Kto mógłby zagrać w POLSKIEJ wersji serialu TEORIA WIELKIEGO PODRYWU
Kto wie, czy w przypadku niektórych ról nie należałoby zorganizować castingu, żeby wyłowić z tłumu naturszczyków świeże talenty. Polski rynek sitcomów nie jest zbyt rozwinięty, a wielkim ryzykiem jest oczekiwanie po aktorach grających role życia w mydlanych operach, że poradzą sobie z wykreowaniem kultowych bohaterów w typowo amerykańskim formacie. Niemniej zaryzykowałem, gdyż są w Polsce aktorzy, którym przydałoby się odświeżenie artystycznego wizerunku, a w kilku niedoświadczonych przypadkach ulepienie go na nowo, tylko nie w tasiemcach typu M jak miłość.
Co do zaś potencjalnego showrunnera lub showrunnerów, w ich przypadku raczej nie można ot tak urządzić sobie castingu. Najlepiej skorzystać z twórców w Polsce znanych i obytych z realiami pracy w naszym kraju. Może Mitja Okorn? Rozważałem przez chwilę Macieja Wojtyszkę, ale potem uświadomiłem sobie, że mając ponad 70 lat, nie da się już odpowiednio rozkręcić sitcomowej machiny na wiele sezonów, skierowanej głównie do widzów przed trzydziestką. A Patrick Yoka? Tylko żeby nasza wersja Teorii wielkiego podrywu nie skończyła podobnie jak Rodzinka.pl – jako fabularyzowana reklama dosłownie wszystkiego, z czasem doświadczająca coraz bardziej widocznego spadku jakości żartów. Czekam więc na wasze typy, bo żaden inny potencjalny twórca nowoczesnego polskiego sitcomu nie przychodzi mi do głowy. Ten rodzaj wypowiedzi telewizyjnej zatrzymał się w naszym kraju gdzieś w latach 90.
Sheldon Lee Cooper – Przemysław Stippa
Widzowie z pewnością znają go z roli Władka Cieślaka w Barwach szczęścia. Wydaje się, że od tej postaci bardzo daleko do wiecznie skłóconego z otoczeniem Sheldona. To jednak pozory. Jim Parsons przecież stworzył tę postać dosłownie kilkoma pozami i wyrazami twarzy. Przemysław Stippa w Barwach szczęścia niejednokrotnie wykazywał się podobną sztywnością ciała, nieco miękkimi ruchami i zbliżonym sposobem mówienia. Do roli Sheldona wystarczyłoby nieco podkręcić owe atrybuty.
Amy Farrah Fowler – Anastazja Pazura
W tej roli liczy się głównie powierzchowność. Teoria wielkiego podrywu postawiła tu na nieco obraźliwe szufladkowanie, stereotyp, z którym walczy się współcześnie – zależność kobiecej inteligencji od wyglądu na zasadzie: im mniejsze piękno zewnętrzne, tym wyższa inteligencja. Anastazja Pazura jest aktorką o nietypowej urodzie. Dodatkowa charakteryzacja z pewnością wzmocniłaby u niej męskie cechy, których Amy w oryginalnym serialu nie brakowało. W polskiej wersji natomiast, żeby nie szufladkować do końca postaci, można by postawić na znacznie większe przepoczwarzenie zewnętrzne niż w finale Teorii wielkiego podrywu.
Leonard Hofstadter – Rafał Zawierucha
Ciekawe, jak by w wykonaniu Zawieruchy wyszły te wszystkie nerwowe reakcje na metody wychowawcze matki Leonarda. Zawierucha ma niewątpliwy talent w odgrywaniu postaci charakterystycznych. Jego posępny wyraz twarzy bywa niesamowicie śmieszny. Chciałbym, żeby ktoś nareszcie dał mu szansę zabłysnąć w produkcji czysto rozrywkowej. Posępność Leonarda również bawi.
Penny Hofstadter – Michalina Łabacz
Michalina Łabacz dosłownie wdarła się w świat polskiego filmu za sprawą roli Zofii Głowackiej w Wołyniu. Kolejne jej wcielenie było nie mniej ciekawe, chociaż miało zupełnie inny, bardziej dwuznaczny wydźwięk. Mam tu na myśli kreację Magdy Reiss w Belfrze. Był dramat, serial kryminalny, a teraz czas na sitcom. Jak pamiętamy, Penny również była dość dwuznaczną postacią. Seksowną, walczącą o siebie, potrafiącą odnaleźć się w środowisku zupełnie do niej niepasującym. Michalina Łabacz to kobieta piękna, zdolna, dysponująca ogromną siłą przekazu, którą mogłaby wlać w polską wersję Penny.
Howard Joel Wolowitz – Piotr Żurawski
Nie będę ukrywał, że ogromne znaczenie w wyborze Żurawskiego miał nos. Howard to bohater bardzo introwertyczny. Trudno się z nim rozmawia. On sam zresztą potrzebuje dużo czasu, żeby wyjawić rzeczywiste motywy swojego postępowania nawet w stosunku do przyjaciół. Generalnie Howard jest człowiekiem trudnym. A Piotr Żurawski? Grał postaci niedostępne, mocno indywidualistyczne, chociażby ostatnio Daniela Passenta w Osieckiej. Z osobowością Howarda także by sobie poradził.
Bernadette Rostenkowski-Wolowitz – Wiktoria Gąsiewska
Bernadette nigdy nie ukrywała swojej atrakcyjności. Jednocześnie była dumna ze swoich osiągnięć i z łatwością dominowała nad mężczyznami, zwłaszcza Howardem. W pamięci na długo pozostaje jej ostry, piskliwy głos. Kiedy oglądam Wiktorię Gąsiewską w programie Łowcy nagród, przypomina mi się Bernadette. Niewielka, atrakcyjna, głośna pani mikrobiolog. Taka rola byłaby świetną kontynuacją sukcesu roli Anieli z W lesie dziś nie zaśnie nikt czy Agaty w Rodzince.pl. Po co się marnować w teleturnieju Polsatu?
Rajesh Ramayan Koothrappali – Otar Saralidze
Na naszym aktorskim rynku brak postaci o hinduskich korzeniach, lecz zawsze w polskiej wersji Teorii wielkiego podrywu możemy się wspomóc aktorami pochodzącymi z nieco bliższych, aczkolwiek równie egzotycznych części świata. Otar Saralidze dysponuje wszelkimi warunkami, by sprostać zadaniu odegrania skrajnie nieśmiałego wobec kobiet, mającego problem z alkoholem, genialnego Rajesha. Może właśnie ta rola wyniosłaby Otara z cienia. Grał w znanych produkcjach, lecz na tle innych gwiazd – kto o nim pamięta?
Stuart Bloom – Andrzej Chyra
Stuart nie był postacią pierwszoplanową, ale stanowił ciekawe tło dla głównych bohaterów. Jego księgarnia zapewniała im przestrzeń, gdzie mogli odpocząć, podyskutować i zregenerować swoje fobie społeczne. Aktor, który wcieliłby się w Stuarta, powinien być znany – taka wisienka na torcie – ale nie być z kolei gwiazdą z pierwszej ligi. Andrzej Chyra ma w sobie sporo zdolności do odtwarzania życiowych niedorajdów, którzy się jednak nie poddają i wciąż próbują odnaleźć swoją niszę.
Bert Kibbler – Mirosław Zbrojewicz
Bert jest szorstki i grubiański do bólu. Ale to w gruncie rzeczy poczciwy człowiek. Mało tego, z wielką wiedzą na temat nauk geologicznych. Wcielający się w niego aktor musi swoją fizjonomią zbudować w umyśle widza radykalną sprzeczność między powierzchownością, osobowością i wiedzą. Mirosław Zbrojewicz jest specjalistą od wcielania się w postaci, które tylko z pozoru są złe. Niekoniecznie również mądre, ale tym razem mógłby zagrać aspołecznego naukowca.