search
REKLAMA
Ranking

ZŁE SCENY W DOBRYCH FILMACH (i jedna dobra w złym)

Jacek Lubiński

13 kwietnia 2018

REKLAMA

Długi metraż nie rozpieszcza filmowców. Aby film działał, wszystko musi się w nim dodawać, a każda scena nie tylko powinna uzupełniać się z pozostałymi, ale też mieć swoje uzasadnienie. Nie zawsze się to udaje. Stąd w wielu dobrych filmach zdarzają się sceny budzące wątpliwości – czasem czysto estetyczne, innym razem natury moralnej. Bywa, że jedynie się na nich lekko zniesmaczymy, ale też potrafią położyć się cieniem na całym odbiorze produkcji. Poniżej skromny wybór kilku takich niewypałów twórczych, dla równowagi uzupełniony przykładem zaskakująco dobrej sekwencji ze słabego filmu. Oczywiście czekamy również na dalsze przykłady w komentarzach.

Bad Boys

Kanapka story

W pewnym momencie tego – było nie było kultowego – akcyjniaka następuje wyciszenie, w trakcie którego policjant i jedyny świadek krwawych wydarzeń przeglądają pliki. Poczciwy Marcus jest głodny, więc zajada kanapeczkę. A będąca pod jego protekcją Julie zaczyna mu to wypominać, przywołując historyjkę o biednej krówce, która kiedyś hasała sobie po łączce. Cała ta wymiana zdań nie ma najmniejszego sensu, a i humoru w niej jak na lekarstwo. I tak na chwilę film akcji zamienia się w maszynkę do promowania wegetarianizmu. Bo przecież tego właśnie każdy widz oczekuje w przerwie pomiędzy strzelaninami i pościgami. NOT!

 

Butch Cassidy i Sundance Kid

Piosenka i Oscar

W 1970 roku na ten sympatyczny western spłynął deszcz nagród z czterema nagrodami Amerykańskiej Akademii łącznie. Jeden Złoty Rycerz powędrował do twórców za piosenkę Raindrops Keep Fallin’ on My Head, która zyskała ogromną popularność i szybko weszła do klasyki. Nie ma się co dziwić, bo to fajna, chwytliwa nuta. Cały sęk w tym, że do reszty filmu pasuje jak pięść do nosa – pojawia się bowiem nie w czołówce lub na napisach początkowych, jak nakazywałaby logika. Lecz we wrzuconej od czapy w sam środek Dzikiego Zachodu scenie rodem z musicalu, gdzie jeden z tytułowych bohaterów popisuje się przed kobitą swoim talentem wokalno-kaskaderskim. Mało tego! Rzeczony hit Paul Newman wykonuje, jadąc na… rowerze. To się nazywa kompletne zabicie jakiegokolwiek klimatu i stylistyczny dysonans!

 

Przebudzenie Mocy

Ucieczka potwora

Co prawda siódmy epizod Gwiezdnych wojen wzbudził mieszane uczucia, ale to solidne kino rozrywkowe. Najwyraźniej jednak reżyser J.J. Abrams nie byłby sobą, gdyby do tej sagi nie wrzucił jednego ze swoich znaków rozpoznawczych. I nie, nie chodzi o nachalną grę światłami, tylko o wymyślne, rzucające się na wszystkie strony monstra – w tym wypadku zapewne jakiś odrzucony projekt z konkurencyjnego Star Treka. Ni stąd, ni zowąd dostajemy więc całą sekwencję z brzydalem o nazwie rathtar, który demoluje oraz zjada wszystko i wszystkich wokół. Podstarzały Harrison Ford i spółka próbują przed nim uciekać, a na koniec dosłownie rozbryzgują delikwenta na szybie Sokoła Millennium. Całość jest fabularnie ni przypiął, ni wypiął i ogląda się ją równie żenująco, jak opisuje. I pomyśleć, że zamiast niej, można było po prostu wkleić do filmu jakieś cycki. O, na przykład takie:

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA