Zagrali FATALNIE i się do tego PRZYZNAJĄ
Gwiazdy Hollywood mają nierzadko ekscentryczne podejście do swoich występów. Adam Driver oraz Andrew Garfield omijają szerokim łukiem seanse filmów, w których występują, irytując się jedynie kolejnymi potknięciami, które zauważają. Julianne Moore przyznaje zaś, że nawet uroczyste premiery swoich produkcji skreśla z harmonogramu. Joaquin Phoenix uważa, iż oglądanie siebie na ekranie może jedynie zubożyć jego przyszłe występy. Większość gwiazd ogląda jednak owoce swojej pracy, niekiedy siląc się na niezwykle krytyczne oceny. Złych aktorskich występów zaś nie brakuje, czego dowiadujemy się albo z bezpośredniej obserwacji, albo z recenzji bezlitosnych krytyków. Gdy jednak aktor sam publicznie postanawia skrytykować swój występ, jest to wyraźny sygnał, że musi być naprawdę źle. A być może to jedynie nadmierna gwiazdorska skromność? Przyjrzyjmy się zatem aktorom, którzy byli na tyle odważni, by wziąć odpowiedzialność za swoje nieudane występy.
Halle Berry, Kobieta-Kot
Amerykanka już nigdy dla nikogo nie zamiauczy. Nic zaskakującego – odebranie Złotej Maliny dla najgorszej aktorki roku za tytułową rolę w osławionej Kobiecie-Kocie nie było zapewne najmilszym momentem w karierze Berry. Artystka, która bezsprzecznie rozbudzała wyobraźnię widzów, występując w lateksowym kombinezonie kotki, nie dała jednak najlepszego popisu aktorskiego, z czym sama się zgodziła. Kobieta podczas odbierania Złotej Maliny była w naprawdę wyśmienitym humorze. Weszła na scenę ze swoją oscarową statuetką, którą otrzymała 3 lata wcześniej za rolę w Czekając na wyrok. Przyznała, że „nie wygrywa się takiej nagrody bez pomocy wielu ludzi”, toteż podziękowała Warner Bros. za „obsadzenie jej w takim gównie”. Pozdrowiła również resztę obsady, żartując: „Aby dać tak zły popis aktorski jak mój, trzeba mieć wokół siebie naprawdę złych aktorów”.
Daniel Radcliffe, Harry Potter i Książę Półkrwi
Choć Daniel Radcliffe za wszelką cenę stara zdystansować się od postaci Harry’ego Pottera, grając w coraz to ciekawszych i odmiennych produkcjach, w zbiorowej świadomości widzów zapisał się głównie jako nastoletni czarodziej w okrągłych okularach. Nie ma się czemu dziwić – aktor wcielił się w ową rolę w aż ośmiu głośnych filmach na przestrzeni równo 10 lat, w ciągu których podziwiano kolejne aktorskie szlify Anglika. Okazało się, że Radcliffe ma nie tylko swój ulubiony występ, ale i najbardziej znienawidzony. W wywiadzie dla “Daily Mail” wyznał: „Trudno jest mi oglądać film Harry Potter i Książę Półkrwi, bo po prostu nie jestem w nim dobry”. Aktor dobitnie stwierdza: „Nienawidzę tego, gram w tym filmie na jedno kopyto i dostrzegam, że byłem po prostu bezkrytyczny wobec siebie i przez to nie udało mi się przekazać swoich intencji”. Aktor przyznał również, że od kiedy uświadomił sobie, że nie musi chodzić na premiery i oglądać siebie na ekranie, woli tego nie robić. Wyjątkiem jest 5. część Harry’ego Pottera – Zakon Feniksa, którą mężczyzna uznaje za najlepszą.
Kate Winslet, Titanic
Choć nam kreacja Rose ze słynnego filmu Jamesa Camerona wydaje się wręcz kultowa i nieśmiertelna, aktorka zdecydowanie wolałaby ją powtórzyć. Na największą krytykę Kate pozwoliła sobie w wywiadzie dla “Telegraph” w 2012 roku, tuż przed światową premierą Titanic 3D w Royal Albert Hall w Londynie. Aktorka, która swojej filmowej bohaterce zawdzięcza nominację do Oscara, nie szczędziła sobie kąśliwych uwag, mówiąc: „Nawet mój amerykański akcent, nie mogę go słuchać, jest okropny. Mam nadzieję, że teraz jest lepszy. Brzmię po prostu tragicznie, mimo wszystko aktorzy zawsze są samokrytyczni. Oglądając Titanica, jednak w kółko powtarzałam sobie w głowie »O Boże, chciałabym to powtórzyć«”. Dodała również: „Od dawna nie oglądałam filmu w całości. Widziałam jedynie niektóre fragmenty, ale potrafię dostrzec, że to zupełnie inna ja. Wyglądam dużo młodziej, a nasze aktorstwo bardzo się zmieniło, mam nadzieję, że na lepsze”.
Shia LaBeouf, Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki
Shia LaBeouf nie jest aktorem, który trzyma swoje uwagi dla siebie. Otwarcie skrytykował Transformers: Zemstę upadłych z 2009 roku, kwitując film, w którym wystąpił, słowami: „Została z tego jedynie garść walczących robotów”. Nie oszczędził także Indiany Jonesa i Królestwa Kryształowej Czaszki, zrzucając odpowiedzialność za porażkę filmu również na swoje barki. Aktor pojawił się w Cannes w 2010 roku, aby promować film Olivera Stone’a Wall Street: Pieniądz nie śpi. Nie dało się jednak pominąć tematu poprzedniej głośnej roli aktora, Mutta Williamsa, toteż LaBeouf postanowił podzielić się z prasą kilkoma uwagami na temat występu w, jego zdaniem, spartaczonym filmie Spielberga. Jak podaje “Los Angeles Times”, aktor wyznał: „Czuję się tak, jakbym swoim występem zrujnował dziedzictwo, które tak wielu ceniło i kochało”. Dodał również: „Możesz robić małpie cyrki na planie, możesz winić scenarzystę, możesz nawet winić Stevena Spielberga. Fuchą aktora jest jednak nadać filmowi życie, wprawić zębatki w ruch, a ja po prostu tego nie umiałem. Więc to moja wina. Proste”.