TOM HANKS. Prawdziwy Kapitan Ameryka

LATA 2001-2016
Od początku XXI wieku Tom Hanks zdawał się zgadzać na udział w każdym zaproponowanym mu projekcie. Co prawda nie występował w filmach drugiej kategorii, ale trudno odnaleźć w jego wyborach jakąś prawidłowość. Choć większość projektów, w których brał udział w pierwszej dekadzie nowego millenium, była mniejszymi lub większymi sukcesami komercyjnymi, żaden nie został klasykiem na miarę Forresta Gumpa czy Zielonej mili. Dwudzieste pierwsze stulecie Hanks rozpoczął od swej pierwszej gangsterskiej roli w Drodze do zatracenia Sama Mendesa z 2002 roku, nie do końca docenionej historii zdrady i zemsty w mafijnych środowiskach. Wcielając się w Michaela Sullivana, wychowanego przez gangsterskiego bossa i będącego na jego usługach przez wiele lat, Tom udowodnił, że potrafi zaskarbić sobie sympatię widzów i wydobyć szlachetny ton nawet z roli żołnierza mafii. Kolejne wpisy w Hanksowej filmografii to m.in. dwa kolejne projekty zrealizowane wspólnie ze Stevenem Spielbergiem, bardzo udane Złap mnie, jeśli potrafisz (2002) i nieco rozczarowujący Terminal (2004) oraz jeden ze słabszych tytułów w dorobku braci Coen, Ladykillers, czyli zabójczy kwintet (2004).
W 2006 roku Tom po raz pierwszy wcielił się w Roberta Langdona w adaptacji Kodu Da Vinci Dana Browna, zapoczątkowując serię filmów, której najnowsza, trzecia odsłona – Inferno Rona Howarda – właśnie wkroczyła na polskie ekrany. Niesamowicie popularna powieść okazała się hitem także na ekranie, zostając najbardziej kasowym spośród aktorskich osiągnięć Hanksa (jedynie Toy Story 3 zarobiło w kinach więcej), choć ta i kolejne odsłony ekranizacji powieści Browna spotkały się z raczej chłodnym przyjęciem ze strony krytyków. W 2007 roku Tom wcielił się w tytułowego bohatera Wojny Charliego Wilsona Mike’a Nicholsa, który z powodzeniem mógłby konkurować o miano najbardziej niedocenionego dzieła w dorobku Hanksa z Drogą do zatracenia. Film Nicholsa ma w sobie tę trudną do uchwycenia przez wielu twórców klasę i jakość, ale mimo że dotyka ważnej postaci i istotnego wycinka historii USA, jest dziełem zbyt kameralnym, by mogło zdobywać najważniejsze nagrody.
Kolejne pięć lat w karierze Toma upłynęło pod znakiem średnio udanych i lekko rozczarowujących produkcji. Anioły i demony, wspomniany wcześniej Larry Crowne czy Strasznie głośno, niesamowicie blisko to tytuły, o których wiele się mówiło, ale które w ten czy inny sposób zawiodły oczekiwania. Także Atlas chmur nakręcony przez (wówczas jeszcze) rodzeństwo Wachowskich, choć był przedsięwzięciem z gatunku superambitnych, a w niektórych kręgach jest wciąż uznawany za dzieło kultowe, okazał się artystyczną i finansową klapą.
Rok 2013 przyniósł na szczęście kolejny przełom w bogatej karierze Hanksa, który tytułową rolą w Kapitanie Phillipsie zapracował na ósmą nominację do Złotego Globa (jest trzykrotnym laureatem tej nagrody z lat 1994, 1995 i 2001) i uznanie zarówno widzów, jak i środowiska krytyków. W tym samym roku wcielił się także w Walta Disneya w bardzo przyzwoitym, choć nieco pominiętym podczas sezonu nagród filmie Johna Lee Hancocka Ratując pana Banksa, opowiadającym o kulisach powstawania adaptacji słynnej powieści Mary Poppins i wieloletnich staraniach Disneya o to, by spełnić obietnicę córek. Film Hancocka to typowy aktorski pojedynek na szczycie, podczas którego ręce same składają się do oklasków na widok elektryzujących wymian pomiędzy Tomem Hanksem i Emmą Thompson, wcielającą się w postać pisarki P. L. Travers.
Najnowszy rozdział w karierze naszego bohater to Most szpiegów, jeszcze jeden film Stevena Spielberga, w którym Hanks oczywiście nie schodzi poniżej swego zwyczajowego, bardzo wysokiego poziomu, ale nie jest w stanie sprawić, by z nużącej narracji wyciągnąć coś, co zamieniłoby dzieło Spielberga w prawdziwe kino szpiegowskie. W ubiegłym roku Tom odświeżył też dawną, znaczoną sukcesami przyjaźń zawodową – wystąpił u boku Meg Ryan w reżyserskim debiucie aktorki, rozgrywającej się podczas II wojny światowej historii Ithaca. Biorąc pod uwagę, że film miał premierę kinową w ubiegłym miesiącu, Tom Hanks zakończy rok 2016 z aż czterema tytułami w amerykańskich kinach.
Spośród nich największym sukcesem okazał się Sully, kolejna filmowa biografia spod ręki Clinta Eastwooda, opowiadająca o Chesleyu „Sullym” Sullenbergerze, kapitanie samolotu, który kilka lat temu został bohaterem, ratując pasażerów uszkodzonego samolotu lądowaniem awaryjnym na rzece Hudson. Film, który wejdzie na polskie ekrany 6 grudnia, zaś przedpremierowo będzie do obejrzenia podczas siódmej edycji American Film Festival we Wrocławiu, zanotował świetne otwarcie w amerykańskich kinach, a do dziś zarobił w kinach ponad sto siedemdziesiąt milionów dolarów. Przy tej produkcji pozostałe tegoroczne premiery z Tomem – wspomniane wcześniej, a kiepsko przyjęte Inferno oraz Hologram dla króla Toma Tykwera – wypadają co najmniej blado. Przyszły rok w kalendarzu Hanksa to intrygująco zapowiadający się thriller science fiction The Circle w reżyserii Jamesa Ponsoldta, zaś w 2018 roku do kina wejdzie czwarta część serii Toy Story, w której Tom ponownie udzieli swego głosu kowbojowi Chudemu.