search
REKLAMA
Archiwum

TRAMWAJ ZWANY POŻĄDANIEM. Bogactwo ekspresji i symboli

Tomasz Jamry

19 grudnia 2018

REKLAMA

BOHATEROWIE
Blanche DuBois

Blanche kreuje się na wytworną damę o nienagannych manierach, którą wyróżnia zadbany wygląd. I choć w pierwszej scenie, kiedy wyłania się spośród kłębów pary bijących od stojącego na peronie pociągu, włosy ma nieco potargane, to tuż po przybyciu do domu siostry Stelli biegnie do lustra, by poprawić swój wygląd. Blanche jest drobną, farbowaną blondynką, która używa sporych ilości perfum i pudru, co wymawia jej Stanley: „Przyjechałaś tu, skropiłaś całe mieszkanie perfumami, założyłaś lampion na żarówkę i mieszkanie zamieniło się w świątynię egipską…”. Ma słabość do błyskotek, perfum, pięknych sukni i lepszego alkoholu. Uwielbia przywdziewać, nawet na błahe okazje, wykwintne stroje i biżuterię. Przesadnie dba o swój wygląd. Uważa się za podstarzałą i unika spotkań ze swoimi amantami w pełnym świetle. Kompleks przemijania towarzyszy jej do ostatnich chwil. Blanche panicznie boi się starości, utraconego piękna i śmierci. Nie chce wyjawić swojego wieku. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, iż jej pociąg do młodzieńców jest niejako chęcią powrotu do lat utraconej młodości. Jej przegraną utwierdza lęk przed starą kobietą sprzedającą kwiaty dla zmarłych. Mimo to nie chce dopuścić do siebie myśli, iż minionych lat już nie odzyska. Blanche wyniosła z domu szereg zachowań, które wśród innych kobiet mogą budzić zazdrość, a wśród mieszkańców dzielnicy, w której mieszka jej siostra, wręcz irytację. Blanche nie pasuje do otoczenia. Wyzbyta jest zachowań cechujących tutejsze robotnicze rodziny. Nie toleruje grubiaństwa, prostactwa i pijaństwa, choć sama też się lubi napić. Jej picie wynika jednak z czego innego. Alkohol w tym wypadku jest niczym balsam na pęknięte serce. Nie może zrozumieć, dlaczego jej siostra wyszła za tak nieokrzesanego gbura. Gdyby mogła, to z chęcią by to zmieniła:

„Może jesteśmy dalecy od ideału, jakim chciałby nas widzieć Bóg, lecz Stello, siostro moja,
przecież istnieje jakiś postęp. Takie rzeczy jak sztuka, poezja, muzyka. W niektórych ludziach
wznioślejsze uczucia mają jakiś zalążek, jakąś iskierkę, którą musimy rozpalić i pielęgnować.
Musimy uchwycić te uczucia i nieść je jak sztandar w marszu ku lepszej przyszłości.
Nie, nie wiąż się z tym prymitywem!”

Owa nostalgia za wysoką kulturą wynika też poniekąd z miejsca, w którym się wychowywała oraz z zawodu nauczycielki angielskiego, jaki obrała. Do tego dochodzi też jej własna wizja stosunków damsko-męskich opartych na staroświeckich, arystokratycznych zachowaniach. Ideałem mężczyzny jest dla niej bogaty dżentelmen, który oprócz okazywania opieki byłby zdolny spełniać jej zachcianki. Kiedy Mitch bierze ją na ręce, czuje się niezręcznie, tym bardziej, że za ścianą są ludzie, i wierząc w to, że jest on dżentelmenem, każe mu się opuścić na ziemię. Jednymi z głównych cech w tym względzie są zatem próżność i hipokryzja. Z jednej strony uważa się za niepoprawną romantyczkę, z drugiej jednak czuje się niekomfortowo w podobnych sytuacjach. Bliskim każe wyrażać podziw dla siebie. Ta próżność jest jednak podszyta lękiem przed starością, dlatego uwielbia wręcz, gdy ktoś nie szczędzi jej komplementów. Piękna i wykształcona, można by rzec, ale co z tego, jeżeli sama nie potrafi poradzić sobie z najbardziej przyziemnymi sprawami. Nie potrafi też się ustatkować, wciąż zmieniając partnerów i goniąc za jakimś swoim ideałem, którego tak naprawdę nie ma. Jest to przejaw jednego z syndromów staropanieństwa. Strach przed pozostaniem samą, a zarazem strach przed wikłaniem się w stały związek jest paradoksem, którego nie sposób rozwiązać. Na domiar złego ciąży na niej zła reputacja rozpustnicy i uwodzicielki, która nie pomaga jej nawiązać dłuższej znajomości z mężczyzną. Dlatego Blanche skazana jest na zagładę, wynikającą z braku psychicznej równowagi.

Stanley Kowalski

hardware

Stanley reprezentuje typ mężczyzny macho. Muskularna sylwetka, przepocona koszula, papierosy i rum stoją w kompletnym przeciwieństwie do drobnej i zadbanej Blanche. Impulsywny Stanley nie znosi słowa sprzeciwu, zwłaszcza ze strony kobiet. Prawdopodobnie jest to skutek wychowania oraz nawyków, jakie wyniósł z domu, w którym twardą ręką rządził ojciec. Stanley ma skłonności do butelki i hazardu. Łatwo wpada w gniew, a kiedy nie może postawić na swoim, sfrustrowany używa siły, demolując mieszkanie i szykując się do bójki: „Świnia, Polak, odrażający, wulgarny, brudny! Te słowa w ustach twoich i twojej siostry to zbyt wiele. Kim myślicie, że jesteście, królewny? Huey Long mawiał, że każdy mężczyzna jest królem i ja tu jestem królem. Nie zapominajcie o tym!”. Jego impulsywność gasi jedynie woda. Po uderzeniu Stelli kompani pijanego Stanleya zabierają go pod prysznic, by nieco wytrzeźwiał. Ta metoda skutkuje „trzeźwym” spojrzeniem na karygodną sytuację, której się dopuścił oraz wyrzutami sumienia. Stanley wybiega za swoją żoną, by w jednej z najbardziej rozpoznawalnych scen z filmu wołać na całą dzielnicę „Stella! Stellaaa!”. W przeciwieństwie do Blanche okrucieństwo Stanleya jest perfidne i świadome. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że jest on sadystą. Pod koniec filmu, gdy Blanche zanurza się w swoich marzeniach o bogatym dżentelmenie, Stanley napastuje ją, bijąc i szarpiąc, chociaż doskonale wie, że już ją pokonał. W Stanleyu budzą się także kompleksy związane z pochodzeniem klasowym. Jego żona pochodzi z bogatej rodziny plantatorów, a on jest synem skromnych imigrantów z Polski. Pod tym kątem przygląda się również Blanche. Wydaje mu się, że siostra jego żony chce rozbić to małżeństwo, bo uważa go za prostaka z plebsu. Stara się temu zapobiec, przypominając Stelli, jak się poznali i czemu przypadł jej do gustu: „Posłuchaj, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, myślałaś, że byłem pospolity. Miałaś rację. Byłem pospolity jak kurz. Widziałem zdjęcie dworku z kolumnami. Wyrwałem cię stamtąd, a tobie się to podobało”. Mimo to nie wstydzi się swojego pochodzenia. Reprezentuje tym samym typ nowoczesnego imigranta – dumny z bycia Amerykaninem, nie zaprzecza polskim korzeniom. Co go jednak denerwuje, to sposób, w jaki traktuje go Blanche. Paradoksalnie, pomimo instynktownego, wręcz zwierzęcego zachowania, to Stanley jest przykładem rewolucyjnych zmian, jakie zachodzą w amerykańskim społeczeństwie. Blanche w tym wypadku to relikt minionych czasów segregacji klasowej. W powojennych Stanach Zjednoczonych nie ma już miejsca dla arystokratycznych rodów. Każdy ma wpływ na swoją przyszłość – liczy się jedynie ciężka praca.

Stella Kowalski

Podobnie jak jej siostra Blanche, wywodzi się z bogatego domu plantatorów. Porzuciwszy jednak rodzinne strony wraz ze wszystkimi przyzwyczajeniami, przeniosła się do Nowego Orleanu. Tutaj poznała i zakochała się w prostym, aczkolwiek przystojnym chłopaku – Stanleyu Kowalskim. Miłość do Stanleya, oprócz wymiaru duchowego, ma jeszcze wymiar cielesny. Stella wiąże się z nim węzłem małżeńskim i, jak się dowiadujemy, nosi jego dziecko. Pomimo swojego łagodnego usposobienia potrafi czasem postawić na swoim. Kiedy pijany Stanley podczas pokera wpada w szał i zamierza się na nią z pięściami, ona ucieka z domu, zostawiając go samego. Nie przyjmuje łatwo jego przeprosin. Swoją postawą wymusza na mężu całkowite posłuszeństwo. Doskonale wie, że ten brutalny typ z wilka może stać się barankiem i umie to wykorzystać. Nie wybrałaby jednak delikatniejszego mężczyzny, bo, choć reżyser nie daje tego tak łatwo do zrozumienia, można wyciągnąć wniosek, iż Stella jest zafascynowana tą nieujarzmioną siłą oraz seksualnym potencjałem Stanleya:

„- W naszą noc poślubną, jak tylko tu przybyliśmy,
porwał mój pantofel i zaczął rozbijać żarówki.
– Co zrobił?
– Porozbijał wszystkie żarówki obcasem mojego pantofla.
– I pozwoliłaś mu, nie uciekłaś?
– Byłam trochę przerażona…”

Ale czułam się zarazem podniecona – można dopowiedzieć, widząc nieco lubieżne spojrzenie i subtelny uśmiech na twarzy Stelli. Po przyjeździe swojej siostry Stella wpada w ogień nienawiści między Blanche a Stanleyem. Częstokroć waha się, po czyjej stronie stanąć. Broni siostry jak tylko może, ale nie udaje jej się zdjąć ciążącej na niej opinii. Władczy Stanley stara się odciągnąć żonę od szwagierki. Poniekąd mu się to udaje. Posyłają Blanche do szpitala dla umysłowo chorych. Stella przypisuje sobie winę za tę sytuację i w finałowej scenie opuszcza dom we francuskiej dzielnicy, przekonując siebie, że już nigdy tam nie wróci. Czy rzeczywiście będzie na tyle silna, by zostawić Stanleya? Tego już się nie dowiemy.

Harold „Mitch” Mitchell

Wygląd Mitcha jest zaprzeczeniem Stanleya. Mitch jest łysiejącym facetem „z brzuszkiem”, na którego kobiety raczej nie polecą. Ma problemy z poceniem się w ich obecności. Także wysławianie się sprawia mu trudności. Mimo to cechuje go większa kultura osobista, niż resztę jego kolegów. Nie odnajduje się zbyt dobrze w ich zabawowym środowisku. Jest typem robotnika-dżentelmena. Mimo iż jest raczej niezdarny, zakłopotany w obecności płci przeciwnej, potrafi się grzecznie zachowywać, ale jako takiego savoir vivre’u raczej nigdy wcześniej nie opanował. Przez braki w obyciu staje się zabawką w rękach Blanche. Ona go umiejętnie uwodzi, ale Mitch nie wytrzymuje napięcia emocjonalnego, jakie kobieta budzi w nim na randce. Jest obrońcą kobiet i potrafi stanąć w obronie ich imienia i ich samych. Łagodne usposobienie Mitcha jest poniekąd skutkiem pozostania u boku matki, o czym dają znać jego towarzysze, wołając go maminsynkiem. Dowiadujemy się również tego, iż matka Mitcha jest umierająca, przez co jego zabiegi, by związać się z kobietą, mogą świadczyć o potrzebie oddania domu pod opiekę swojej wybranki. Jest przykładem zdesperowanego starego kawalera, który za wszelką cenę chce związać się z kobietą na resztę życia. Jego poświęcenie w tym względzie ma jednak swoje granice. Kiedy dowiaduje się o frywolnym życiorysie Blanche i jej kiepskiej reputacji, z żalem zamyka przed nią swoje serce i odchodzi. Odchodzi poirytowany kłamstwami Blanche, jej rozwiązłym trybem życia oraz tym, że jej nie posiadł, podczas gdy tak wielu ją wcześniej miało. Czuje się wykorzystany oraz sfrustrowany niemożnością rewanżu.

REKLAMA