Western ostatnimi czasy przeżywa, głównie dzięki Quentinowi Tarantino, prawdziwy renesans. Powstało wiele znakomitych filmów utrzymanych w tej konwencji: Django, Bone Tomahawk, Nienawistna ósemka, Sweet country czy Hostiles. No i powstało też The Ridiculous 6. Zero procent w serwisie Rotten Tomatoes. Adam Sandler w roli głównej. Netflix jako producent i dystrybutor. To wszystko powinno wystarczyć, aby skutecznie odstraszyć potencjalnego widza. Jeżeli ten jednak, pomimo ostrzeżeń większych niż billboardy za Ebbing w Missouri, zdecyduje się obejrzeć film Franka Coraciego, to czeka go festiwal mało zabawnych żartów z osłem strzelającym fekaliami na pierwszym planie. Niesmaczne to zdecydowanie za mało powiedziane.
Los naszej planety jest przesądzony. Amerykanie decydują się więc wysłać specjalistycznie przeszkolonych żołnierzy oraz naukowców w kosmos, aby ci spróbowali założyć kolonię na największym księżycu Saturna – Tytanie. W przerwach pomiędzy kolejnymi morderczymi testami oraz treningami kandydatom podawana jest tajemnicza substancja, która ma przygotować ich organizmy do przetrwania w nowym środowisku. Specyfik sprawia, że bohaterowie przestają wyglądać i zachowywać się jak ludzie, a zaczynają przypominać dziwną mieszankę Inżynierów z Prometeusza, Na’vi z Avatara (przede wszystkim za sprawą odtwórcy głównej roli) oraz człowieka amfibii z Kształtu wody. Największym mankamentem The Titan okazuje się właśnie absolutny brak oryginalności. Punkt wyjścia zaczerpnięty wprost z Interstellar Christophera Nolana, rozwinięcie do bólu przypominające Muchę Davida Cronenberga oraz zakończenie, którym pochwalić by się mogło trzy czwarte podobnych, hollywoodzkich produkcji. Nihil novi.
Wyobraźcie sobie kino gangsterskie pozbawione jakiegokolwiek napięcia. Wrzućcie do niego jeszcze kilku nijakich bohaterów, a w głównej roli obsadźcie Jareda Leto (możecie się teraz na plakacie pochwalić, że w waszym filmie gra oscarowy aktor). Aby zbudować klimat lat pięćdziesiątych, zamówcie pięć, może sześć markowych (koniecznie czarnych!) samochodów z tego okresu, ale nic więcej nie róbcie, bo przecież tyle z pewnością wystarczy. Na koniec umieśćcie akcję w Japonii, aby wasi bohaterowie mogli pochwalić się znajomością tamtejszych zwyczajów, takich jak np. odcinanie ludziom palców za nielojalność wobec mafijnego bossa. W ten sposób otrzymacie Outsidera – jeden z najnudniejszych filmów gangsterskich w historii kina.
Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądałby Kiler, gdyby wyprodukowano go w Stanach Zjednoczonych dla Netfliksa, obdarto z poczucia humoru Juliusza Machulskiego, a zabawnego Cezarego Pazurę zastąpiono żenującym Kevinem Jamesem? Jeżeli tak, to już nie musicie się nad tym głowić, a możecie po prostu obejrzeć Wspomnienia płatnego zabójcy. Istnieje jednak poważne ryzyko, że będziecie żałowali dziewięćdziesięciu ośmiu minut spędzonych w towarzystwie obrazu Jeffa Wadlowa. Schemat goni tutaj schemat, absurd rodzi absurd, a zakłopotany, niezręczny półuśmiech nie schodzi z twarzy odbiorcy przez cały seans. Lepiej po raz setny urządzić sobie minimaraton Kilera, niż poświęcić półtorej godziny na tę kompletnie nieudaną pseudokomedię.
Znacie jeszcze jakieś beznadziejne filmy oryginalne Netfliksa? A może któryś z wymienionych tytułów wam się podobał i uważacie, że nie zasługuje na miejsce w tym zestawieniu? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.