duchu powstał Starfish, debiut A.T. White’a. W filmie młodej dziewczynie Aubrey (Virginia Gardner) umiera przyjaciółka. By poradzić sobie ze stratą, bohaterka włamuje się do mieszkania zmarłej i spędza noc w jej łóżku. Na następny dzień okazuje się, że śmierć przyjaciółki zmieniła cały świat Aubrey tak, jakby zaczęła się prawdziwa apokalipsa. Wyludnione ulice, atmosfera zagrożenia, surrealistyczne wizje – wszystko to sprawia, że bohaterka musi wziąć sprawy w swoje ręce. Jej zadaniem okazuje się przesłuchanie nagrań, które zmarła przyjaciółka zostawiła w miejscach, gdzie lubiły razem przebywać. Tym samym Aubrey musi wyruszyć śladem wspomnień. Dzięki temu zmarli pozostają żywi w pamięci swoich bliskich, a to chyba najlepsze, co można dla nich zrobić.
Pooglądajmy śmierć
Powszechność umierania niesłusznie spycha się na margines świadomości. To strach, który ma wielkie oczy, i ukrywanie go w szafie z innymi lękami przynosi więcej szkody niż pożytku. Jak oswoić się ze zjawiskiem, którego się nie poznało? Nikt nie chce doświadczyć wypadku samochodowego ani choroby, więc na każdym kroku stosuje się zasady BHP. Patrzeć na śmierć bliskich też nikt nie chce, ale skoro to nieuniknione – dlaczego nie oswoić tego strachu? Nie przygotować się, choćby po to, by w ostatnich chwilach życia swoich bliskich stanąć na wysokości zadania? Żaden film nikogo do tego nie przygotuje, ale jest najbardziej powszechnym medium o ogromnym potencjale terapeutycznym. Skoro kino służy do poprawiania humoru i jest ucieczką od rzeczywistości, równie dobrze może stać się narzędziem do teoretycznych rozważań o śmierci. Ostatecznie kino i grobowiec to jedyne miejsca, gdzie siedzenie w ciemności i skupieniu traktuje się jako normalne.