Serialowe uniwersum. Hotel Zacisze
Rok 2016 bezlitośnie odebrał nam wyjątkowo dużo artystów, w tym także ludzi związanych mniej lub bardziej z filmem. Bowie, Wajda, Rickman, Yelchin… Niedawno zmarł Ron Glass znany głównie z Firefly, a parę dni temu ujawniono, że w połowie listopada odszedł w wieku osiemdziesięciu sześciu lat Andrew Sachs, kojarzony głównie z roli Manuela w Hotelu Zacisze. Chociaż później jeszcze dużo pracował, występując między innymi w popularnej brytyjskiej operze mydlanej Coronation Street, dla wielu na zawsze pozostanie niezdarnym, entuzjastycznym Hiszpanem z tej brytyjskiej komedii, w oryginale zatytułowanej Fawlty Towers, gdzie Sachs występował u boku Johna Cleese’a, jego żony Connie Booth oraz Prunelli Scales.
Na sukces serialu nazywanego dzisiaj całkowicie słusznie kultowym złożyło się wiele czynników, ale nie da się zaprzeczyć, że miał w niego spory wkład Sachs, który razem z Cleese’em stworzył na ekranie niezapomniany duet. Grany przez niego Manuel pracuje w hotelu Zacisze prowadzonym przez Basila Fawlty’ego (Cleese) oraz Sybil Fawlty (Scales) przy pomocy Polly (Booth). Basil jest agresywny, niecierpliwy i nie znosi ludzi, a ponieważ musi ich obsługiwać, regularnie się z nimi kłóci i obraża ich. Manuel, który słabo mówi po angielsku, często nie potrafi wykonać najprostszych poleceń Basila i doprowadza go tym do furii. Często mieszają mu się języki, co prowadzi do wielu mniej lub bardziej kuriozalnych pomyłek, z których wszyscy pracownicy hotelu muszą się tłumaczyć przed gośćmi, najczęściej stwierdzeniem, że „on jest z Barcelony”.
W serialu śmieszy przede wszystkim Basil – jego ekscentryczność, złośliwość, frustracja, kombinacje, lizusostwo wobec „wyższych sfer”, strach przed żoną. Chociaż bardzo się stara coś osiągnąć, to jednak plątanina przypadków, pomyłek, nieporozumień i błędów niemal zawsze obraca się przeciwko niemu. Często niedźwiedzią przysługę wyświadcza mu właśnie Manuel – rozmowa z nim przypomina chwilami zabawę w głuchy telefon: w odpowiedzi na każde polecenie Basila uśmiecha się, kiwa głową, z tępym wyrazem twarzy pyta „¿Qué?”, a potem i tak wykonuje zadanie źle.
Inspiracją dla Cleese’a był Donald Sinclair, właściciel hotelu w Torquay, gdzie ekipa Monty Pythona zatrzymała się na czas kręcenia niektórych segmentów Latającego cyrku Monty Pythona. Razem z żoną Connie Booth zostali tam trochę dłużej, żeby lepiej poznać specyficzne „metody” Sinclaira. I w rzeczywistości, gdybyśmy my, widzowie, zatrzymali się w takim hotelu Zacisze, Basil Fawlty doprowadziłby nas do furii. I nawet nie mielibyśmy się komu poskarżyć, bo to on byłby kierownikiem. Ponieważ jednak jest postacią fikcyjną, lubimy go i odrobinę mu współczujemy – zwłaszcza jeśli ktoś miał lub ma w pracy regularny kontakt z klientami. Trudno się na przykład dziwić, że Basil traci cierpliwość, gdy starsza pani bombarduje go absurdalnymi skargami i zażaleniami, ale nie można się z nią porozumieć, bo jest prawie głucha, a nie używa swojego aparatu słuchowego, ponieważ „od tego zużywają się baterie”. Nie wszyscy goście są aż tak męczący, ale nawet tych „normalnych” Fawlty nie traktuje najlepiej. Cleese powiedział zresztą kiedyś złośliwie, że Basil prawdopodobnie uważa, że mógłby bez trudu prowadzić pięciogwiazdkowy hotel, gdyby tylko klienci mu nie przeszkadzali.
Gdyby to był serial amerykański, prawdopodobnie liczyłby sobie dziesięć sezonów, każdy po dwadzieścia odcinków, ze stopniowo spadającą jakością i oglądalnością. Jeśli chodzi o seriale, nie tylko komediowe zresztą, Amerykanie nie znają umiaru. Brytyjczycy zazwyczaj wolą zejść ze sceny, kiedy na sali wciąż jeszcze słychać gromkie oklaski. Hotel Zacisze liczy sobie zatem raptem dwanaście odcinków, ale są za to szczegółowo przygotowane. Connie Booth i Cleese starannie dopracowywali ich scenariusze, pisząc i poprawiając niektóre z nich przez cztery miesiące. Właśnie ta drobiazgowość sprawia, że serial tak dobrze się ogląda – każda kwestia jest przemyślana. Fawlty wplątuje się w niewiarygodne sytuacje, a jego wysiłki, by wyjść z nich z twarzą, zazwyczaj kończą się spektakularnym fiaskiem. Jednak wysoki poziom absurdu sprawia, że właściwie nigdy się za niego nie wstydzimy – jego zmagania z rzeczywistością oglądamy z rozbawieniem, a nie z zażenowaniem.
Chociaż BBC początkowo odrzuciło nadesłany im przez Cleese’a scenariusz, ostatecznie zdecydowano się wyprodukować pierwszą serię. Druga powstała cztery lata później, w 1979. Hotel Zacisze wciąż prowadzi w rankingach najlepszych komedii brytyjskich. Serial właściwie się nie zestarzał i o jego jakości świadczy fakt, że mimo upływu czasu – w tym roku mija bowiem trzydzieści siedem lat od emisji ostatniego sezonu – nieustannie bawi.