THE UMBRELLA ACADEMY. Z dysfunkcyją rodziną najlepiej wychodzi się w serialu

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że takie nagromadzenie postaci i, co za tym idzie, historii oraz ekspozycji będzie zbytnio przeciążało fabułę, wymuszając cięcia czy nadmierne rozciąganie wątków. Nie wiem, jak twórcom udało się jednak umieścić wszystkie najważniejsze elementy na przestrzeni dziesięciu odcinków, podczas których widz nie czuje się przytłoczony ani apokalipsą, ani wątkami pobocznymi. Bez wątpienia jest to jeden z przykładów, jak powinno robić się serial. Istotne okazują się też liczne niedopowiedzenia, które widz odkrywa na bieżąco z bohaterami bądź które pozostają w sferze domysłu, jak w przypadku Klausa.
Podobne wpisy
Muzyka w serialu jest niesamowita. Jest to o tyle zadziwiające, że w tej kwestii najwięcej do powiedzenia miał twórca serii i lider My Chemical Romance – słysząc tę nazwę, nie oczekuje się raczej zbyt wiele. Jednak muzyka to jeden z najmocniejszych punktów całego serialu. Co prawda może początkowo razić dosłowność wybranych utworów, jednak ich składanka to jedna z tych rzeczy, które na pewno przez bardzo długi czas mi się nie znudzą. Dodatkowo świetnie ogląda się poszczególne sceny akcji, z jakże dynamiczną i czasami przewrotną muzyką w tle. Również aktorsko serial wypada bardzo dobrze. Chodzi nie tylko o głównych aktorów, ale również postacie poboczne. Na szczególne uznanie zasługuje Klaus, który jest ekscentryczny, wiecznie naćpany i jakże cudownie queerowy. Wcielający się w niego Robert Sheehan urzekł mnie już w serialu Wyklęci, a tutaj tylko potwierdził, że odtwarzanie totalnie zakręconych postaci to jego chleb powszedni. Warto również docenić nastoletniego Aidana Gallaghera, na małym ekranie wyprawiającego takie rzeczy, których nie powstydziliby się doświadczeni aktorzy z długoletnim stażem. Już dziś wróżę temu młodemu chłopakowi wielką karierę. Jego Numer Pięć to starzec zaklęty w ciele dwunastolatka, który jest cyniczny, złośliwy, a kiedy trzeba – zabójczy. Aktor idealnie poradził sobie z rolą i czystą frajdą było oglądanie jego występu.
Jedynym minusem jest gwiazda serialu, jaką bez wątpienia jest Ellen Page. Jej występ po prostu niewiele różni się od kilkunastu poprzednich. Page gra po raz kolejny w dokładnie ten sam sposób, co powoli zaczyna stawać się nudne. Jej postać jest mało ciekawa, a aktorka niestety nie wspina się na wyżyny swoich ogromnych możliwości. A przecież twórcy dają jej pole do popisu zarówno w relacjach z rodzeństwem, jak i nowych chłopakiem czy w obliczu apokalipsy. Niestety na tle pozostałych protagonistów wypada słabo. A szkoda, bo Page mogłaby w końcu pożegnać się ze swoim wizerunkiem, który ciągnie się za nią od czasów Juno.
Nowa produkcja Netfliksa to bez wątpienia totalna jazda bez trzymanki, z interesującymi postaciami i problemami tak dziecięcego, jak i dorosłego życia. Produkcja ma swój własny charakter, który odróżnia ją od innych tworów serialowych. Dla wielu powinien to być przykład, jak powinno się robić ciekawe adaptacje komiksowe.