Współczesne filmy science fiction, które ZACHWYCIŁY Rogera Eberta, wybitnego krytyka

Zakochany bez pamięci
Bardzo cieszy mnie, że Ebertowi spodobał się ten film – moim zdaniem, jeden z najlepszych filmów science fiction w historii kina, wykorzystujący możliwości, jakie stwarza ten gatunek, w przewrotny, szalenie kreatywny sposób. Zasługa w tym, rzecz jasna, przede wszystkim Charliego Kaufmana, którego amerykański krytyk nazywa wprost, i trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, „najbardziej utalentowanym scenarzystą I dekady XXI wieku”. O samym filmie Michela Gondry’ego Ebert pisał w 2010 roku: „Głęboka mądrość Zakochanego bez pamięci polega na tym, jak przedstawia on sposób, w który pamięć nierozłącznie związana jest z miłością. Zdecydowanie łatwiej wspomina się momenty przyjemne niż bolesne. Ze szpitala pamiętam przede wszystkim uśmiechnięte pielęgniarki, a nie nieprzespane noce. Pijak patrzy w przeszłość na dobre czasy sprzed nadejścia kaca. Skompromitowany polityk wzdycha nad oklaskami, które otrzymywał. Nieszczęśliwy kochanek natomiast wspomina momenty, w których wszystko się układało”.
Incepcja
Trudno, aby na liście ulubionych współczesnych filmów science fiction Rogera Eberta nie znalazło się któreś z dzieł Christophera Nolana. Padło na Incepcję. Amerykanina zachwyciła w pierwszej kolejności świeżość i oryginalność konceptu brytyjskiego twórcy: „Dzisiejsze filmy często zajmują się recyklingiem: powstają sequele, remaki, franczyzy. Incepcja idzie temu trendowi na przekór. Jest w pełni oryginalna, uszyta z całkowicie nowego materiału, a jednocześnie korzystająca z podstawowych struktur kina akcji w taki sposób, że całość wydaje się mieć więcej sensu niż (prawdopodobnie) ma. Oglądając Memento, myślałem, że złapałem twórców na istnieniu pewnej dziury logicznej: jak człowiek z zaburzeniem pamięci krótkotrwałej nie zapomina, że cierpi na zaburzenia pamięci krótkotrwałej? Być może w Incepcji również istnieje taka dziura, ale nie potrafię jej znaleźć. Christopher Nolan to człowiek, który wymyślił na nowo Batmana. Tym razem niczego na nowo nie wymyśla. A mimo to niewielu reżyserów podejmie się kiedykolwiek próby zrecyklingowania Incepcji. Myślę, że Nolan, zaraz po wyjściu z labiryntu, zdecydował się wyrzucić mapę prowadzącą do wyjścia”.
Nie opuszczaj mnie
„W swoim testamencie zapisałem następnemu pokoleniu te części mojego ciała, które mogą okazać się pomocne. To jedna z moich Złotych Zasad”. Recenzję Nie opuszczaj mnie Marka Romaneka Ebert rozpoczyna w wyjątkowo osobisty i poruszający sposób, udowadniając przy okazji, że pisanie o kinie to bardzo często pisanie o samym sobie, w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Każda recenzja ma szansę stać się częścią zakamuflowanej autobiografii. Choć sam nie znoszę filmu Romaneka, będąc szczególnie rozczarowany faktem, że za smętny, irytujący scenariusz odpowiadał tutaj sam Alex Garland, to potrafię zrozumieć, dlaczego spodobał się Ebertowi.
Prometeusz
Ku zaskoczeniu niektórych kinomanów, Ebert uznał Prometeusza za udany prequel i bardzo dobry film. Szczególnie chwalił wcielającą się w główną rolę Noomi Rapace, stwierdzając, że szwedzka aktorka „kontynuuje tradycję wspaniałej, silnej protagonistki, zapoczątkowaną przez Sigourney Weaver w Obcym”. O samym filmie pisał natomiast: „Prometeusz Ridleya Scotta to znakomity film science fiction, interesujący tym bardziej, że stawia pytania o pochodzenie ludzkiego życia, nie udzielając nań odpowiedzi. Kontynuuje tradycję złotej ery sci-fi, odbijającą się w Obcym – ósmym pasażerze Nostromo Scotta, a przy tym tworzy swój własny świat. Jestem bezbronny wobec takiego materiału; bezszwowego połączenia fabuły, efektów specjalnych i bezbłędnego castingu, sfilmowanego w czystym, efektownym 3-D, które nigdy nie rozprasza widza”. Ciekawe, czy to samo amerykański krytyk napisałby o kontynuacji Prometeusza – Obcym: Przymierzu.
Atlas chmur
Monumentalne dzieło, wyreżyserowane przez siostry Wachowskie i Toma Tykwera, to jeden z ostatnich filmów science fiction, którym zachwycił się Roger Ebert. Recenzując Atlas chmur pod koniec 2012 roku, zaledwie kilka miesięcy przed śmiercią, pisał: „Kiedy oglądałem Atlas chmur po raz pierwszy, wiedziałem już, że będę musiał zobaczyć go po raz kolejny. Teraz, kiedy zobaczyłem go po raz drugi, wiem, że chcę obejrzeć go po raz trzeci – ale nie wierzę już w to, że którykolwiek z seansów pozwoli mi dotrzeć do jego sedna. Odwołując się do sformułowania, którym Churchill określił Rosję, «to zagadka owiana tajemnicą z enigmą w środku». Zachwyca momentalnie. […] Z pewnością jest to jeden z najbardziej ambitnych filmów, jakie kiedykolwiek zrealizowano”. Sam, podobnie jak Ebert, widziałem Atlas chmur kilkukrotnie, za każdym razem odkrywając w nim coś nowego, angażując się percepcyjnie i emocjonalnie w inną z sześciu znakomicie poprowadzonych historii. Nie zliczę natomiast, ile razy obejrzałem fenomenalny zwiastun filmu Wachowskich i Tykwera: osobne, 5-minutowe arcydzieło.