search
REKLAMA
Seriale TV

THE KNICK. Gdy heroina była lekarstwem…

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

5 lutego 2019

REKLAMA

Koncept serialu nie opiera się wyłącznie na zasadniczym wątku, ale świetnie rozwija historie poboczne, które są równie fascynujące jak przygody głównej postaci. Drugi sezon tak prowadzi opowieść, że dotychczas mało lubiani bohaterowie zaczynają jawić się widzowi w zupełnie nowym świetle, a inni pracownicy szpitala stają się pełnoprawnymi postaciami, które nie stanowią wyłącznie dodatku do głównej fabuły. Serial jest dla widza niezwykłym doświadczeniem, które absorbuje go praktycznie od początku do końca. To także wszechobecny, specyficzny klimat. Mamy więc nie tylko mistrzowskie operowanie kamerą, ale również sceny, które są wyjątkowe i zachwycające, a zarazem naturalistyczne i odpychające, jak w przypadku pokazywania poszczególnych wydarzeń dziejących się na sali chirurgicznej. Istotne jest jednak, że reżyser nigdy nie uderza dwa razy w ten sam ton.

Wysoki poziom produkcji związany jest także z faktem, iż każdy z odcinków został wyreżyserowany przez Stevena Soderbergha, który stworzył bardziej 20-godzinny film aniżeli serial w typowym tego słowa znaczeniu. Widzimy, jakie poświęcenie i dbałość o szczegóły przyświecały całemu przedsięwzięciu, co dało efekt zapierający dech w piersiach. To Soderbergh jest podstawowym elementem tej serii – złożył w całość 20 odcinków, które są sztuką pod każdym możliwym względem. Nie wspominając nawet o jakże genialnych scenach kręconych na jednym ujęciu. To również mistrzowska klasa, jeśli chodzi o oświetlenie (co nie było proste, zważywszy na fakt, że całość dzieje się w roku 1900) i nastrój, który prześlizguje się pomiędzy makabreską (wszystkie operacje i dolegliwości) a swoistym rodzajem mistycyzmu (narkotyki napędzające życie Thacka, jego demony i wizje). Oba sezony utwierdziły mnie w przekonaniu, że najważniejszym elementem całej produkcji jest styl, który sam jawi się niemal jako jeden z bohaterów produkcji. Poszczególne postacie to nic innego jak „instrumenty”, które Soderbergh wykorzystuje do opowiedzenia niezwykłej historii za pomocą obrazów. I wydawać by się mogło, że drugi sezon nie będzie się niczym różnił od poprzedniego. Nic bardziej mylnego.

Pierwszy sezon zakończył się podsumowaniem szeregu wątków przez scenarzystów, z których najważniejszy kończy się wysłaniem doktora Thackery’ego do placówki będącej wczesną namiastką tego, co dziś nazywamy ośrodkiem odwykowym. Kokaina napędzała bowiem jego szalone zamiłowanie do eksperymentów chirurgicznych, a także pęd do poszukiwania „leków” dla niezliczonych dolegliwości, zakażając i zabijając niezliczone ilości nowojorczyków w (pozornie) najbardziej makabryczne ze sposobów. W drugim sezonie Szpital Knickerbocker zmaga się z kolejnymi problemami. Główny bohater początkowo poddawany jest terapii, jednak w rzeczywistości otrzymuje nic innego jak „heroinę” firmy Bayer – jeszcze jeden szczegół z długiej linii faktów medycznych, które Amiel i Begler badali i skutecznie wydobyli na światło dzienne w pierwszym sezonie.

The Knick to coś więcej aniżeli wizualna uczta. Scenariusz wyróżnia się na tle innych produkcji, bohaterowie ewoluują, a aktorstwo pozostaje na najwyższym poziomie. Wydawać by się mogło, że twórcy prezentują wyłącznie dramat z epoki. Nic bardziej mylnego. To przede wszystkim swoistego rodzaju galeria osobowości z przełomu XIX i XX wieku, udokumentowana przez obiektyw studiów społecznych, podsycana przez historie oraz ciężki humor i ustawiona w szpitalu z utalentowanymi lekarzami – wizjonerami, którzy rok później są jeszcze bardziej skorzy, by cię zabić, aniżeli zbawić.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Chociaż docenia żelazny kanon kina, bardziej interesuje ją poszukiwanie takich filmów, które są już niepopularne i zapomniane. Wielka fanka kina klasy Z oraz Sherlocka Holmesa. Na co dzień uczestniczka seminarium doktoranckiego (Kulturoznawstwo), która marzy by zostać żoną Davida Lyncha.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA