ZABIJ MNIE, GLINO. Ameryka w Polsce
Tekst z archiwum Film.org.pl (2013)
Jacek Bromski w licznych wywiadach stale podkreśla, jak bardzo nienawidzi minionego ustroju, lecz to właśnie w czasach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej udało mu się stworzyć swoje dwa – chyba najlepsze – filmy, czyli Ceremonię pogrzebową i Zabij mnie, glino. Ten drugi obraz jest szczególny, ponieważ wrocławski reżyser nie tylko zadrwił w nim z tamtej epoki, ale przede wszystkim zrobił to przy aprobacie i uśmiechniętych twarzach towarzyszy, którzy myśleli, że wystawiana jest im laurka.
O twórczości Jacka Bromskiego można powiedzieć wiele, łącznie z tym, że dzieli widzów. Część z nich bez większych grymasów przyjmuje tę przaśną wizję kina autora Biletu na Księżyc, natomiast część kompletnie nie może tego znieść. Jednak urodzonemu w 1946 roku twórcy nie można odmówić jednego – jako jeden z nielicznych polskich reżyserów potrafi robić kino gatunkowe, a co więcej, sprawdza się nie tylko w komediach, czego dowodem są lekkie, łatwe i przyjemne kolejne części U Pana Boga w… czy niedoceniana Kariera Nikosia Dyzmy, ale odnajduje się również w gatunkach poważniejszych. Wszak to właśnie Bromski, za sprawą „Zabij mnie, glino”, wprowadził Amerykę do Polski, serwując widzom pełnokrwisty film kryminalny, okraszony zarówno wartką akcją, jak i humorem, wyrazistymi postaciami pierwszo- i drugoplanowymi, zapadającymi w pamięć dialogami oraz bardzo dobrym scenariuszem inspirowanym amerykańskimi i europejskimi produkcjami.
Mówiąc o Zabij mnie, glino nie sposób pominąć społecznego kontekstu: obraz realizowano na przełomie 1985 i 1986 roku, gdy w kraju wizerunek Milicji Obywatelskiej był przez Stan Wojenny jeszcze bardziej nadszarpnięty niż w latach ubiegłych, więc polski widz po prostu nie uwierzyłby w film, gdzie dobry i kryształowy milicjant ściga złego i groźnego bandytę. Zresztą można przypuszczać, że i sam reżyser nie był zainteresowany taką formą sportretowania służb mundurowych, dlatego postanowił w jak największy sposób odrealnić przedstawiony na ekranie świat, przez co śmiało można przyznać, iż dzięki temu zabiegowi produkcja ta starzeje się z godnością i ogląda się ją dość dobrze nawet dzisiaj.
Akcja dzieła, którego premiera odbyła się w czerwcu 1988 roku, skupia się na rywalizacji pomiędzy dwoma mężczyznami z krwi i kości: skazanym za napady i rozboje bandytą Malikiem (Bogusław Linda) a sprawcą jego zatrzymania, kapitanem Popczykiem (Piotr Machalica). Pomiędzy tą dwójką rozgrywa się pojedynek na śmierć i życie, a zwycięstwo w nim jest sprawą honoru. Żadna ze stron nie odpuści, bo nie ma już nic do stracenia, działania każdego z nich były przyczyną straty kobiety przez tego drugiego; Popczyk aresztując Malika doprowadził do rozpadu jego małżeństwa z ukochaną żoną Jadwigą (Jadwiga Jankowska-Cieślak), natomiast Malik przyczynił się do śmierci partnerki życiowej kapitana, Teresy (piękna Maria Pakulnis).
Żaden z tych bohaterów nie jest ani do końca dobry, ani do końca zły, ich świat nie jest czarno-biały, ale pełno w nim odcieni szarości. Trzeba przyznać, że z doborem głównych bohaterów Jacek Bromski „strzelił w dziesiątkę”, pomiędzy Lindą a Machalicą wyczuwalna jest swojego rodzaju chemia oraz chęć rywalizacji. Zresztą nie było to ich pierwsze spotkanie, wcześniej mieli okazję dwukrotnie grać braci, pierwszy raz u Bromskiego w Ceremonii pogrzebowej, a rok później w Roślinach trujących Roberta Glińskiego.
Podobne:
Malik
Najpierw poznajemy Malika, postanawiającego w dość schematyczny sposób samowolnie oddalić się z zakładu karnego, a wszystko dlatego, aby poprosić żonę, aby go nie opuszczała. Niestety, zmęczona ciągłymi wizytami stróżów prawa Jadwiga Malik ma już dość i wyraźnie nie jest zainteresowana kontynuowaniem związku ze swoim mężem, za co zresztą później Malik będzie obwiniał aresztującego go Popczyka, a o tym, że to nie przelewki, lecz sprawa honoru, świadczą wypowiedziane w samochodzie słowa: tego ci nie daruję, lepiej mnie zabij, glino.
On ma wyłącznie jeden cel, zemścić się. I to zarówno na Popczyku, którego pragnie zlikwidować, ale także na swoim byłym szefie, Stawskim (Jerzy Zass). Ex pracodawca podpisał wyrok śmierci na swojego dawnego wspólnika i zlecił zamach na jego życie jeszcze w więzieniu, aby nie musieć dzielić się zyskami z łupu, za którego rabunek Malik poszedł „pierdzieć w pasiak”. Dzięki czujności jednego ze współwięźniów, Seweryna (Zbigniew Zamachowski), Malik uniknął ciosu nożem, a narzędzie zniknęło w tajemniczych okolicznościach, aby przydać się niedługo później.
Malik ma jedną zasadę – nienawidzi zdrady. Każdy, kto się obrócił przeciwko niemu musi ponieść tego konsekwencje. Przekonuje się o tym Seweryn, gdy w obawie o własne życie wydaje ludziom Stawskiego miejsce pobytu swojego partnera. Oni darowali mu istnienie, natomiast Malik już nie był taki łaskawy.
Warto dodać, że Malik tak naprawdę planował tylko jedno morderstwo, chciał zabić wyłącznie kapitana Popczyka. To zastana na wolności rzeczywistość zmusiła go do popełnienia pierwszej zbrodni, w obronie własnej zresztą. Przypadkowa była również śmierć niewiernej żony Popczyka, Teresy, znajdującej się na linii strzału podczas szamotaniny z jej bohaterskim kochankiem, ostatecznie także dostającym „bilet do królestwa niebieskiego”. W tym miejscu należy zwrócił uwagę na zachowanie Malika tuż po oddaniu śmiertelnego strzału – idzie zwymiotować, brzydzi go to co właśnie zrobił, ale wie, że jeżeli chce zachować wolność, musi eliminować wszelkie przeszkody. Podobnie postępuje z milicjantami w cywilu chcącymi go wylegitymować, albo on ich, albo oni jego, prosta zasada. To pokazuje stopień zezwierzęcenia tej postaci, będącej świadomej polowania i muszącego walczyć o przetrwanie nawet za cenę życia innych. Uchowają się jedynie najsilniejsi.
Jedyną osobą niewidzącą w Maliku bandyty jest Dorota (Anna Romantowska), przypadkowo poznana w pociągu lekarka. Zdaje się, że wyłącznie ona była w stanie dostrzec szlachetność w jego oczach, ale w jednej kwestii się myliła, Malik był w stanie zabić. Jego tajemniczość i arogancja jej imponowała, wiedziała, iż ma przed sobą urodzonego przywódcę. Nie wiedziała, że z dnia na dzień pogarszał się stan zdrowia jej lubego, mającego problemy z wątrobą, leczone sprowadzanym ze Szwajcarii lekiem.
Pierwotnie Jacek Bromski do roli Malika zatrudnił… Daniela Olbrychskiego, jednak ten nie mógł pojawić się na zdjęciach i dosłownie w ostatniej chwili zastąpił go Bogusław Linda. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, aby w tę postać wcielił się odtwórca roli Kmicica, a wszystko dlatego, że Linda zbudował niezwykle charakterystycznego bohatera. Dla pochodzącego z Torunia aktora była to jedna z ważniejszych ról, za pomocą której uwalniał się od wizerunku swoich bohaterów z kina moralnego niepokoju i stawał się takim, jakim znamy go dzisiaj – romantycznym twardzielem. Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że rola w Zabij mnie, glino była rozgrzewką przed tym, co widzowie otrzymali w Psach Pasikowskiego. Tak narodził się Bogusław Linda, któremu nie należy nic mówić o zabijaniu, bo coś, kurwa, o tym wie.