search
REKLAMA
Artykuł

ŻYWOT BRIANA. 40 lat od premiery

Janek Brzozowski

17 sierpnia 2019

REKLAMA

Wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. Graham Chapman zagrał rolę życia, stworzył na ekranie niezapomnianą postać zagubionego, niejako „wrzuconego w życie” Briana, którego sukcesywnie spotykają kolejne nieszczęścia. Decyzja Pythonów była jednak bardzo ryzykowna – Chapman zmagał się w tamtym czasie z poważnym problemem alkoholowym. Jego ówczesny partner, David Sherlock, wspomina, że komik potrafił wypić dwie lub nawet trzy butelki ginu dziennie. Komplikacje związane z alkoholizmem Chapmana dały się we znaki jego kolegom już podczas pracy nad Świętym Graalem. Graham miał wówczas notorycznie upijać się w nocy, a w ciągu dnia mylić kwestie oraz buntować się przeciwko decyzjom duetu reżyserskiego, który składał się przecież z jego bliskich przyjaciół. Przed przystąpieniem do realizacji kolejnego pełnometrażowego filmu Brytyjczyk postanowił jednak odstawić alkohol i urządził sobie prywatny odwyk, co bardzo pozytywnie wpłynęło na jego kreację aktorską.

Żywot Briana wywołał niesamowicie duże poruszenie na całym świecie jeszcze przed oficjalną premierą, która odbyła się 17 sierpnia 1979 roku w Nowym Jorku. Organizowano protesty mające na celu powstrzymanie filmu Pythonów przed ujrzeniem światła dziennego. Ulicami miast przechodziły demonstracje, w których ramię w ramię maszerowali katolicy, żydzi i protestanci, księża, rabini i pastorzy – niemalże wszyscy poczuli się urażeni, choć na dobrą sprawę nikt Żywota Briana nie widział. „Wiele potrzeba, żeby zbliżyć do siebie tych ludzi, a my dokonaliśmy tego w bardzo prosty sposób – obrażając ich wszystkich za jednym zamachem. W Variety zamieszczono artykuł na całą stronę opisujący te protesty i każda z religii dostała parę kolumn na przyznanie, że niestosowność tego, co zrobiliśmy, to coś, z czym wszyscy się zgadzali. To było zajebiste” – wspomina w swojej książce Terry Gilliam. Prym w protestach na Wyspach, w ojczyźnie większości Pythonów, wiodła Mary Whitehouse kierująca wpływową organizacją Nationwide Festival of Light. To głównie dzięki jej usilnym staraniom oraz listownym naciskom tysięcy jej stronników premiera Żywota Briana zablokowana została między innymi w Swansea, Whitehaven, Harrogate i Kornwalii. Co ciekawe, kontrowersyjnego filmu nie można było obejrzeć też w żadnym kinie na terenie Norwegii. Norwescy fani Monty Pythona musieli więc jeździć na seanse aż do Szwecji! Sytuacja wydała się twórcom Latającego cyrku na tyle komiczna i absurdalna, że szybko obrócono ją w doskonały żart i zaczęto reklamować film w Skandynawii jako „tak zabawny, że zakazano go w Norwegii”.

Sam miałem niebywałe szczęście obejrzeć Żywot Briana po raz pierwszy w kinie dwa lata temu. Doświadczyć tego niesamowitego, brytyjskiego humoru, tych fantastycznych skeczy (kamienowania, sepleniącego Piłata, Bigusa Dickusa, kompletnie niespodziewanego przelotu kosmitów, jedynego słusznego suicide squadu czy wreszcie ikonicznej piosenki zaintonowanej w ostatniej scenie filmu przez wiszącego na krzyżu Erica Idle’a) w towarzystwie kilkudziesięcioosobowej grupy obcych sobie ludzi, w ciemnym pomieszczeniu i na dużym ekranie – niepowtarzalne, absolutnie bezcenne przeżycie.

Kilka dni temu, na potrzeby napisania tego tekstu, odświeżyłem sobie Żywot Briana na kanapie przed telewizorem. Drugi seans dostarczył mi sporo radości (pomimo tego, że doskonale pamiętałem niemalże wszystkie gagi) i uświadomił, jak bardzo mylili się przeciwnicy tego filmu w 1979 roku i jak bardzo mylą się dzisiaj, nazywając go bluźnierczym. Jedyną grupą, która powinna czuć się urażona po obejrzeniu filmu Pythonów, nie są ani katolicy (do których zresztą zalicza się autor), ani żydzi, ani protestanci, ani muzułmanie. Są nią półgłówki nieposiadające własnego zdania, oszołomy ślepo podążające za tłumem, które z powodzeniem mogłyby walczyć o tytuł „arystokratycznego głupka roku” ręka w rękę z pięcioma upośledzonymi uczestnikami słynnego skeczu. To z ludzi niemyślących śmieją się w Żywocie Briana Graham Chapman, John Cleese, Terry Gilliam, Eric Idle, Terry Jones i Michael Palin, a my od czterdziestu lat śmiejemy się wraz z nimi.

Janek Brzozowski

Janek Brzozowski

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA