search
REKLAMA
Archiwum

Trzynasta praca Heraklesa, czyli o filmach z CHUCKIEM NORRISEM

Piotr Żymełka

27 września 2018

REKLAMA

An Eye for an Eye (Oko za oko), 1981
Reżyseria – Steve Carver

Norris gra tutaj policjanta, któremu zabijają w zasadzce partnera. Fakt ten oczywiście powoduje wściekłość bohatera. Bandyci niespecjalnie się tym przejmują i zabijają mu jeszcze koleżankę (co, zważywszy na jej głupotę, wcale nie stanowi wielkiego sukcesu). Nie mogąc liczyć na sprawiedliwość ze strony władz, Kane bierze sprawy w swoje ręce, a  zaradny to chłop. W końcu nie każdy potrafi własnymi łapami zbudować dom-twierdzę-przystań na wysepce w pobliżu miasta i mieszkać tam z dala od zgiełku, tłumów i sklepów spożywczych. Mimo niewątpliwych mielizn scenariuszowych i schematycznych rozwiązań, Oko za oko ogląda się nad wyraz dobrze. Znajdziemy tu całkiem sporo scen akcji posklejanych tradycyjną dla filmu sensacyjnego fabułą. Obok Chucka na ekranie pojawiają się Christopher Lee i znany z roli oryginalnego „Shafta” Richard Roundtree. Na uwagę zasługuje również niezły motyw przewodni – wprawdzie daleko mu do znanych i rozpoznawanych, ale wpada w ucho i poprawnie wpasowuje się w całość. Ogólnie, i nie wierzę w pisane słowa, można obejrzeć, bo An Eye for an Eye to solidna produkcja, wręcz ocierająca się o określenie „dobry film”. Spędzony na seansie czas nie powinien zostać uznany za stracony, a już na pewno nie bardziej, niż przeznaczony na inne produkcje z tej listy.

Tagline: Chuck Norris doesn’t need a weapon… he is a weapon! (Chuck Norris nie potrzebuje broni. On jest bronią!)

Kreowany badass: Sean Kane

Popisowa kwestia: Try me. (Spróbuj ze mną.)

Ocena:

 

Silent Rage (Utajona furia), 1982
Reżyseria – Michael Miller

Dość wyjątkowy tytuł w filmografii Norrisa. Nie, nie dlatego, że jest dobry. Z powodu przynależności gatunkowej. Silent Rage to ni mniej ni więcej horror. W małym teksańskim miasteczku psychopata morduje dwójkę ludzi – szybko powstrzymuje go szeryf Dan Stevens (oczywiście Norris). Przestępca zostaje ciężko ranny w trakcie zatrzymania i trafia do lekarzy, którzy wstrzykują mu wynalezioną przez siebie uzdrawiającą miksturę. Denat ożywa i rusza w miasto… Reżyser nie zrobił użytku z największego (a wielu powiedziałoby, iż jedynego) atutu Chucka – za mało w filmie scen walk. Właściwie tylko dwie zasługują na wspomnienie – bójka w barze z gangiem motocyklistów i końcowy pojedynek. Za to nadspodziewanie dobrze wyszły twórcom sceny mające trzymać widza w napięciu – oczekiwałem bowiem kompletnego nieporozumienia, a dostałem przyzwoicie nakręcone i całkiem sprawnie zrealizowane ujęcia. W obrazie pobrzmiewają echa Frankensteina czy też różnorakich slasherów (Halloween) oraz dominuje ciężki klimat. Norrisowi towarzyszy znany z Animal House Stephen Furst, który kreuje zastępcę szeryfa (a do tego skończonego idiotę) i właściwie nic do fabuły nie wnosi, choć w zamierzeniach miał chyba przyprawić widza o uśmiech. Ogólnie z ciekawości można obejrzeć, ale za mało tu radosnej rozwałki i popisów Chucka.

Tagline: Science created him. Now Chuck Norris must destroy him. (Stworzyła go nauka. Teraz Chuck Norris musi go zniszczyć.)

Kreowany badass: Dan Stevens

Popisowa kwestia: Now, get out of town! (Wynocha z miasta!)

Ocena:

 

Forced Vengeance (Mściciel z Hongkongu), 1982
Reżyseria – James Fargo

Chuck wciela się w postać ochroniarza/windykatora pracującego dla właściciela kasyna w Hongkongu. Odwala swoją robotę sumiennie i z dobrymi efektami. Swój czas wolny spędza mieszkając z dziewczyną na łodzi, kupując ryby od miejscowych oraz obdarowując przypadkowo poznane małe dziewczynki prezentami. Przynajmniej dopóki pewien szef mafii nie wpadnie na pomysł przejęcia interesu i to w dość brutalny sposób. Nasz bohater odpowiada mu, używając szeregu argumentów – rozdaje ciosy pięściami, nogami, a nawet czachą (i niech ktoś jeszcze powie, że Norris nie używa głowy). Całość stanowi typowy film akcji z pierwszej połowy lat osiemdziesiątych, ale ogląda się go naprawdę nieźle. Cały czas coś się dzieje – w trakcie dziewięćdziesięciu minut projekcji upchnięto całkiem sporo walk i pościgów. Czołówka Forced Vengeance przedstawia pojedynek na tle neonu i bardzo dobrze wprowadza w klimat. Atmosferę wzbogaciło również umiejscowienie wydarzeń w Hongkongu.

Tagline: A walking weapon that never misses! (Chodząca broń, która nigdy nie chybia!)

Kreowany badass: Josh Randall

Popisowa kwestia: Never let your girl handle your piece. (Nigdy nie dawaj babie broni.)

Ocena:

 

Lone Wolf McQuade (Samotny wilk McQuade), 1983
Reżyseria – Steve Carver

J.J. McQuade to… strażnik Teksasu. Tak – ten film to prekursor późniejszego hitu telewizyjnego Norrisa. Do tego stopnia, iż twórcy serialu zostali pozwani do sądu przez producentów obrazu. Główny bohater jest twardzielem nad twardzielami – złapie każdego przestępcę, pokona każdą przeszkodę i w ogóle nie dba o wygląd. Do tego jeździ samochodem, którego pozazdrościłby mu nieustraszony Michael Knight. O przymiotach naszego protagonisty nie wie Rawley Wilkes (David Carradine), przemytnik broni. Nie wie, ale wkrótce się dowie… Pierwsze sceny, za pomocą charakterystycznej pracy kamery i muzyki przypominającej partytury Ennio Morricone, przywodzą na myśl spaghetti westerny Sergio Leone. Wprawdzie akcja toczy się współcześnie, ale cały czas czuje się, iż film ma „ciągoty” ku Dzikiemu Zachodowi. Obraz ogląda się nieźle, choć w środkowej części trochę wieje nudą. Na szczęście końcowa rozwałka nieco rekompensuje wolne tempo (z cudowną sceną ucieczki z podziemi – dawno nie widziałem tak uroczej bzdury). Koniec końców Samotny wilk McQuade stanowi zupełnie przeciętną propozycję w filmografii Chucka. O wiele lepiej wyszedł reżyserowi wcześniejszy Oko za oko.

Tagline: When Norris meets Carradine all hell breaks loose! (Kiedy Norris spotyka Carradine’a, otwierają się bramy piekieł!)

Kreowany badass: J. J. McQuade

Popisowa kwestia: If I locked up every guy who took a swing on me, half the county would be behind bars. (Gdybym chciał zapuszkować każdego, kto się ze mną bije, połowa hrabstwa siedziałaby za kratkami.)

Ocena:

 

REKLAMA