search
REKLAMA
Pro/Contra

ZIMNA WOJNA. Za i przeciw polskiemu kandydatowi do Oscara

REDAKCJA

24 lutego 2019

Zimna wojna
REKLAMA

PRO

Może zacznę od tego, w czym zgadzam się z moim przedmówcą. Jest to na pewno pochwała dla aktorstwa Tomasza Kota i Joanny Kulig. Na ekranie para zagrała wyraziście, była pełna pasji, szargana sprzecznymi emocjami. Swoją grą wypełniali każdy kadr, a każdy gest czy ekspresja wydawały się dokładnie zaplanowane. Może i nominacja oscarowa dla ekranowej Zuli była zapowiadana trochę nad wyraz, ale moim skromnym zdaniem nasza rodaczka poradziła sobie sto razy lepiej niż wyróżniona Yalitza Aparicio, aktorka odgrywająca główną rolę w obrazie Roma, która przez cały film ma na twarzy jedną, tę samą kamienną maskę. Ale to kwestia do omówienia innym razem. Wspomniana warstwa audiowizualna filmu jest zdecydowanie najmocniejszym punktem dzieła. Prezentuje się bardzo elegancko, co jedynie dowodzi, że do każdego kadru Łukasz Żal oraz Paweł Pawlikowski podchodzili z ogromną czułością i pietyzmem. Obrazy Zimnej wojny można spokojnie wieszać na ścianach wystaw artystycznych czy też nad biurkiem, żeby inspirowały i dodawały weny. Podczas pierwszego seansu zaintrygowały mnie również tak niespotykane połączenia muzyczne. Pieśni folkowe przeplatane stonowanym, miękkim jazzem czy rock’n’rollem to mieszanka, obok której trudno przejść obojętnie.

Zgodzę się również, iż Zimna wojna nie jest filmem wybitnym. Cierpi przez niektóre niedociągnięcia, na przykład bardzo kiczowate zakończenie, ale w całokształcie prezentuje się jako film piękny oraz ważny, także dla polskiej kinematografii, i nie chodzi tu tylko o międzynarodowy rozgłos. Po pierwsze: „Tymczasem Pawlikowski zupełnie zabija dramaturgiczną siłę drzemiącą w swoim filmie, wykorzystując formę epizodyczną w sposób, w który używać się jej nie powinno”. To jest chyba główny zarzut, jaki przeciwnicy filmu wysuwają Pawlikowskiemu. I jak potrafię zrozumieć, że fragmentaryczność akcji nie każdemu przypasuje, tak uważam, że w omawianym dziele zagrało to świetnie. Film przedstawia burzliwy związek bohaterów na przestrzeni 15 lat, reżyser zatem odbiera nam tę przyjemność podziwiania powoli rodzącej się miłości i namiętności. Pokazuje jedynie wybrane, przełomowe etapy związku Wiktora i Zuli. Dzięki tej narracji widz może zaobserwować, jak związek kochanków rozwija się w różnych okolicznościach – historycznych czy obyczajowych. Jak zmieniają się w końcu sami bohaterowie oraz dlaczego ich uczucie uparcie nie chce wygasnąć. Ważne jest tutaj podkreślenie szkodliwego wpływu politycznych zawirowań na uczucie kochanków. Kochanków, których było zapewne więcej, przez co historia zyskuje na uniwersalności. Dlatego ukazanie relacji bohaterów w różnych momentach dziejowych uważam za tak trafne. Gdyby skupić się na jednym konkretnym momencie ich związku, film szybko by się skończył lub nigdy nie rozwinął. Ponadto film działa na zasadzie ciągłych niedopowiedzeń, które dodatkowo wprawiają w ruch wyobraźnię widza. Podkreśla to także beznadzieję związku bohaterów.

zimna wojna Pawlikowski

Po drugie: „Miłość bohaterów okazuje się bowiem niezwykle sztuczna, pretekstowa i całkowicie niewiarygodna. W tych krótkich chwilach, w których zakochani mogą nareszcie być razem, praktycznie w ogóle nie ma pasji, namiętności, okazywania sobie szczerego uczucia, zainteresowania czy dotychczasowej tęsknoty”. Historia Wiktora i Zuli nie jest do bólu wiarygodna. Paweł Pawlikowski postawił sobie za cel ukazanie tragicznej, toksycznej miłości, która w tym swoim bezsensie, braku pasji i namiętności, latach rozłąki skrywa w sobie piękno, poetyckość i wynikający z niej niezrozumiały upór. Kreacje głównych bohaterów świecą przykrą pustką i bezradnością, ale jednocześnie tli się w nich ta ostatnia iskierka, która każe im być razem. Mimo wszystko. To jest owo ciepło tlące się wśród chłodu zimnej wojny. Być może i uczucie Wiktora oraz Zuli nie powinno być rozpatrywane w granicach miłości, ale pewnego oporu, przeciwstawiania się światu. Może to dawno przestała być miłość, a zostało jedynie zakłamywanie rzeczywistości. Brzmi to ckliwie i zdaję sobie sprawę, że takiej naiwnej historii nie kupią wszyscy. Ale niepoprawni romantycy i wrażliwcy już jak najbardziej. Wierzę, że to dla nich jest ten film.

Nie każę nikomu obejrzeć Zimnej wojny raz jeszcze czy zmienić zdania na jej temat. Film Pawlikowskiego broni się sam, a i kilku hejterów mu nie zaszkodzi, bo murem stoi za nim ogromna większość. Przyda się też ostudzenie emocji, gdyż nawiedzają mnie mroczne obawy, że film Pawlikowskiego wróci z Ameryki bez statuetek. Bądź co bądź, czas najlepiej zrecenzuje to dzieło i pokaże za kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat, czy jego sława się uchowa.

Maja Budka

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA