10 najlepszych odcinków serialu GRA O TRON na 10. rocznicę premiery
Tak, to już dziesięć lat, odkąd wyemitowano pierwszy odcinek hitowej produkcji. Czas szybko leci, prawda? Jeśli fatalny finał sagi popsuł wam wszystkie piękne wspomnienia, jakie mieliście z tego serialu, to przygotowałam dla was odtrutkę – mój subiektywny wybór 10 najlepszych odcinków. W rocznicę premiery powtórka dowolnego z nich przypomni wam te czasy, kiedy Gra o tron była wielka.
Odcinki wymieniam w kolejności chronologicznej, nie od najlepszego do najgorszego. Przy wyborze kierowałam się całościową jakością odcinków, nie poszczególnymi scenami, dlatego nie ma tu przeciętnych odcinków z jednym czy dwoma ikonicznymi momentami (jak np. Drzwi z „tymi” wydarzeniami z Branem i Hodorem). I co oczywiste – ostrzegam przed spoilerami.
Sezon 1, odcinek 9 – Baelor
Czyli ten pierwszy wielki szok: śmierć Neda Starka
To ten odcinek ukonstytuował status Gry o tron jako serialu, który stale zaskakuje widza. Niespodziewane zwroty akcji produkcja serwowała nam już wcześniej (np. śmierć brata Dany), ale bezceremonialne ścięcie głowy głównego – jak się wydawało – bohatera było iście szokujące. Do samego końca wierzyliśmy, że ktoś przecież MUSI uratować Neda, tylko po to, by z przerażonymi Aryą i Sansą słuchać Joffreya skazującego go na śmierć. Baelor jest świetnym odcinkiem nie tylko dzięki wydarzeniom w stolicy: to także ostatnie chwile gorączkującego khala Drogo, pierwsze spotkanie Tyriona i Shae, zwycięstwo Robba Starka w Szepczącym Lesie i uprowadzenie Jaimiego Lannistera w charakterze jeńca.
Sezon 1, odcinek 10 – Ogień i krew
Czyli narodziny smoków i The King in the North!
Uwielbiam ten epizod za szereg wspaniałych, wzruszających scen. Po bombie z poprzedniego odcinka, którą było stracenie Neda Starka, obserwujemy Westeros „po wybuchu”: wszyscy szykują się do wojny, a dzieci przeżywają stratę ojca. Jon usiłuje zdezerterować, przed czym powstrzymują go przyjaciele, a chwilę później Nocna Straż wyrusza za Mur, by zbadać kryjące się za nim zagadki. Arya ucieka przed Lannisterami przebrana za chłopca. Biedna Sansa pozostaje na łasce nowo mianowanego króla, Joffreya, który zmusza ją do patrzenia na odciętą głowę jej ojca. Robb Stark w podniosłej scenie zostaje okrzyknięty Królem Północy i poprzysięga zemstę mordercom ojca. A za morzem Daenerys Targaryen przeobraża się w popiołach niczym feniks – z pogrążonej w żałobie wdowy w prawdziwą Matkę Smoków. To odcinek doskonały, bez ani jednej sceny zapychacza; kulminacja świetnego sezonu pierwszego i piękny wstęp do późniejszych wydarzeń.
Sezon 2, odcinek 9 – Czarny Nurt
Czyli płonąca flota Stannisa i dezercja Ogara
https://www.youtube.com/watch?v=bxKzT7AzK1c
Pierwsza wielka, trwająca cały odcinek bitwa w serialu – i chociaż późniejsze sceny batalistyczne miały większy budżet i bardziej imponujące efekty, to właśnie bitwa nad Czarnym Nurtem pozostaje moją ulubioną potyczką z całej Gry o tron. Może to dzięki temu, że oprócz efektownej bijatyki oferowała mięsisty, oparty na książce scenariusz (czego tak mocno brakowało w późniejszych sezonach)? A może dzięki temu, że twórcy wiedzieli jeszcze, jak kręcić WIDOCZNE sceny walki nocą… Blackwater to dużo więcej niż imponujący wybuch dzikiego ognia, który robi wrażenie, jak często by się tej sceny nie oglądało. Uwielbiam twarde męstwo Stannisa i jego żołnierzy, którzy po zniszczeniu floty niewzruszenie szturmują mury Królewskiej Przystani. Uwielbiam Tyriona, który ratuje nienawidzące go miasto i mimo strachu dowodzi obroną. Świetne są dialogi między podpitą Cersei i naiwną Sansą, w których to królowa przekazuje młodej dziewczynie wiele gorzkich prawd życiowych. A Ogar i jego „pieprzyć króla” to jeden z bardziej satysfakcjonujących momentów serialu.
Sezon 3, odcinek 4 – A teraz jego warta dobiegła końca
Czyli Daenerys zdobywa armię, a Nocna Straż zabija Lorda Dowódcę
https://www.youtube.com/watch?v=IU2bIzsJ8LE
W moim odczuciu Gra o tron bywała najlepsza w swoich najbardziej niepozornych momentach: tam, gdzie było dużo gadania, spiskowania, polityki, słownych potyczek. I takim właśnie małym-wielkim odcinkiem jest A teraz jego warta dobiegła końca. Mamy tutaj jedne z najlepszych wspólnych scen Varysa i Tyriona, Tywina i Cersei, Olenny i Margaery, Jaimiego i Brienne. Razem z Aryą poznajemy drużynę Thorosa i Berricka, a w wyjątkowo upiornej sekwencji buntownicy z Nocnej Straży mordują swojego dowódcę i udzielającego im gościny obrzydliwego Crastera. Ale prawdziwym ukoronowaniem tego gęstego od spisków odcinka był jego finał: absolutnie najjaśniejszy moment w całym wątku Daenerys, czyli spalenie Astaporu i zdobycie nieskalanych. Dracarys. Nigdy wcześniej i nigdy później Matka Smoków nie wydawała się równie majestatyczna i godna Żelaznego Tronu.
Sezon 3, odcinek 9 – Deszcze Castamere
Czyli ten odcinek, który wszyscy znienawidziliśmy… by z czasem go pokochać
Krwawe Gody – czy coś więcej trzeba tutaj pisać? Szokująca rzeź podczas wesela u Freyów była jednym z większych telewizyjnych wydarzeń XXI wieku. Mówili o niej wszyscy. Nawet na osobach, które nie widziały ani jednego odcinka Gry o tron, masakra Starków musi zrobić wrażenie swym okrucieństwem. Ale dla tych, którzy znają fabułę, Deszcze Castamere to coś znacznie więcej niż makabryczna przemoc. To przede wszystkim przeraźliwie smutny upadek młodego, szlachetnego władcy. Konstrukcyjnie i narracyjnie ten epizod jest majstersztykiem: klimat fatalizmu i niesprecyzowanego niepokoju narasta od samego początku. Ściska mnie w gardle za każdym razem, kiedy Catelyn odwraca głowę, słysząc melodię Rains of Castamere i powoli uświadamia sobie zdradę. Do tego odcinka mam szczególny sentyment również dlatego, że… był to pierwszy odcinek Gry o tron, jaki kiedykolwiek obejrzałam, zachęcona przez brata tym, że miało wydarzyć się w nim „coś bardzo szokującego”. I tak, od największego z możliwych spoilerów, rozpoczęła się moja przygoda z serialem.