NAJGORSZE filmy oryginalne NETFLIXA
Netflix jest bez dwóch zdań największym portalem streamingowym na świecie. Jego ofertę zasilają setki tytułów rocznie – zarówno filmów pełnometrażowych, jak i seriali. Gros z nich to produkcje „Originals”, które tworzone są specjalnie z myślą o wirtualnych, netfliksowych półkach. Niestety, duża część tych projektów to, eufemistycznie mówiąc, produkty wątpliwej jakości. Mam tutaj na myśli szczególnie pełnometrażowe filmy fabularne, które potentatowi streamingowemu wychodzą zdecydowanie najgorzej. W tym zestawieniu postanowiłem zebrać te najbardziej rozczarowujące, nieudane, żałosne i tandetne. Wszystko po to, abyście wy nigdy nie musieli ich oglądać.
Bez słowa
Czwarty pełnometrażowy obraz Duncana Jonesa, ale pierwszy zrealizowany we współpracy z Netfliksem. Przyznam szczerze, że po twórcy Moon oraz Kodu nieśmiertelności spodziewałem się czegoś naprawdę dobrego i ambitnego. Po obejrzeniu Bez słowa wprost odebrało mi mowę z rozczarowania. Śmiesznie banalna fabuła, zagubiony i nijaki Alexander Skarsgård na pierwszym planie, beznadziejne zakończenie – to tylko niektóre z wielu wad tego filmu. Szkoda, bo wizualnie Bez słowa prezentuje się znakomicie i aż chciałoby się umieścić w tym pełnym neonów, prześlicznym świecie lepszą, ciekawszą historię. Niestety Duncan Jones najwyraźniej zatrzymał się na poziomie swojego poprzedniego dzieła – Warcraft: Początek – i skutecznie zapomniał, jak się kręci dobre kino.
Bright
Po kompletnie nieudanym Legionie samobójców David Ayer zdecydował się na współpracę z Netfliksem i realizację Bright. Amerykańska firma wyłożyła na nowe dzieło reżysera Furii astronomiczną wówczas kwotę dziewięćdziesięciu milionów dolarów. Czy było warto? Oczywiście, że nie. Bright rozczarowuje, podobnie jak Bez słowa, przede wszystkim pod względem fabularnym. Odnoszę nieodparte wrażenie, że Ayer oraz jego współpracownicy za bardzo skoncentrowali się na stawianiu fundamentów pod potencjalne uniwersum, a za mało miejsca oraz czasu poświęcili konstrukcji pierwszoplanowej intrygi. W efekcie najdroższy film w historii Netfliksa przypomina nieco bajeczkę dla dzieci, której twórcy wymagają od widzów, aby ci w mnóstwo rzeczy uwierzyli na słowo.
Dom otwarty
Być może najgorszy, a z całą pewnością najbardziej bezsensowny thriller, jaki przyszło mi w życiu obejrzeć. Punkt wyjścia jest nawet intrygujący: naznaczona traumą matka wyjeżdża wraz z synem w góry, aby odpocząć oraz zaopiekować się wystawioną na sprzedaż posesją, której właścicielką jest jej zamożna siostra. Po pewnym czasie bohaterowie zaczynają podejrzewać, że oprócz nich w budynku znajduje się ktoś jeszcze. Największymi bolączkami Domu otwartego są: nadmierna liczba niedomkniętych wątków, często idiotyczne zachowania dwójki protagonistów (to akurat żadna nowość, jeśli chodzi o tego typu produkcje) oraz kompletny brak pomysłu na jakiekolwiek sensowne rozwinięcie fabuły. W konsekwencji film Matta Angela oraz Suzanne Coote ogląda się topornie, bez choćby grama zainteresowania. Gwoździem do trumny okazuje się zakończenie – tak kretyńskie i niedorzeczne, że aż szkoda gadać.
Game Over, Man!
Absolutnie najgorszy film, jaki odnajdziecie w polskiej ofercie Netfliksa. Na palcach jednej ręki mogę policzyć sceny, podczas których oglądania nie czułem zażenowania (ostatni raz zdarzyło mi się to przy okazji Kac Wawy Łukasza Karwowskiego). Prymitywny, wulgarny, obsceniczny humor – to przede wszystkim pogrążyło film Kyle’a Newachecka. Trudno mi zrozumieć, do jakiej w ogóle grupy potencjalnych odbiorców adresowany jest ten obraz. Czy naprawdę kogoś na tym świecie bawi wylizywanie odbytu jako rodzaj tortury, obcinanie sztyletem penisa albo oglądanie małego pieska, który przegrywa walkę o życie, eksploduje i rozbryzguje się na drobne kawałeczki mięsa? To już jest nie tylko obrzydliwe, ale i w stosunku do widza zwyczajnie okrutne.