Co ma wspólnego UKRYTE ŻYCIE z BRAVEHEART. WALECZNYM SERCEM?
Franz Jägerstätter, austriacki rolnik, popisał się swego czasu nie lada uporem. Podczas gdy w 1943 roku Wehrmacht powołał go ponownie do czynnej służby wojskowej, odmówił złożenia przysięgi wierności Hitlerowi. Trafił za to pod sąd wojskowy i pod zarzutem „sabotowania wysiłku obronnego” został skazany na śmierć. Mógł tę niekorzystną dla siebie sytuację łatwo odwrócić. Wolał jednak wytrwać w swych przekonaniach, wierząc, że słowa, zwłaszcza te wypowiedziane, mają olbrzymie znaczenie. Tak stał się męczennikiem, a dla Terrence’a Malicka inspiracją do snucia kolejnej filmowej opowieści o sile ludzkiej wiary.
Podobne wpisy
Nie jeden tylko Franz umierał za swoje przekonania. Wydarzenia ukazane w Ukrytym życiu przywiodły mi na myśl dwa nie mniej symptomatyczne przypadki męczeństwa. Taki Tomasz More na przykład, żyjący w XVI wieku polityk, członek Izby Lordów i kanclerz królewski, nie chciał uznać rozwodu Henryka VIII z Katarzyną oraz jego zakusów w kierunku Anny Boleyn. Dobrze obeznany w prawie kościelnym More wiedział, że unieważnienie małżeństwa leży w tym wypadku jedynie w rękach papieskich. Ówczesny następca św. Piotra, Klemens VII, był jednak zdecydowanie przeciwny rozwodowi króla. Co zrobił Henryk VIII? Sam mianował się głową Kościoła Anglii. More jako jedyny z wysoko postawionych urzędników państwowych nie złożył przysięgi supremacji, uznającej króla za głowę Kościoła, dlatego został osadzony w Tower of London. More musiał wierzyć, że słowa mają znaczenie, ponieważ konsekwentnie milczał, co rzecz jasna uznano za trwanie w decyzji. Wyrok śmierci był nieuchronny. Wydarzenia te stały się kanwą filmu Oto jest głowa zdrajcy z 1966 roku, który to przy tej okazji serdecznie polecam.
Kolejnego filmu, który chciałem przypomnieć, nikomu już specjalnie polecać nie muszę, ponieważ raczej wszyscy dobrze go znają. Waleczne Serce Mela Gibsona to filmowa historia Williama Wallace’a, narodowego bohatera Szkocji, przywódcy powstania przeciwko Anglii. Spośród wielu wyjątkowych, zapadających w pamięci scen Walecznego Serca przytoczę jedną, która idealnie pasuje do kontekstu tej wypowiedzi i która zawsze najbardziej mnie porusza. W odróżnieniu od milczenia dwóch wcześniej przytoczonych bohaterów jest to moment użycia przez Wallace’a konkretnego słowa, ale zgoła innego od tego, które było wymagane. Po ciężkich bitwach i przepychankach siłowych z angielskim królem, po zdradach i zaprzepaszczonych nadziejach bohater grany przez Mela Gibsona trafia w końcu na stół tortur, na którym posłuszeństwo ma bólem wymusić na nim kat. Jego cierpienie może się skończyć, jeśli tylko poprosi o litość, czego też domaga się skandujący tłum. William owszem, wypowiada słowo, niejako ostatkiem sił, ale to nie „litość”, a gromkie „wolność” wydobywa się z jego trzewi.
Franzowi z Ukrytego życia proponowano wolność za złożenie jednego podpisu. On jednak odparł wówczas niewzruszony, że właśnie teraz, nie musząc podpisywać tego, co się mu proponuje, nie musząc mówić tego, co się od niego wymaga, czuje się w pełni wolnym. Jest to postawa, która przywodzi mi na myśl stojącego przed obliczem Heroda niejakiego Jezusa z Nazaretu, określającego się mianem Króla Żydowskiego, który nie chciał bronić własnych racji, nie w głowie mu było odpieranie ataków i oskarżeń, doprowadzających do wyroku śmierci. On wolał milczeć, będąc wiernym własnym przekonaniom i ideałom. Wiedział bowiem, że jeśli człowiek ma wolną wolę, to jest za dokonywane wybory w pełni odpowiedzialny. Ci wszyscy bohaterowie, o których tu opowiedziałem, mają jedną cechę wspólną – niczym kozły uparcie stoją przy swoich racjach nawet wówczas, gdy widmo śmierci za przekonania staje się realne. Adwokat Franza przekonywał go przecież, że nikt nie ma zamiaru wpływać na jego myśli – wystarczy, że wypowie stosowną formułę, a co zostanie z tego w jego sercu, niezmiennie będzie jego. Ale Franz wiedział, że wypowiedzenie tego jednego słowa oznacza podpisanie paktu z samym diabłem. Oznacza sprzeniewierzenie się samemu sobie.
Dziś, w świecie upadku ideałów, w świecie pozbawionym krzty honoru i godności, przepełnionym fałszem, taka postawa jawi się jako wyraz dalekiej naiwności, wręcz nieodpowiedzialności względem rodziny i bliskich. Nie zapominajmy bowiem, że przecież na każdego z tych bohaterów czekała w domu kochająca rodzina. Należy sobie jednak zadać pytanie, czy Franz zdołałby spojrzeć w oczy swoim córkom w momencie pytań o to, jakiego wyboru dokonał. Cel uświęca środki? Pewnie tak. Bohater filmu Terrence’a Malicka wolał jednak umrzeć, stanowiąc przykład odkrywania w sobie potencjału do świętości, stanowiąc wzór dla żony i córek, niż żyć w zdradzie z własną duszą. Nie wiem, jakiego wyboru ja bym dokonał, nie umiem sobie nawet wyobrazić ciężaru tej sytuacji. Wiem jednak, że wolna wola to ogromna odpowiedzialność. Wiem, że słowa mają wagę. Wiem też, że za każdym razem, gdy pomyślę o Franzu i innych podobnych mu męczennikach, coś się we mnie kruszy. Jakby z wnętrza dobijał się do mnie zapomniany, głęboko ukryty głos, szepczący mi do ucha te same słowa, które Franz usłyszał od swej żony w dniu ich ostatniego pożegnania:
Cokolwiek zrobisz, cokolwiek się stanie – jestem z tobą.