ZEZOWATE SZCZĘŚCIE OBYWATELA PISZCZYKA. Arcydzieło Munka i jego sequel
Jan Piszczyk od zawsze się udzielał. Z marnym skutkiem próbował zrobić “karierę” od najmłodszych lat. Jednak ani harcerstwo, ani wojsko, ani inne podejmowane przez niego próby zaistnienia w społeczeństwie nie należały do udanych. Po wojennej zawierusze i powstaniu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, Piszczyk łudził się, że w końcu zaczyna się do niego uśmiechać szczęście. Nic bardziej mylnego.
Koniec końców dryfując i szukając swojego miejsca na ziemi wylądował w więzieniu. Wielkie polskie kino z niezapomnianą kreacją Bogumiła Kobieli. Film sprawdza się zarówno jako komedia (momentami nawet slapstickowa), jak i dramat jednostki, która próbując przetrwać w spokoju i stabilizacji dostosowuje się do aktualnej sytuacji politycznej. Co ciekawe, dzięki Munkowi nie da się nie polubić Piszczyka Jana, który jest autentycznym poczciwiną, a jego zachowanie typu “chorągiewka na wietrze” nie zostało ukazane w formie szyderstwa czy ośmieszenia, lecz ciepłej choć gorzkiej historii. Samo Zezowate Szczęście można odczytać jako próbę dyskusji z wzorem polskiego umęczonego bohatera romantycznego, który na szalę kładzie życie swe dla Dobra Wszelakiego i Ojczyzny.
Jan Piszczyk, oburzony rzekomo niezgodną z prawdą historią jego życia zawartą w filmie Zezowate Szczęście, po wyjściu z kina opowiada własną wersję. Poznajemy jego losy z lat 1952-1960. Burzliwe losy. Pobyt w więzieniu zostaje przerwany amnestią w 1956 roku, a wolność nie jest sielanką. Poznana przez Piszczyka Renata, córka partyjnego notabla, wplątuje go w walkę z systemem. Mają się ku sobie, jednak niefortunna sytuacja burzy związek. Zrozpaczony bohater po jakimś czasie dowiaduje się, że zostanie ojcem. Próbuje wrócić i zająć się utrzymywaniem rodziny. Jednak kolejna manifestacja, w której bierze udział kończy się wyrokiem i kolejną odsiadką. Film to koncert gry niezawodnego Jerzego Stuhra, który trochę inaczej sportretował postać Piszczyka niźli Kobiela. W jego interpretacji to człowiek owszem poczciwy, ale bardziej pewny siebie, zdecydowany, choć wciąż ulegający wpływom. Typowa „ofiara losu”, której pech nie opuszcza. Obraz Andrzeja Kotkowskiego jest próbą rozliczenia z okresem poststalinowskim, satyrą polityczną pozbawioną sympatycznego sznytu, ciepła i lekkości pierwszej części. Mimo różnicy klas wciąż warto ten całkiem udany film obejrzeć.
Podobne wpisy
Ciekawostki:
Scenariusz pierwszego filmu oparto na powieści Jerzego Stefana Stawińskiego pt. Sześć Wcieleń Jana Piszczyka. Drugi film powstał na podstawie powieści Smutnych Losów Jana Piszczyka Ciąg Dalszy tego samego autora, który jednocześnie był scenarzystą w obu przypadkach (przy Obywatelu Piszczyku pomagał mu reżyser).
Przy Zezowatym Szczęściu współpracował z reżyserem sam Roman Polański, który zagrał też w filmie małą rólkę korepetytora Joli.
Jedyną postacią poza samym Piszczykiem, która pojawiła się w obydwu częściach był ojciec głównego bohatera – Cezary. W Zezowatym Szczęściu grał go Aleksander Dzwonkowski, a w Obywatelu Piszczyku Zygmunt Fok.
W sequelu pojawia się postać pisarza Stawińskiego (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa). Zagrał ją Andrzej Blumenfeld.
W Obywatelu Piszczyku wykorzystano fragmenty Zezowatego Szczęścia.
Czy będzie kolejna część? W czasach, kiedy w Polsce powstają takie a nie inne filmy, na trzecią część chyba nie mamy co liczyć. A szkoda, bo z chęcią takiego bohatera zobaczyłbym we współczesnych realiach, tyle, że pewnie byłby za stary.
Tekst z archiwum film.org.pl