Connect with us

Publicystyka filmowa

Współczesne filmy science fiction, które ZACHWYCIŁY Rogera Eberta, wybitnego krytyka

W tym zestawieniu zebrałem 10 filmów science fiction, którym Roger Ebert przyznał cztery gwiazdki – maksymalną ocenę w jego prywatnej skali.

Published

on

Współczesne filmy science fiction, które ZACHWYCIŁY Rogera Eberta, wybitnego krytyka

Mało kto mógł się równać z Rogerem Ebertem w sztuce pisania o filmie. Był pierwszym – i jak na razie jedynym – krytykiem, który otrzymał prestiżową nagrodę Pulitzera w dziedzinie literatury. Reżyserom zależało na tym, aby poznać jego opinię – wiele znaczyła w środowisku filmowym. Środowisku, w którym Ebert czuł się zawsze jak ryba w wodzie, regularnie odwiedzając festiwale (przede wszystkim ukochane Cannes) i utrzymując towarzyskie relacje z artystami (np. Martinem Scorsese i Wernerem Herzogiem) – nie powstrzymywało go to jednak od pisania o filmach znajomych w krytycznym świetle, czego dowodem może być chociażby recenzja Koloru pieniędzy. Wierność własnym odczuciom stawiał zawsze na pierwszym miejscu. Pomimo wielu lukratywnych znajomości nie był elitarystą. Zależało mu na popularyzowaniu dobrego kina wśród ludzi, którzy na co dzień nie mieli z dziesiątą muzą zbyt wiele wspólnego. Z tej idei zrodził się program At The Movies, w którym razem z Gene’em Siskelem, utalentowanym krytykiem z „The Chicago Tribune”, w przystępny, atrakcyjny dla widza sposób omawiał najważniejsze premiery danego tygodnia, na koniec każdego z odcinków wystawiając filmom symboliczną ocenę w postaci kciuka skierowanego w górę lub w dół.

Advertisement

Ebert zmarł na raka jamy ustnej w 2013 roku, na krótko przed śmiercią udało mu się jednak zrealizować jeszcze jeden niezwykły projekt – przeniósł wszystkie swoje recenzje do internetu. Dzięki temu możemy cieszyć się nimi dzisiaj za darmo, z każdego zakątka na świecie. Wystarczy, że odwiedzimy stronę rogerebert.com.

W tym zestawieniu zebrałem 10 filmów science fiction, którym Roger Ebert przyznał cztery gwiazdki – maksymalną ocenę w jego prywatnej skali. Wszystkie omawiane produkcje pochodzą z XXI wieku, stąd umowne określenie „współczesne” w tytule. Aby dokonać jakiejś systematyzacji, ułatwiającej poruszanie się między tytułami, postanowiłem ułożyć je w kolejności chronologicznej (decydowała data publikacji recenzji Eberta). Końcową cezurę stanowi 2012 rok.

Advertisement

Znaki

Zaczynamy w dość zaskakujący sposób, bo od dzieła M. Nighta Shyamalana – mariażu horroru i science fiction. Znaki spotkały się raczej z mieszaną, żeby nie napisać negatywną recepcją – osobiście uważam, że słusznie. Ebert należał jednak do tej węższej grupy amerykańskich krytyków, którym film autora Szóstego zmysłu przypadł do gustu. Swoją sympatię argumentował w następujący sposób: „Znaki M. Nighta Shyamalana są dziełem urodzonego filmowca, potrafiącego wywołać uczucie trwogi z niczego.

Kiedy dobiega ono końca, nie myślimy o tym, jak niewiele zostało wytłumaczone, ale raczej jak wiele zostało przeżyte. Znaki są filmem, którego fabuła jest sekcją rytmiczną, a nie czystą melodią. Filmem, który pozostaje wolny od schematycznych wyjaśnień i wymuszonego climaxu, opowiadającym o strachu ukrytym w wietrze, drzewach, szczekaniu psa, niechęci dziewczynki do picia wody. Ukrytym w znakach”.

Advertisement

Sky Kapitan i świat jutra

O przygodowym, nakręconym w całości przy użyciu green screena filmie z Judem Law, Gwyneth Paltrow i Angeliną Jolie mało kto dziś pamięta. Z pewnością pamiętałby o nim jednak Roger Ebert, który swego czasu zachwycił się dziełem Kerry’ego Corrana, doszukując się w nim duchowej kontynuacji komiksów Toma Corbetta o przygodach Space Cadeta. W recenzji pisanej na krótko po premierze porównał seans Sky Kapitana i świata jutra (co za idiotyczne tłumaczenie) do swojego pierwszego kinowego spotkania z Poszukiwaczami zaginionej Arki Stevena Spielberga, stwierdzając nader optymistycznie: „Wydaje się, że to film, który przedostał się z ludzkiej wyobraźni prosto na ekran, całkowicie pomijając czającą się gdzieś po drodze rzeczywistość”.

Ludzkie dzieci

Postapokaliptyczne science fiction Alfonso Cuaróna to, w przeciwieństwie chociażby do Znaków, film powszechnie uznawany za dzieło udane i wyjątkowe. W tym wypadku recenzja Eberta wpisywała się więc w szerszą tendencję, nie próbowała zawracać kijem rzeki. Podsumowując swoje przemyślenia na temat Ludzkich dzieci, krytyk pisał: „Cuarón dotrzymuje obietnicy futurystycznej fikcji; bohaterowie nie noszą tu dziwnych kostiumów, nie odwiedzają księżyca, miasta nie wyglądają jak plastikowe halucynacje, ale dokładnie tak jak dzisiaj, tyle tylko, że są nieco bardziej sfatygowane i zapyziałe. Świat nie kończy się tutaj spektakularnym wybuchem, ale cichym jękiem, a film służy jako ostrzeżenie. Jedyną rzeczą, której powinniśmy się bać, jest przeszłość. Nasza przeszłość. I my sami”.

Advertisement

Zapowiedź

Zapowiedź jest jednym z najlepszych filmów science fiction, jakie kiedykolwiek widziałem – przerażającym, pełnym suspensu, inteligentnym, a także, kiedy potrzeba, całkiem odlotowym”. Roger Ebert nie kryje się ze swoimi pozytywnymi odczuciami, już w pierwszym zdaniu recenzji zdradzając, jak wielkie wrażenie zrobił na nim film Alexa Proyasa. Na mnie zrobił zdecydowanie mniejsze, choć uczciwie przyznam, że do dziś wspominam niesamowitą, znakomicie zrealizowaną scenę katastrofy lotniczej. Główny bohater, a w ślad za nim widz, zostaje wówczas (dosłownie i metaforycznie) znokautowany – trudno się na coś takiego przygotować, nawet jeżeli odpowiednio wcześnie otrzymało się tytułową zapowiedź.

Avatar

Pamiętam, jakim wydarzeniem była dla mnie premiera Avatara w 2009 roku. Miałem wówczas 10 lat. Pierwszy raz na film Jamesa Camerona poszedłem z rodzicami. Później widziałem go jeszcze kilkukrotnie, w związku z modnym wówczas zwyczajem organizowania urodzin w multipleksach lub restauracjach fast food. Każdy seans był dla mnie ogromną satysfakcją, zwłaszcza wizualną. Do jednego seansu Avatara nie ograniczył się również Roger Ebert, choć w momencie premiery miał zdecydowanie więcej niż 10 lat i nie był zobligowany do oglądania filmu Camerona zaproszeniami na urodziny kolegów.

Advertisement

Amerykański krytyk pisał o nim w następujący sposób: „Avatar nie jest tylko wspaniałą rozrywką, choć oczywiście nią również jest. To technologiczny przełom. Z jawnym, prośrodowiskowym i antywojennym przesłaniem. Jego przeznaczeniem jest stworzyć wokół siebie kult. Zawiera mnóstwo wizualnych detali, które wynagradzają kilkukrotny seans. Tworzy nowy język, Na’vi, podobnie jak robił to Władca Pierścieni, choć nie wydaje mi się, że zawładną nim kiedykolwiek ludzie, nawet ci nastoletni. Kreuje nowe gwiazdy filmowe. To Wydarzenie, jeden z tych filmów, które musisz zobaczyć, jeżeli nie chcesz wypaść z obiegu”. Pozostaje tylko żałować, że nigdy nie dowiemy się, co miałby do powiedzenia (lub napisania) Ebert na temat kolejnej odsłony Avatara.

Zakochany bez pamięci

Bardzo cieszy mnie, że Ebertowi spodobał się ten film – moim zdaniem, jeden z najlepszych filmów science fiction w historii kina, wykorzystujący możliwości, jakie stwarza ten gatunek, w przewrotny, szalenie kreatywny sposób. Zasługa w tym, rzecz jasna, przede wszystkim Charliego Kaufmana, którego amerykański krytyk nazywa wprost, i trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, „najbardziej utalentowanym scenarzystą I dekady XXI wieku”. O samym filmie Michela Gondry’ego Ebert pisał w 2010 roku: „Głęboka mądrość Zakochanego bez pamięci polega na tym, jak przedstawia on sposób, w który pamięć nierozłącznie związana jest z miłością. Zdecydowanie łatwiej wspomina się momenty przyjemne niż bolesne. Ze szpitala pamiętam przede wszystkim uśmiechnięte pielęgniarki, a nie nieprzespane noce. Pijak patrzy w przeszłość na dobre czasy sprzed nadejścia kaca. Skompromitowany polityk wzdycha nad oklaskami, które otrzymywał. Nieszczęśliwy kochanek natomiast wspomina momenty, w których wszystko się układało”.

Advertisement

Incepcja

Trudno, aby na liście ulubionych współczesnych filmów science fiction Rogera Eberta nie znalazło się któreś z dzieł Christophera Nolana. Padło na Incepcję. Amerykanina zachwyciła w pierwszej kolejności świeżość i oryginalność konceptu brytyjskiego twórcy: „Dzisiejsze filmy często zajmują się recyklingiem: powstają sequele, remaki, franczyzy. Incepcja idzie temu trendowi na przekór. Jest w pełni oryginalna, uszyta z całkowicie nowego materiału, a jednocześnie korzystająca z podstawowych struktur kina akcji w taki sposób, że całość wydaje się mieć więcej sensu niż (prawdopodobnie) ma.

Oglądając Memento, myślałem, że złapałem twórców na istnieniu pewnej dziury logicznej: jak człowiek z zaburzeniem pamięci krótkotrwałej nie zapomina, że cierpi na zaburzenia pamięci krótkotrwałej? Być może w Incepcji również istnieje taka dziura, ale nie potrafię jej znaleźć. Christopher Nolan to człowiek, który wymyślił na nowo Batmana. Tym razem niczego na nowo nie wymyśla. A mimo to niewielu reżyserów podejmie się kiedykolwiek próby zrecyklingowania Incepcji. Myślę, że Nolan, zaraz po wyjściu z labiryntu, zdecydował się wyrzucić mapę prowadzącą do wyjścia”.

Advertisement

Nie opuszczaj mnie

„W swoim testamencie zapisałem następnemu pokoleniu te części mojego ciała, które mogą okazać się pomocne. To jedna z moich Złotych Zasad”. Recenzję Nie opuszczaj mnie Marka Romaneka Ebert rozpoczyna w wyjątkowo osobisty i poruszający sposób, udowadniając przy okazji, że pisanie o kinie to bardzo często pisanie o samym sobie, w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Każda recenzja ma szansę stać się częścią zakamuflowanej autobiografii. Choć sam nie znoszę filmu Romaneka, będąc szczególnie rozczarowany faktem, że za smętny, irytujący scenariusz odpowiadał tutaj sam Alex Garland, to potrafię zrozumieć, dlaczego spodobał się Ebertowi.

Prometeusz

Odlot

Ku zaskoczeniu niektórych kinomanów, Ebert uznał Prometeusza za udany prequel i bardzo dobry film. Szczególnie chwalił wcielającą się w główną rolę Noomi Rapace, stwierdzając, że szwedzka aktorka „kontynuuje tradycję wspaniałej, silnej protagonistki, zapoczątkowaną przez Sigourney Weaver w Obcym”. O samym filmie pisał natomiast: „Prometeusz Ridleya Scotta to znakomity film science fiction, interesujący tym bardziej, że stawia pytania o pochodzenie ludzkiego życia, nie udzielając nań odpowiedzi.

Advertisement

Kontynuuje tradycję złotej ery sci-fi, odbijającą się w Obcym – ósmym pasażerze Nostromo Scotta, a przy tym tworzy swój własny świat. Jestem bezbronny wobec takiego materiału; bezszwowego połączenia fabuły, efektów specjalnych i bezbłędnego castingu, sfilmowanego w czystym, efektownym 3-D, które nigdy nie rozprasza widza”. Ciekawe, czy to samo amerykański krytyk napisałby o kontynuacji PrometeuszaObcym: Przymierzu.

Atlas chmur

Monumentalne dzieło, wyreżyserowane przez siostry Wachowskie i Toma Tykwera, to jeden z ostatnich filmów science fiction, którym zachwycił się Roger Ebert. Recenzując Atlas chmur pod koniec 2012 roku, zaledwie kilka miesięcy przed śmiercią, pisał: „Kiedy oglądałem Atlas chmur po raz pierwszy, wiedziałem już, że będę musiał zobaczyć go po raz kolejny. Teraz, kiedy zobaczyłem go po raz drugi, wiem, że chcę obejrzeć go po raz trzeci – ale nie wierzę już w to, że którykolwiek z seansów pozwoli mi dotrzeć do jego sedna.

Advertisement

Odwołując się do sformułowania, którym Churchill określił Rosję, «to zagadka owiana tajemnicą z enigmą w środku». Zachwyca momentalnie. […] Z pewnością jest to jeden z najbardziej ambitnych filmów, jakie kiedykolwiek zrealizowano”. Sam, podobnie jak Ebert, widziałem Atlas chmur kilkukrotnie, za każdym razem odkrywając w nim coś nowego, angażując się percepcyjnie i emocjonalnie w inną z sześciu znakomicie poprowadzonych historii. Nie zliczę natomiast, ile razy obejrzałem fenomenalny zwiastun filmu Wachowskich i Tykwera: osobne, 5-minutowe arcydzieło.

Advertisement

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com