search
REKLAMA
Seriale TV

TY. Rozrywka dla wytrwałych

Agnieszka Stasiowska

4 marca 2019

REKLAMA

Warto jednak być wytrwałym. Ty częstuje widza kilkoma zwrotami akcji, które ustawiają bohaterów i łączące ich relacje w zupełnie nowej perspektywie. Związek Joego i Beck, stalkera i nieświadomej do czasu ofiary, zmienia się i ewoluuje, ale zmienia także ich oboje i jest to proces, który obserwuje się z rosnącym i nieoczekiwanym  zainteresowaniem. Dodatkowym atutem serialu są wątki poboczne.

I tak na przykład Joe mieszka drzwi w drzwi z Paco, chłopcem, którego matka tkwi w toksycznej (co za ironia losu) relacji. Joe zajmuje się chłopcem, przynosi mu książki, częstuje go jedzeniem, pozwala mu u siebie spać, kiedy sytuacja staje się krytyczna. Co więcej, zaczyna ingerować w sprawy jego rodzicielki, próbując ją chronić przed alkoholikiem i damskim bokserem. Pokazuje w ten sposób zupełnie inną (a widz może się tylko zastanawiać, na ile prawdziwą) twarz. Beck dla odmiany funkcjonuje w gronie przyjaciółek, wątpliwe jest jednak, czy są to relacje, które ją satysfakcjonują. Kiedy Joe próbuje ją odizolować od koleżanek, naturalną reakcją widza jest bunt, ale kolejne odcinki przynoszą wrażenie, że dziewczęta, z którymi Beck spędza czas (zwłaszcza Peach Salinger), nie są, jak to się kiedyś mawiało, towarzystwem dla niej. Mamy tu dużo więcej – relację Beck z ojcem, relację Joego z człowiekiem, który go przygarnął i wychował na swojego następcę w księgarni. Absolutnym zaś smaczkiem jest postać Ethana, pracownika w księgarni Joego, oraz Blythe, “współstudentki” Beck.

Aktorsko Ty jest produkcją udaną. Pomijając wyjątkowo niezręczną Shay Mitchell w roli Peach, przyjaciółki Beck (to zdecydowanie najsłabszy wątek w fabule, zwłaszcza w fazie końcowej), wszystkie postacie są wiarygodne i nie pozostawiają widza obojętnym. Elizabeth Lail w roli Beck to niepozbierana życiowo lalunia bluszcz, która potrzebuje stałych zapewnień o swojej wyjątkowości. Ma na sumieniu kilka grzeszków, jej relacja z ojcem rzutuje mocno na jej charakter, słowem – to mocno irytująca postać, o której, przynajmniej początkowo, nie można nie pomyśleć, że ma, na co zasłużyła.

I dziwić się szczerze takiemu chłopakowi jak Joe, że właśnie ją obrał sobie za cel. Penn Badgley z kolei to lokomotywa serialu. Od pierwszych chwil na ekranie dominuje na nim całkowicie. Czy to w scenach chłodnej kalkulacji, czy podczas romantycznych momentów z Beck, czy w scenach z Paco (świetny Luca Padovan), synem sąsiadki, wobec którego odgrywa rolę anioła stróża, daje sobie znakomicie radę. Nieco szarżuje w chwilach, gdy musi odgrywać szarpiące nim emocje – wydaje się wówczas, że mimika wyrywa mu się zupełnie spod kontroli – ale pasuje to w pewnym stopniu do kreowanej przez niego postaci. Zach Cherry, Hari Nef i Ambyr Childers w rolach drugoplanowych świetnie uzupełniają główną parę, dając chwilę oddechu od wątku przewodniego. Zwłaszcza pierwszych dwoje, jako Ethan i Blythe, to znakomity duet. Wisienką na torcie dla niektórych może być John Stamos (Pełna chata) w roli psychoterapeuty Beck, niemal nie do poznania z bujnym zarostem.

Netflix planuje drugi sezon serialu – to zostało już potwierdzone. Dokładna data premiery nie jest znana, chodzą jednak słuchy, że pojawi się on na platformie jeszcze w tym roku. Mając nadzieję, że okaże się on równie przyzwoitą rozrywką jak pierwsze 10 odcinków, zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej, gdyby zakończyć historię Joego na genialnej scenie, która zapewne pozostawiła wielu widzów ze szczękami w okolicy kolan. Jak wiadomo, tego typu zakończenia, choć są łatwym punktem wyjścia do kontynuacji, jeśli są definitywne, mocnym akcentem potwierdzają dobrą ocenę całości lub stanowią o niej. Można się dziś zastanawiać, czy ostatnia scena to coś, co zdarzyło się naprawdę, czy dowód na chorobę psychiczną Joego, który żyje w świecie ułudy. Można też poczekać na sezon drugi i się tego dowiedzieć.

Agnieszka Stasiowska

Agnieszka Stasiowska

W filmie szuka różnych wrażeń, dlatego nie zamyka się na żaden gatunek. Uważa, że każdy film ma swojego odbiorcę i kiedy nie przemawia do niej, na pewno trafi w inne, bardziej skłonne ku niemu serce.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA