Czy w HOTELU ZACISZE wciąż będzie można śmiać się z grubych kobiet, gejów, feministek i Irlandczyków?
Nie sądziłem, że kiedykolwiek pomysł reaktywacji Hotelu Zacisze się pojawi. Składa się na to kilka przyczyn. John Cleese ma już młodość daleko za sobą, a co za tym idzie tę charakterystyczną energię, którą pokazywał w serialu w latach 70. Istnieją poza tym poważne wątpliwości, czy w dzisiejszej rzeczywistości medialnej serial będzie tak odebrany, jak by sobie tego życzył współtwórca grupy Monty Pythona. Już teraz pojawiły się spekulacje – nawet ze strony samego Cleese’a – że gdyby produkcja była kręcona dla BBC, twórcy, czyli on wraz z córką Camillą, nie będą mieli odpowiedniej wolności twórczej. Chodzi przede wszystkim o popularną obecnie w produkcjach filmowych cancel culture, którą Cleese krytykował, niebezzasadnie zresztą.
O tę wolność twórczą chodzi, więc mam poważne wątpliwości, jaki będzie odbiór serialu, jeśli Cleese wraz z córką faktycznie wykażą się odpowiednim zaangażowaniem. Więc jest to jakby kolejna poważna wątpliwość, czy kręcenie po latach takiego serialu ma sens. Prócz – rzecz jasna – moich innej natury wątpliwości, czy John Cleese jest jeszcze w stanie mieć na tyle otwarty umysł, żeby móc konkurować ze sobą sprzed ponad 50 lat. Być może tak. Teraz wspomoże go córka. Wtedy wspomagała go żona – Connie Booth. Co zaś do wolności twórczej, okazuje się, że pewna drastycznie i literalnie pojęta poprawność polityczna dotarła również do BBC.
Wolność zawsze ma dwie strony. Z jednej granicą naszej wolności jest wolność innych, z drugiej granicami ich wolności jest nasza wolność. Między tymi wolnościami musimy nauczyć się balansować, jednak odgórne narzucane twórcom, gdzie mają leżeć granice ich wolności, niszczy ich twórczą motywację. Celnie podsumował dzisiejszą sytuację Cleese: Trzeba mieć możliwość tworzenia bez wiedzy, dokąd się zmierza, bo wcześniej się tam nie było. Tym jest kreatywność – musi być opcja, żeby coś zbudować. Tymczasem teraz wielu komików zastanawia się, czy ich żart się przyjmie i nie wpędzi ich w kłopoty. To jest śmierć kreatywności.
Taką śmierć prawdopodobnie zgotowało serialowi BBC, skoro nie będzie on dla tej stacji produkowany. A przypominam, że angielskie media mają wieloletnią tradycję w tworzeniu programów kontrowersyjnych i odkrywczych, w których nikt nie patrzył na nadwrażliwe umiejętności obrażania się kogokolwiek. Nie przejdą więc dzisiaj w Hotelu Zacisze takie rzeczy, jak: tępy, irlandzki półgłówek, seksistowskie żarty o cyckach i roznegliżowanych kobietach, przemoc wobec innych narodowości – zwłaszcza Hiszpanów – opinia, że kobiety dzielą jeden mózg z całą populacją, czarnuchy to ci z Indii Zachodnich, reszta to brudasy, a Niemcy to śmierdziele etc. Być może faktycznie przekraczają one granice dopuszczalne dzisiaj, bo przez te lata w Europie dojrzeliśmy do tego, żeby mówić i zachowywać się odpowiedzialnie za własne słowa, i lepiej rozumiemy, czym jest szacunek dla człowieczeństwa innych. Warto jednak każdą taką frazę przeanalizować w sytuacji, gdy została wypowiedziana w całym kontekście żartu sytuacyjnego w szybko zmieniających się warunkach fabularnych serialu. Być może wtedy nawet ci, których te żarty obrażają, zatrzymają swoją złość i się zastanowią, z czego mogą wynikać takie, a nie inne naśmiewania się, i że wcale nie są to twierdzenia aż tak uogólniające dane nacje.
Wolałbym więc, żeby w nowym Hotelu Zacisze John Cleese mógł swobodnie zaśmiać się ze wszystkich, czyli z grubych kobiet, prawicowców, feministek, Putina, gejów, papieża, a nawet Irlandczyków. Nie mam wątpliwości, że zrobiłby to, nie przekraczając granic, poza którymi znajduje się bezmyślne poniżanie drugiego człowieka, tylko czy trafiłby swoją nieco zgorzkniałą postawą wobec świata do młodszych widzów?
Podobne:
Bardziej niż tymi żartami martwiłbym się jednak stwierdzeniem, że nowy Hotel Zacisze będzie antyprogresywnym koszmarem. Stwierdził tak Stuart Heritage z „The Guardian”, powątpiewając, czy John Cleese jest w stanie dać z siebie coś więcej niż narzekanie na otaczający go świat z punktu widzenia starego, zgorzkniałego człowieka. Bo tu nie do końca chodzi o lęk przed obrażaniem mniejszości seksualnych, religijnych czy etnicznych, a wątpliwość, czy nowa obsada będzie w stanie porozumieć się z Cleesem na poziomie dzisiaj podstawowym, a niewątpliwie sposób myślenia młodych ludzi – nawet tych konserwatywnych – jest inny niż wtedy, gdy twórca Monty Pythona był w ich wieku. Stuart Heritage więc słusznie wyraża swoje wątpliwości, czy kręcenie Hotelu Zacisze bez ludzi, którzy kiedyś w nim grali, i z takim, a nie innym stosunkiem Cleese’a do rzeczywistości, będzie odpowiednio odebrane i w ogóle zrozumiane przez widzów. Na tym polega więc ta antyprogresywność, na narzekaniu starego człowieka, jak to kiedyś było, a już nie jest. Z całym szacunkiem, ale nikogo z nowego pokolenia widzów to nie obchodzi, mnie również.
Zapewne jednak aż tak abstrakcyjnie BBC do tego nie podeszło, i tę antyprogresywność uzasadniałoby właśnie tak najprościej – lękiem, że ktoś się obrazi za określenie go „czarnuchem” albo „głupią babą”, albo „zboczonym klechą” nie daj boże z obrazkiem Jezusa w ręku, bo jego krytyka jest na równi teraz niedopuszczalna, co stwierdzenie, że Ukraińcy są narodem bez skazy w stosunku do Polaków. Kończę tekst tym naszym lokalnym wtrętem, bo zawsze byłem zwolennikiem wolności i pewnej zmiany w sposobie mówienia o problemach, mniejszościach czy sytuacjach przemocowych, których nonszalanckie określanie w języku potocznym wynikało z cichej ich akceptacji w rzeczywistości. Jest jednak i druga strona tego medalu, bo bezmyślnie zmuszając innych do zmiany dyskursu, tworzy się taką samą przemoc, wobec której wyraża się tak radykalny sprzeciw. Dlatego dzisiaj jestem w kropce, czy faktycznie śmiać się z tych tytułowych grubych kobiet, gejów i narodowców w imię swojej twórczej wolności, czy tego zakazać właśnie ze względu na szacunek do jestestwa innych. Mam wrażenie, że oba te wyjścia nie są do końca dobre i przyniosą nie to, czego oczekujemy jako wolnościowcy, libertyni i demokraci.