Kto mógłby zagrać w hollywoodzkiej wersji CZTERECH PANCERNYCH
Rola Szarika została nieobsadzona. Jedynym psem, który przeszedł mi do głowy, był wilczur z K9, ale on już nie żyje. Nie orientuję się, jakie zwierzę najbardziej by się nadawało do tej roli z dostępnych na Zachodzie tresowanych, obytych z kamerą owczarków. Gdy chodzi o ludzi, wydaje mi się, że tak zestawiona obsada sprawiłaby przyjemność widzom. Nie ukrywam, że tym młodszym lub w średnim wieku. Nieco posągowy Brad Pitt musiałby się zmagać z energicznym i pełnym kpiarskiego humoru Sachą Baronem Cohenem, a ten z kolei miałby za plecami bożyszcze kobiet, zakochanego w sobie Zaca Efrona. Na Grigorija więc spadłby ciężar zrównoważenia emocji całej załogi Rudego.
Podobne wpisy
Jeśli chodzi o twórców, myślałem raczej o międzynarodowym zespole, włączając do niego także polskich specjalistów od sztuki filmowej. Główne stery powierzyłbym jednak dwójce reżyserów. Jak dokładnie rozplanowaliby sobie ilość reżyserowanych odcinków, to już ich sprawa. Są to duet: Philipp Kadelbach (reżyser) i Stefan Kolditz (scenariusz) oraz David Ayer. Niemieccy twórcy dali się poznać dzięki emitowanemu jakiś czas temu w naszej telewizji znakomitemu serialowi Nasze matki, nasi ojcowie. David Ayer zaś stworzył tak wiekopomne, wojenne dzieło jak Furia. Nie da się ukryć, że przy takiej artystycznej obsadzie nowi Czterej pancerni byliby nieco bardziej dramatyczni niż komediowi. To celowe zamierzenie, aczkolwiek niewykluczające elementów rozrywkowych.
Janek – Zac Efron
Janek z początku wydawał mi się kompletnie nie nadawać na czołgistę. Był taki czysty, o blond włosach, delikatnym głosie, nieskażony wojennym cierpieniem. Idealny do romansów, a nie walki. Z czasem jednak pokazał niesamowitą determinację i odwagę. Przypomniał mi się Matt Brody, bohater najnowszej odsłony Słonecznego patrolu. Piękny, lecz zadufany w sobie chłopiec, na pewno nie mężczyzna, który u boku Dwayne’a Johnsona dojrzewa do bycia niemal superbohaterem. W Czterech pancernych zająłby się nim Brad Pitt, podobnie jak to zrobił w Furii z Boydem Swanem (Shia LaBeouf).
Gustlik – Sacha Baron Cohen
Miał za sobą służbę we wrogim wojsku, co wręcz należałoby wykorzystać tak, jak to potrafią kontrowersyjnie twórcy serialu Nasze matki, nasi ojcowie. A jeśli ktoś by miał wątpliwości, czy Sacha Baron Cohen ma na tyle dramatycznego talentu, niech się nie martwi. W takich produkcjach jak: Hugo i jego wynalazek czy The Spy udowodnił, że Borat leży gdzieś po drugiej, jakże odległej stronie jego aktorskiej osobowości. Oczywiście jego interpretacja postaci Gustlika nie powinna nagle przemienić się w coś smutnego i nazbyt dramatycznego. Cohenowski kowal ze Śląska zachowałby swoje cyniczne poczucie humoru.
Grigorij – Regé-Jean Page
Już słyszę te komentarze: a dlaczego on jest czarny? Przecież czarnych wtedy nie było. Uwierzcie mi, byli, i niekiedy sam się sprzeciwiam malowaniu historii za pomocą whitewashing i blackwashing. Nie pomaga to ani jednej, ani drugiej stronie sporu. Natomiast akurat w przypadku Czterech pancernych i ich nowej, zachodniej wersji można wyjątkowo spróbować osadzić Afroamerykanina w czołgu, o ile wymyśliłoby się dobrą historię uzasadniającą jego tam obecność.
Olgierd – Brad Pitt
Tak się złożyło, że Olgierdowi przeznaczona jest wcześniejsza śmierć. Tego akurat bym nie zmieniał. Brad Pitt, jak pamiętamy z Furii, był całkiem dobry w efektownym umieraniu. Najpierw jednak powinien wyszkolić załogę „Rudego” tak, żeby po jego śmierci nie wysadziła się na pierwszej lepszej minie. Zrobiłby to po Furiowemu, czyli ostro, bez taryfy ulgowej dla miękiszonów. Twardy jak Pitt w Furii. To brzmi dumnie.
Czereśniak – John C. Reilly
Serialowy ciamajda, w sposobie interpretacji Wiesława Gołasa czołgowy klaun, aczkolwiek nie można zapominać, że prócz rozśmieszania miał pewną ważną funkcję do spełnienia. Uświadamiał widza, że chłopaki ze wsi to równi goście i generalnie jacyś tacy nawet lepsi, praktyczniejsi niż te miastowe obiboki. John C. Reilly, co tu ukrywać, nie posiada urody amanta z wielkiego miasta, a raczej grube rysy zawodowego wypasacza bydła. Poczucie humoru również u niego występuje u niego nieraz w wyjątkowym nadmiarze, stąd rola Czereśniaka.
Marusia – Chloë Grace Moretz
Z atrakcyjnej nastolatki wyrosła piękna kobieta. Wciąż o delikatnej, niezmienionej modyfikacjami urodzie, a jednocześnie zmysłowa, pełna młodzieńczej energii i nowoczesnej, kobiecej determinacji. W tym ostatnim Pola Raksa wyprzedzała swoje czasy. Jej dzieło powinno być kontynuowane i feministycznie rozwinięte przez Chloë Grace Moretz, z tym że tym razem nie uciekamy od nagości, tylko ją wykorzystujemy do jeszcze większej dominacji nad męskim podgatunkiem żołdaków.
Lidka – Lena Headey
Podkręćmy nieco atmosferę, bo ongisiejsze serialowe relacje Marusi i Lidki były zbyt bezpłciowe. A tak obecność starszej, lecz wciąż bardzo atrakcyjnej Leny Headey byłaby nieporównanie większym wyzwaniem dla Marusi, a i seksualnym problemem dla załogi Rudego oraz innych żołnierzy. Czasy się zmieniły. Podejście do płciowości również. Klimat serialu dosadniej ma prezentować wojnę. Dwie główne role żeńskie w serialu przejęły więc aktorki dużo bardziej odważne w okazywaniu swojej erotycznej natury.
Pułkownik – Jason Isaacs
Widzowie mogli go podziwiać w mundurze m.in. w Patriocie, Helikopterze w ogniu, Śmierci Stalina i Furii. Można więc powiedzieć, że jest specjalistą od drugoplanowych i epizodycznych ról żołnierzy. W Czterech pancernych stanowiłby dowódczy łącznik między załogą „Rudego” a resztą polskiego wojska. Na nim spocząłby więc ciężar takiej interpretacji poleceń radzieckiej generalicji, która byłaby do przełknięcia dla Polaków. A przypomnijmy, nowa wersja serialu nie ma już na celu propagandowego przedstawiania polsko-radzieckiej miłości.
Radziecki generał – Charles Dance
Owym przedstawicielem radzieckiego dowództwa byłby Charles Dance. Człowiek starszy, posępny, zdeterminowany, może nawet trochę ideologicznie szalony i z pewnością bez żadnych zdolności do okazywania współczucia słabszym. Rozkaz Stalina dla niego to świętość, a ile trupów padnie, żeby go zrealizować, nie ma już znaczenia. Z takim człowiekiem doskonale scaliłaby się aktorska osobowość Charlesa Dance’a.