Afera wokół DZIEWCZYN Z DUBAJU. Ogrodnik punktuje Sadowską, gdy ta ODKLEJA SIĘ od rzeczywistości
Niemała aferka się nam ukręciła na naszym poletku. Polski show-biznes zatrząsł się w posadach, bo Dawid Ogrodnik śmiał zaatakować kobietę – Marię Sadowską i jej film Dziewczyny z Dubaju. Nie jest mi jej szkoda, a panu Ogrodnikowi gratuluję celności spostrzeżenia.
Kilka dni temu stacja TVN skupiła swoje kamery na gali Bestsellerów Empiku. To taka imprezka, na której nagrody dostają ci, których twory najlepiej się sprzedały, niezależnie od ich jakości. Nagradzano literaturę, muzykę i rzecz jasna film. Jedną z laureatek była Maria Sadowska, która otrzymała nagrodę za Dziewczyny z Dubaju. Pamiętacie ten film? Tak, dokładnie. To ten o kobietach lekkich obyczajów, które stają się damami do towarzystwa arabskich szejków. Z własnego wyboru, dodajmy. Film zwyciężył w kategorii kina polskiego.
Otrzymująca wyróżnienie Maria Sadowska świecąca przy mównicy razem z Dodą, producentką filmu, postanowiła nadać swemu przemówieniu wymiar społeczny i podkreślić, jak ciężko w branży mają przedstawicielki płci pięknej:
O kobietach zawsze mówiło się, że niech robią filmy, ale takie małe, skromne, na dwóch aktorów, festiwalowe kino, tymczasem okazuje się, że mamy jednak szansę zdobyć też box office i „zrobić” wysokie budżety. Chciałam powiedzieć, że kobiety potrafią i potrafią też być solidarne, dlatego też zaprosiłam tutaj Dodę, która jest moją producentką i z którą razem zrobiliśmy ten film.
Słowa te nagrodzono, a jakże, oklaskami, ale niedługo po nich niejaki Dawid Ogrodnik postanowił się do nich odnieść, dając Marii Sadowskiej do zrozumienia, w jak wielkim jest błędzie. Aktor, wręczając nagrodę w kategorii filmowego odkrycia, powiedział z wyraźnym przekąsem:
Chciałem tylko powiedzieć, że wydaje mi się, że kobiety robiły już filmy wysokobudżetowe. Niejaka Agnieszka Holland, Ania Kazejak, która tutaj siedzi. Ale co do jednego mogę się zgodzić: na pewno nie w tak dyskryminujący rolę kobiety sposób.
Maria Sadowska nie zdołała przełknąć tych słów i postanowiła wylać cały swój żal na swoim instagramowym profilu.
Pan Dawid Ogrodnik swoją wypowiedzią udowodnił właśnie to, o czym cały czas chcę opowiadać. Kobieta odnosi sukces – dostaje nagrodę i już za chwilę musi się znaleźć ktoś, kto to osiągniecie deprecjonuje i podcina jej skrzydła. My kobiety jesteśmy wciąż poddawane surowej ocenie. Pan Ogrodnik, oceniając publicznie mój film jako dyskryminujący, sam zdyskryminował mnie oraz wszystkie jego twórczynie.
W dalszej części wypowiedzi Sadowskiej jest sugestia, że pan Ogrodnik najwyraźniej nie zrozumiał jej słów. Cóż, mogę tylko powiedzieć, że pani Sadowska także nawet na moment nie pochyliła się nad sensem wypowiedzi pana Ogrodnika. Mamy tu zatem kolejny, typowy przykład odklejenia od rzeczywistości, tkwienia w celebryckiej bańce, i nieposiadania chociażby odrobiny dystansu do krytyki i nieprzychylnych opinii płynących od ludu.
Krótka piłka
A teraz krótko, co sądzę o tym ja. Sprawa jest stosunkowo prosta. Dawid Ogrodnik w sposób celny zwrócił uwagę na hipokryzję bijącą z wypowiedzi Marii Sadowskiej. Jest rzeczą niewyobrażalnie idiotyczną, że film, który w sposób dosłowny traktuje o, cóż, kurwieniu się (przepraszam, nie uważam, by stosowanie w tym wypadku eufemizmu było na miejscu), zostaje wykorzystany jako feministyczny sztandar, podparty w dodatku tak nieprawdziwym hasłem. To trochę tak, jakby lis przemawiał w imieniu kurnika, chcąc walczyć za wyznawane w nim wartości i inne jaja.
Pani Mario, przykro mi, ale nie przeciera Pani żadnych szlaków. Nie jest Pani jedyną reżyserką, która wcześniej pokazała problemy kobiet – umiejętnie ten temat sprzedając i zostając za to docenianym. To nie pierwszyzna w Polsce, a już tym bardziej na świecie. I niestety, ale Pani poprzedniczki robiły to lepiej i na pewno z większą klasą. Pani film to obliczona pod najniższe gusta szmira i dorabianie do niego jakiejkolwiek ideologii wygląda kuriozalnie. Po Dziewczynach z Dubaju idzie Pani w zaparte, serwując nam Pokusę uderzającą w analogiczne tony. Gdzie, ponownie, walcząc z rzekomym uprzedmiotowieniem kobiety, paradoksalnie owo uprzedmiotowienie się wzmacnia, wręcz gloryfikuje.
Pani Mario, polecam seans Fortepianu Jane Campion w ramach ukojenia emocji i nabrania do tematu kobiecości nieco więcej ogłady. A do samej siebie – dystansu. Wyjdzie to wszystkim na dobre.