search
REKLAMA
Felietony

SOUND OF METAL. Zaakceptować ciszę

Przemysław Mudlaff

13 kwietnia 2021

REKLAMA

Uwaga – tekst zawiera spojlery!

Sound of Metal otwierają gitarowe przestery, wrzaski wokalistki, dudniąca perkusja. Ta pozorna kakofonia układa się w muzykę, której tworzenie jest dla Rubena (Riz Ahmed) całym światem. U podstaw debiutu fabularnego Dariusa Mardera leży jednak tragedia jednostki. Główny bohater filmu traci słuch. Nie tak dawno poukładany świat Rubena zaczyna w ciszy rozpadać się na kawałki. Perkusista musi stoczyć najcięższą batalię w swoim życiu. Zwycięstwem w tej wojnie będzie akceptacja nowego siebie.

Utrata słuchu staje się zdarzeniem węzłowym w życiu Rubena Stone’a. W hałaśliwy, ale unormowany, eufoniczny świat wkracza chaos ciszy. Głuchota dostarcza bohaterowi bólu i cierpienia. Spotkanie z Joem (Paul Raci) ma pomóc Rubenowi rozróżnić te dwa zagadnienia. Joe jest bowiem kimś w rodzaju lidera społeczności niesłyszących. Sam utracił słuch podczas wojny w Wietnamie, gdy w jego pobliżu wybuchła bomba. Wspólnota niesłyszących kierowana przez Joego zbudowana została na zaufaniu i fundamentalnej zasadzie, wedle której nie traktuje się głuchoty jako upośledzenia. Powyższa reguła pozwala bowiem zaakceptować ból i odrzucić cierpienie.

Sound of Metal
Pierwszy rodzaj dźwięku metalu czyli muzyka

Film Dariusa Mardera ilustruje drogę Rubena do samoakceptacji. Stone przechodzi właściwie przez pięć etapów żałoby. Po utracie słuchu mamy zatem do czynienia z zaprzeczeniem, gniewem, targowaniem się, depresją i wreszcie akceptacją. Sound of Metal przedstawia również, jak trudno zupełnie odciąć się od przeszłości. Implant ślimakowy, na którego wszczepienie główny bohater rozpaczliwie zbiera pieniądze, stanowi o jego tęsknocie za Rubenem sprzed utraty słuchu. Porównanie tej nostalgii z uzależnieniem od kokainy, z którego wyszedł cztery lata temu, ukazuje Stone’a ponownie w roli narkomana. Tym razem jednak narkotyk nie zostaje wprowadzony przez nos, ale przez serce i umysł.

Wewnętrzna wojna Rubena rozgrywa się na dwóch frontach. Pierwszym obszarem jest ciało głównego bohatera. Wspaniała jest w tym względzie kreacja Riza Ahmeda, który swoim nerwowym rozedrganiem umiejętnie ukazuje miotającego się w cierpieniu Rubena. Swoją drogą nie sposób nie zauważyć, jak bardzo – pod względem wyglądu – postać Stone’a przypomina Luke’a z filmu Dereka Cianfrance’a, Drugie oblicze (2012). Myślę, że to celowy zabieg, stanowiący rodzaj podziękowania Mardera dla Cianfrance’a, który właściwie ofiarował debiutantowi historię przedstawioną w filmie Sound of Metal.

Drugim frontem wewnętrznej batalii Rubena jest przestrzeń dźwiękowa ukazana jako trzy odrębne światy. W Sound of Metal usłyszymy świat Stone’a z przeszłości, ciszę związaną z jego utratą słuchu oraz dźwięki pozyskiwane przez głównego bohatera przy pomocy implantu ślimakowego. Pod tym względem debiut Mardera jest majstersztykiem, za który dźwiękowcowi Nicolasowi Beckerowi i spółce należą się najważniejsze filmowe laury.

Drugi rodzaj dźwięku metalu czyli zjawisko rezonansu wywołane uderzeniami w blachę zjeżdżalni

Podobno każdy dźwięk pochodzący w filmie z otoczenia tracącego słuch Rubena musiał zostać przez dźwiękowców specjalnie wyizolowany i stłumiony. Niezwykłe jest również przedstawienie komunikowania się perkusisty z głuchym chłopcem przy pomocy powtarzania uderzeń w blachę zjeżdżalni. Dzięki genialnemu pomysłowi zarejestrowania dźwięku uderzeń w metalową rurkę i rejestrowania tychże przy pomocy mikrofonu stetoskopowego widzowie właściwie poczuli w tym momencie rezonans, który stanowił nić porozumienia między postaciami. Na uwagę zasługuje również fakt, że Riz Ahmed przez większą część kręcenia Sound of Metal nosił specjalnie zaprojektowane słuchawki, które sprawiały, że nie słyszał żadnych dźwięków zewnętrznych. Dodatkowo w rzeczonych słuchawkach co jakiś czas pojawiał się tzw. biały szum. Dzięki wszystkim tym zabiegom Ahmed zagrał Rubena w sposób instynktowny.

Manipulacje dźwiękiem i ciszą, które wraz z mową ciała Ahmeda malują poszczególne etapy walki/drogi Rubena, doprowadzają widza do trzeciej fazy filmu. Stanowiące nadzieję na powrót do wcześniejszego życia implanty ślimakowe stają się niejako przekleństwem głównego bohatera. Stone łamie regulamin społeczności niesłyszących, a głosy i dźwięki słyszane po operacji są zniekształcone, przesterowane niczym gitara z pierwszych scen obrazu Mardera. Ruben usłyszy dzięki nim od Lou (Olivia Cooke) to, czego mogliśmy się domyślać już zdecydowanie wcześniej. Dziewczyna Stone’a, choć wydawało się z początkowych scen, że jest z nim szczęśliwa, to tak naprawdę nigdy nie była gotowa na życie w kamperze i niekończące się podróże od klubu do klubu. Ona również przechodzi w filmie drogę do akceptacji samej siebie.

Ostatnia scena Sound of Metal najpełniej przedstawia trzeci rodzaj tytułowego dźwięku metalu. Pierwszym z nich, dość symbolicznym, był hałas instrumentów i wokalu metalowego zespołu. Drugim, wspomniany wcześniej rezonans, który stanowił przede wszystkim doświadczenie fizyczne. Trzecim rodzajem dźwięku metalu jest zniekształcone brzmienie kościelnych dzwonów. Nieprzyjemne doświadczenie ostatniego typu odgłosu wydaje się dla Rubena ostatecznym asumptem do zrozumienia reguł panujących w ośrodku Joego.

Trzeci dźwięk metalu czyli zniekształcone odgłosy przyjmowane przy pomocy implantu ślimakowego

Chociaż zakończenie debiutu fabularnego Mardera może wydawać się nieco enigmatyczne, a wielu krytyków uznało, że Sound of Metal kończy się za szybko, pozostawiając kilka niezamkniętych wątków, to dla mnie stanowi ono idealne zwieńczenie przedstawianej historii. Odrzucenie implantu oznacza bowiem zwycięstwo Rubena i rozwiązanie emocjonalnego węzła. Główny bohater akceptuje utratę słuchu i nie traktuje jej już w żadnych kategoriach. Adaptuje się do nowej rzeczywistości, odrzuca swoją przeszłość (również Lou) i stawia wreszcie czoło nowej sytuacji. Cisza nie jest przecież przekleństwem, nie jest również podarunkiem, ona po prostu jest.

Przemysław Mudlaff

Przemysław Mudlaff

Od P do R do Z do E do M do O. Przemo, przyjaciele! Pasjonat kina wszelkiego gatunku i typu. Miłośnik jego rozgryzania i dekodowania. Ceni sobie w kinie prawdę oraz szczerość intencji jego twórców. Uwielbia zostać przez film emocjonalnie skopany, sponiewierany, ale też uszczęśliwiony i rozbawiony. Łowca filmowych ciekawostek, nawiązań i powiązań. Fan twórczości PTA, von Triera, Kieślowskiego, Lantimosa i Villeneuve'a. Najbardziej lubi rozmawiać o kinie przy piwku, a piwko musi być zimne i gęste, jak wiecie co.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA