5 powodów, dla których SCARLETT O’HARA to NAJLEPSZA KOBIECA POSTAĆ wszech czasów
Przeminęło z wiatrem to film-legenda. Niezależnie od osobistych preferencji nie można podważać statusu tego monumentalnego dzieła, pobitych przez niego rekordów czy znaczenia dla amerykańskiej kinematografii. To, co być może imponuje w tym filmie najbardziej, to fakt, że mimo iż 15 grudnia 2019 roku mija równo 80. lat od premiery Przeminęło z wiatrem, obraz ten ciągle jest uwielbiany i oglądany przez miliony widzów na całym świecie. Czy to zasługa perfekcyjnej realizacji, wspaniałej ścieżki dźwiękowej, znakomitej obsady? W dużym stopniu na pewno. Jednak moim zdaniem największą siłą Przeminęło z wiatrem jest główna bohaterka: Katie Scarlett O’Hara.
Powiem więcej: moim zdaniem Scarlett O’Hara w pełni zasługuje na miano najwspanialszej kobiecej bohaterki filmowej wszech czasów. Kino dało nam wiele niezapomnianych protagonistek, ale żadna z nich nie zapadła mi w pamięć tak głęboko, jak właśnie Scarlett, która w ciągu niemal czterogodzinnego metrażu Przeminęło z wiatrem wychodziła trzykrotnie za mąż, odrzucała Rhetta, kochała Ashleya, wszystko odkładała na jutro, szokowała otoczenie, walczyła o rodzinną ziemię, stawiała czoła wojnie secesyjnej, jankesom, głodowi i społecznym zmianom. Na czym polega potęga tej postaci, stworzonej przez pisarkę Margaret Mitchell i „ożywionej” za sprawą gry aktorskiej nieodżałowanej Vivien Leigh? Swoje przemyślenia uporządkowałam w pięciu punktach.
Jest człowiekiem, nie atrapą
Zacznijmy od tego, że Scarlett jest świetnie napisaną, wielowymiarową i niejednoznaczną postacią. W końcu pochodzi z kart liczącej niemal 1000 stron powieści, którą autorka pisała przez prawie 10 lat. Nie jest to zatem twór człowiekopodobny, rażący sztucznością i wymyślony na scenopisarskim meetingu, gdzie wybrano dla niego trzy dominujące cechy, grupę docelową i napisano pod gwiazdę, którą udało się pozyskać do roli. Scarlett O’Hara nie została także powołana przez twórców do udowodnienia jakiejś tezy czy spełnienia konkretnej funkcji fabularnej. Nie pozwala się zamknąć w stereotypowych kobiecych rolach matki, żony, córki i kochanki. Ta krnąbrna potomkini irlandzkich imigrantów jest tymi wszystkimi kobietami jednocześnie, ale każdą z tych ról przekracza, pozostając żywiołem nie do opanowania – żywym człowiekiem, który na przestrzeni filmu podlega przemianom i pokazuje różne oblicza.
Nie grozi jej największa bolączka pierwszoplanowych postaci kobiecych: przesłodzenie i papierowość. To bohaterka napisana bez troski o to, czy polubi ją odbiorca – i paradoksalnie właśnie dzięki temu ją lubimy. Scarlett nie mizdrzy się do widza. Jest pełnowymiarowym bohaterem, w którego istnienie możemy z łatwością uwierzyć, zdolnym do wielkich i podłych czynów, odznaczającym się szlachetnymi i okropnymi cechami charakteru. Popełnia błędy i zalicza kolejne upadki – Scarlett jest ludzka, bliska, a dzięki skomplikowanej, niedającej się opisać w kilku zdaniach osobowości każdy odnajdzie w niej cząstkę siebie, identyfikując się z jej problemami i rozterkami. To wreszcie silna, wyrazista i niesamowicie charyzmatyczna kobieta, którą uwielbiamy oglądać i w imponującej sukni z krynoliną, i w rozczochranych włosach, kiedy to spocona i brudna przedziera się do Tary w samym epicentrum wojny.
Jej historia jest wielowątkowa i bogata
Nie lubię, kiedy protagonistka żyje wyłącznie miłością. To niestety częsty problem historii, które w centrum stawiają postać kobiecą – zakochanie bywa w nich jedynym stanem emocjonalnym bohaterki, która zdaje się nie mieć życia, problemów i zajęć niezwiązanych w jakiś sposób z obiektem westchnień. Zupełnie jakby miłosna przygoda była jedyną, jaka może przydarzyć się kobiecie. Scarlett ten problem nie dotyczy – choć wątki miłosne stanowią jeden z najważniejszych elementów Przeminęło z wiatrem, to nazwanie tego obrazu „filmem o miłości” byłoby krzywdzącym uproszczeniem. Wystarczy spojrzeć na to, jak stosunkowo niewiele scen jest współdzielonych przez Scarlett z Ashleyem lub Rhettem! W życiu O’Hary dzieje się o wiele więcej, a każdy z poszczególnych wątków jest równie interesujący, co ten miłosny. Temat filmu to szeroko pojęte życie kobiety na tle historycznych zawirowań. O’Hara jest dynamiczną bohaterką, rzucaną przez los w najróżniejsze strony i z własnej woli w różne strony się zapuszczającą.
Dla fabuły równie ważne są relacje Scarlett z innymi kobietami (wcale nie tak częsty przypadek w „kobiecym” kinie) – przede wszystkim z czarnoskórą niańką, która jako jedyna oprócz Rhetta nie boi się przygadywać O’Harze i wytykać jej błędy; oraz z Melanie, którą początkowo gardzi i nienawidzi za „odbicie” jej Ashleya, by w końcu zacząć ją szanować, a nawet lubić. Inne istotne wątki to między innymi wojna, odkrywanie samej siebie, utrata złudzeń czy wreszcie tytułowe przemijanie z wiatrem – zarówno pewnej epoki i krainy (amerykańskiego Południa), jak i kobiety, która nieuchronnie się starzeje. Historia Scarlett jest w końcu rozpięta na wiele lat, co pozwala nam zbliżyć się do bohaterki, a także śledzić jej rozwój i życiowe zawirowania. Poznajemy ja jako rozpieszczoną trzpiotkę, by następnie obserwować, jak opatruje rannych żołnierzy, broni rodzinnego majątku niczym bohaterka westernu, zostaje pełnoprawną bizneswoman, przeżywa kolejne śmierci najbliższych, a na samym końcu (SPOILER) jako starzejąca się kobieta uświadamia sobie z goryczą, że całe życie starała się nie o tego mężczyznę, o którego powinna. Perypetie Scarlett są uniwersalne, życiowe i dalekie od wzniosłości – związek z Rhettem rozpada się nie przez ogromne tragedie czy nieżyczliwe środowisko, a przez „prozaiczne” wypalenie, wzajemne niezrozumienie, minięcie się w czasie. Z takim bólem widz może się utożsamić, takie cierpienie zna każdy, kto kiedykolwiek się rozstawał.