search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

TRYLOGIA GIALLO Umberta Lenziego

Tekst gościnny

13 kwietnia 2017

REKLAMA

Taka słodka… taka perwersyjna (1969)

Umberto Lenzi nie próżnował i już kilka miesięcy po premierze Orgasmo na podbój rodzimego kina gotowy był drugi film trylogii, Taka słodka… taka perwersyjna (Così dolce… così perversa). Powszechnie krążąca plotka głosi, że scenariusz do filmu Lenziego został przepisany z francuskiego Widma (1955) w reżyserii Henri-Georges’a Clouzota w taki sposób, by trafić to żądnej pulpy włoskiej widowni. Przerobiony materiał idealnie wpisał się w panującą pod koniec lat 60. rewolucję seksualną, jaka zawładnęła Zachodnią Europą. Jako że skrypt fabularny pochodził z Francji, Lenzi umieścił akcję swojego filmu właśnie w Paryżu, a ją samą znów zakręcił wokół aktorki Carroll Baker.

W popadające w kryzys wygasłego uczucia małżeństwo Danielle (Erika Blanc) z Jeanem (Jean-Louis Trintignant) wchodzi nowoprzybyła sąsiadka, Nicole – w tej roli Carroll Baker. W urządzonym piętro wyżej gniazdku urocza blondynka przechowuje bogate zaplecze przyrządów do BDSM, które chętnie wykorzystuje do zabaw z nieokrzesanym Klausem (Horst Frank). Gdy zadurzony w Nicole Jean postanawia bronić jej przed apodyktycznym partnerem, pada ofiarą większej intrygi.

Tak jak w przypadku Orgasmo, tak i tutaj Lenzi kontynuuje swoją lustrację dekadenckiego stylu życia klasy zamożnej. Mimo że seks per se występuje tutaj w roli estetycznego dodatku, sztuki wyzwolonej, specyficzne napięcie erotyczne wyczuwalne jest przez większość seansu. Zastosowanie różnokolorowych filtrów i szkieł na obiektyw skutkuje nieco halucynogennym klimatem, znakiem szczególnym kryminałów maestro Mario Bavy. Tak kolorowe i nasycone kadry potrafią idealnie uchwycić barwną strukturę rewolucji seksualnej.

Rewolta ta to także fabularny fundament pierwszej, nieco dłuższej części filmu. Ta z dekadenckiego kina obyczajowego, poprzez niespodziewany twist, skręca w stronę klasycznego, żółtego kryminału. Choć Lenzi nie staje na przekór gatunkowym konwenansom, a scenariusz wyraźnie ustępuje miejsca wysublimowanemu stylowi, Taka słodka… taka perwersyjna to wciąż przykład solidnie zrealizowanego giallo. A wszystko to w iście międzynarodowej oprawie aktorskiej.

REKLAMA