WSPOMINAJĄC KULTOWE KINA. Wrocław: Pionier, Lalka, Polonia

Zanim jeszcze przyszedłem na świat, w końcówce lat 80. i na początku 90., do kina chodzili już regularnie moi rodzice. Ich najczęstszym wyborem było kino Lalka, znajdujące się na parterze kamienicy przy ul. Prusa (dzielnica Śródmieście-Ołbin). To tam oglądali takie filmy jak Ostatni cesarz, Piano bar czy Imperium słońca. Wiele z nich mogli zobaczyć podczas przeglądów „Konfrontacje”, na których przez około tydzień przedpremierowo pokazywano najważniejsze tytuły danego roku. Do dziś wspominają nie tylko te filmy, ale też niepowtarzalny ich zdaniem klimat małej sali w Lalce, niemal pozbawionej spadku i zupełnie odmiennej od dużych kin, do których również chodzili – Warszawy, a później Heliosa, Cinema City, Multikina. Równie wyraźnie pamiętają starania o karnety na wspomniane „Konfrontacje”, które ze względu na ograniczoną liczbę miejsc były trudno dostępne – stosunkowo najłatwiej było załatwić je przez zakłady pracy, które wówczas jeszcze oferowały pracownikom różnego rodzaju „bony” kulturalne. Karnety nie były imienne, często więc dzielono się nimi w grupie znajomych, kupując na spółkę. Dziś, dla osoby przyzwyczajonej do kontrolowanego na wielu poziomach przypisania biletów festiwalowych do nazwiska, ten proceder brzmi niezmiernie romantycznie, jak echo utraconej wolności sprzed globalizacji i cyfryzacji.
Żółty szyld Lalki sam dobrze pamiętam ze spacerów z babcią po okolicy, choć za mojej pamięci już się tam praktycznie nie chodziło – rolę „kina pierwszego wyboru” przejęły już prężnie rozwijające się multipleksy, a gdy doszedłem do etapu samodzielnego rozwijania kinowej pasji i niechęci do popcornu oraz bloków reklamowych, we Wrocławiu działały już nowe kina studyjne. W tym czasie Lalka podupadała, częściowo przez małe możliwości logistyczne związane z jedną salą, częściowo przez niemrawe zarządzanie, a trochę też przez niezbyt dogodną dla instytucji kultury tego typu lokalizację. Niezależnie od przyczyn, efekt był taki, że wyjście do tego miejsca było stosunkowo trudne do zaplanowania, w przeciwieństwie do wygodnych kin sieciowych. Kino Lalka działało jeszcze do 2011 roku, kiedy to dzierżawiąca lokal Odra Film zamknęła kultowego „studyjniaka” w związku z otwarciem DCF-u, w którym na cześć przodka ochrzczona została sala na piętrze.

Ale moi rodzice też przejęli zwyczaj chodzenia do kina od poprzedniego pokolenia. Z generacją wrocławskich pionierów w mojej rodzinie wiąże się kino o nazwie Pionier właśnie. Znajdowało się ono przy ulicy Jedności Narodowej, w jednopiętrowym, szarym budynku. To tam do kina najczęściej chodzili moja babcia i dziadek, mieszkający na Nadodrzu. W Pionierze, zgodnie z nazwą duchem czasu zbieżnym z duchem ekranu, najczęściej pojawiały się filmy polskie, radzieckie oraz z krajów demokracji ludowej. Moi dziadkowie widzieli tam słynnego Czterdziestego pierwszego, tam też pierwszy raz w kinie był mój tata, choć tytułu filmu, który widział jako pierwszy w życiu na ekranie kinowym, nie da się dziś już ustalić na pewno. Pionier, przez lata najbliższe kino, był dla nich miejscem odruchowo kojarzonym z wyjściem do kina, gdzie „polowało się” na wyczekiwane tytuły. Tak było w 1975 roku, gdy w czasie wakacji moja babcia biegła z pracy, by w pobliskim barze zjeść szybko obiad i zdążyć na wieczorny pokaz Ziemi obiecanej Andrzeja Wajdy. Małe i niepozorne nawet wtedy kino Pionier było więc niezwykle ważnym punktem na mapie miasta dla wielu ludzi takich jak moi bliscy, którzy dzięki niemu mogli poznawać filmy, które jak się później okazywało, stały się klasyką kina.
Kino Pionier, otwarte jako trzecie kino po wojnie w 1945 roku, przestało działać w latach 90., a sam budynek na długie lata pozostał opuszczony, stopniowo niszczejąc i coraz bardziej malejąc w otoczeniu rozrastających się „plomb” i zwiększającego się ruchu samochodowego. Jeszcze kilka lat temu przy Jedności Narodowej stał mały, szary budyneczek z odrapaną elewacją i odpadającym tynkiem, którego czasy dawnej świetności przypominały litery P I O N I E R wciąż zdobiące ścianę frontową, a później sam ślad po nich. Potem dawne kino zostało zburzone, a w jego miejsce powstał niewielki budynek mieszkalny, nawiązujący do historii motywem taśmy filmowej wyrysowanym na balkonach.
Podobne wpisy
Duch dawnych kin zdaje się obecny również w tych, które znamy dziś. Żadne z wymienionych przeze mnie kin już nie działa, ale zostały na swój sposób upamiętnione. Budynek, który stoi na miejscu dawnego Pioniera, nawiązuje do przeszłości filmowej miejsca przez stylizowanie elewacji, Lalka i Polonia dały nazwy salom w kontynuującym tradycje wrocławskich kin lokalnych DCF-ie. Tam upamiętnione są także dwa najsłynniejsze wrocławskie kina – Warszawa i Lwów. Wszystkie trzy – Polonia, Lalka i Pionier – żyją też we wspomnieniach, takich jak te, w kawałkach pamięci, z których układają się osobiste historie kinomanii i doświadczania filmu. Historia tych trzech kin to historia kina z perspektywy (części) mojej rodziny i fragment wielowątkowej, wielobarwnej wrocławskiej historii kinowej. Choć już nie istnieją i nie zostaną reaktywowane ani odbudowane, warto o nich pamiętać, przez wiele dekad stanowiły bowiem ważny element wrocławskiej kultury.
