Top POLSKICH ANIMACJI, których NIE WYPADA nie znać
Twój Vincent
Obecność tego tytułu na liście nie powinna być zaskoczeniem. Wyjątkowa animacja koprodukcji polsko-brytyjskiej, która w 2018 roku otarła się o statuetkę Oscara za najlepszy film animowany, to do dziś najbardziej unikalna biografia wyjątkowego holenderskiego malarza. Mozolna, żmudna praca Doroty Kobieli i Hugh Welchmana sprawiła, że mamy do czynienia z niezwykłym rodzajem biografii. Film powstał dzięki złożeniu ze sobą dziesiątek tysięcy obrazów olejnych namalowanych przez dziesiątki malarzy i artystów. Animacja, w której każdy kadr to osobny precyzyjnie namalowany obraz, daje imponujący i hipnotyzujący efekt. Prowincjonalni francuscy funkcjonariusze, listonosze, barmanki czy chłopi ze słynnych portretów Vincenta van Gogha, dotychczas zastygli na ścianach galerii sztuki, ożywają w filmie, co budzi u widza zachwyt i pewne wzruszenie. Jest to zaś wyjątkowa szansa, aby spojrzeć na świat oczami wielkiego wrażliwego artysty – patrzeć przez pryzmat intuicyjnych pociągnięć pędzla.
Jednak zadziwiająca technicznie warstwa wizualna filmu to nie jedyny jego atut. Twórcy obudowali historię Vincenta van Gogha wokół nierozwikłanej zagadki śmierci malarza. Mamy tu więc historię kryminalną zbudowaną w klimatach neo-noir, którą stara się rozwikłać Armand Roulin, mający za zadanie dostarczyć ostatni list malarza komuś z rodziny. Poszukiwania stosownego adresata stają się dla Armanda impulsem do obsesyjnego odtworzenia ostatnich tygodni życia artysty; Roulin coraz bardziej zagłębia się w kolejne opowieści jego znajomych i przyjaciół. Choć biografia van Gogha naznaczona jest niezwykłymi historiami, wokół których można było stworzyć sensacyjną opowieść, twórcy na szczęście nie idą tą drogą. Twój Vincent staje się kameralną historią człowieka rozdartego, nieszczęśliwego, ogarniętego twórczym szałem, nie potrafiącego sprostać własnym oczekiwaniom. Vincent van Gogh jest w filmie przede wszystkim niejednoznaczną postacią tragiczną, nie zaś głośnym artystą, wokół którego narosło wiele plotek. Jego sztuka mówi w filmie sama za siebie – poprzez malownicze kadry inspirowane jego największymi obrazami. To najpiękniejszy hołd, jaki można było złożyć artyście. Twój Vincent słusznie zdobył uznanie na całym świecie. Skłoniło to twórców, by nie spocząć na laurach. Dorota Kobiela została reżyserką i scenarzystką najnowszego projektu animowanego, który formą będzie przypominał Twojego Vincenta. Premiera Chłopów, ekranizacji powieści Stanisława Reymonta, bo o niej mowa, przewidziana jest na 2022 rok, a za jej realizacją po raz kolejny stoją malarskie inspiracje – tym razem twórczość polskiego artysty Józefa Chełmońskiego, która jest najpełniejszym odbiciem romantycznej i nastrojowej wsi polskiej.
Opowieść o lisie
Podobne wpisy
Opowieść o lisie, pierwszy pełnometrażowy film animowany na świecie, który trafił do kinowej dystrybucji, jest co prawda produkcją francuską. Mimo wszystko zasługuje na pojawienie się na tej liście. Jego twórcą jest zaś Władysław Starewicz – pionier polskiej sztuki animacji, ale i prekursor animacji lalkowej na świecie. Tworzył on niezwykłe filmy, w których poprzez nowatorskie efekty i techniki potrafił w magiczny sposób tchnąć życie w martwe przedmioty. W jego krótkometrażowych animacjach widać kunszt i mistrzostwo w posługiwaniu się lalkami. Starewicz dopiero wytyczał szlaki raczkującej sztuki animacji. Dlatego tak zaskakująca jest Opowieść o lisie z 1937 roku – najważniejsze dzieło w twórczości artysty. Za realizację oraz scenografię do filmu odpowiadał w pełni Starewicz. Współtworzył on również scenariusz, pisząc go razem z córką Ireną Starewicz oraz Francuzem Rogerem Richebé. Filmowa Opowieść o lisie stworzona została na podstawie Lisa Przechery Goethego. Głównym bohaterem jest tytułowy Lis – szczwany i arogancki, potrafiący zawsze wyjść cało z tarapatów, w które sam świadomie wpada. Potrafi zagrać na nosie każdemu, nawet samemu królowi. I choć lalkowa animacja w połączeniu z ogólną estetyką baśni wydaje się być produkcją skierowaną do dzieci, wiele wskazuje na to, że jest to film głównie dla dorosłych. Mamy tu do czynienia z fabułą, która obfituje w przemoc, nawet wizualną. Kreacje bohaterów oraz ich etycznie wątpliwe umotywowania sprawiają, że historia jest niewiele pouczająca, daleka od klasycznego moralizatorstwa. Nie ma tu typowego podziału na dobro i zło – jest za to nikczemność, niegodziwość, bezkarność, obłuda i wiele więcej. Film więc nie skupia się na etosach, ale na brutalnej rzeczywistości, prześwietlając niejednoznaczną naturę ludzką przy pomocy ożywionych kukiełkowych zwierząt.
https://www.youtube.com/watch?v=juTbbcZQIR0
Największy zachwyt wzbudza wirtuozeria Starewicza w operowaniu lalkami. Aż trudno uwierzyć, że film powstał w 1937 roku – realizacyjnie wybiega zaś znacząco do przodu. Ruchy postaci są na tyle płynne, że sprawiają wrażenie żywych. Jednak to nie wszystko – to, w czym odbija się kunszt Starewicza, to doskonała mimika. Twarze lalkowych bohaterów zdradzają po sobie całą paletę emocji. Potrafią także zagryzać wargi, toczyć pianę z ust, przewracać oczami. Do tego każda z nich ma szkliste oczy, których głębia i żywotność przyprawiają o niepokój. W pewnych momentach filmu nie mogłam opędzić się od skojarzeń z Fantastycznym Panem Lisem Wesa Andersona, zapewne poprzez podobieństwa kukiełkowych postaci. Mimo iż te dwa filmy dzieli aż 76 lat, co dla kina jest ogromną przepaścią, techniki animacji wydają się łudząco podobne. Choć Starewicz ma swoje zaszczytne miejsca na kartach historii kinematografii Litwy, Rosji i Francji, sam zawsze określał siebie mianem polskiego artysty, pozostając duchowym patronem rodzimej sztuki animacji. Nazwisko Władysława Starewicza wyryło się w historię polskiego filmu animowanego – wspominają o nim autorzy najważniejszych publikacji w tej dziedzinie. Sam Starewicz, jak mówi wiele źródeł, miał nadzieję stworzyć animacje oparte na takich polskich utworach jak Janko Muzykant czy Pani Twardowska. Specjalnie dla niego planowano otworzyć studio lalkarskie w Żyrardowie. Te plany jednak zaprzepaścił wybuch wojny, co na dobre uniemożliwiło artyście powrót do kraju.
Magiczna zima Muminków
Poklatkowe animacje o Muminkach koprodukcji polsko-fińskiej to już klasyk dla każdego fana twórczości Tove Jansson. Zima w Dolinie Muminków z 1987 roku czy Lato Muminków z 2008 roku to piękne filmowe opowieści, które, podobnie jak proza Jansson, pochylają się nad pięknem i niejednoznacznością natury, urzekają szeroką gamą barwnych istot, a przy tym są bogate w ponadczasowe refleksje. W 2017 roku powstała nowa animacja będąca owocem współpracy polsko-fińskiej. Reżyserzy Jakub Wroński i Ira Carpelan powołali do życia Magiczną zimę Muminków, która pozwoliła powrócić fanom białych stworków do wspomnień z klasycznych animacji. Magiczna zima Muminków mocno opiera się na literackiej Zimie Muminków Tove Jansson, która dla wielu, łącznie ze mną, jest najbardziej wartościową pozycją ze świata Muminków. Film skupia się na postaci Muminka, który postanawia nie zapaść w sen zimowy, aby być świadkiem przybycia do Doliny Muminków tajemniczej i mrocznej zimy. Muminek wraz z innymi bohaterami tkwią w oczekiwaniu na przybycie jeszcze jednego nieznanego gościa – Gwiazdki.
Film, podobnie jak książki o przygodach Muminków, jest przeznaczony dla każdego widza. Najmłodszych zachęci różnorodność baśniowych stworzeń. Dorosły zaś zwróci uwagę na wyjątkową nastrojowość filmu. Animacja utrzymana jest w atmosferze nostalgii, którą przyniosła ze sobą mroźna zima. Wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tempie, jest ospałe i niewyraźne. Zresztą w świecie Muminków zawsze w wyjątkowy sposób traktowano pory roku, z których każda miała swoją personifikację. Muminek poddaje rozważaniom niejednoznaczność i zmienność natury, po raz pierwszy obserwując zimę, która wszystko dookoła spowija białym puchem. Samotność i nieznane dotąd zimno nakłaniają Muminka do sentymentalnych rozważań, które są wyjątkowo trafne i niosą ze sobą uniwersalne mądrości. Dla niego wszystko staje się zachętą do zadumy, która udziela się także widzowi. Nawet w Buce dostrzega pewny tragizm postaci, która skazana jest na samotną tułaczkę we wszechobecnym zimnie. To przemyślenia, które trafią bardziej do dorosłego niż do dziecka. Mimo wszystko jednak Magiczna zima Muminków to przede wszystkim wyjątkowo ciepła opowieść, która otula widza i wprowadza go w błogi stan podobny do snu zimowego. Jest to film nieco bardziej przystępny niż wcześniejsze animacje polsko-fińskie. Przybliża najmłodszemu widzowi tematykę bożonarodzeniową, pokazując mieszkańców Doliny w rodzinnych przygotowaniach do Gwiazdki. Przygotowania te są jednak pełne refleksji i naznaczone oczekiwaniem na nieznane, wokół którego tworzy się aura mistycyzmu. Wszystko to w pięknej kukiełkowej animacji poklatkowej, w której barwne lalki o dużych łagodnych oczach, otulone kolorowymi, błyszczącymi materiałami i obsypane brokatem czynią film na swój sposób magicznym i urzekającym.