THE DUCHESS. Królowa dram zawitała na Netfliksa
Na Netfliksie rządzi królowa Elżbieta (The Crown), ale pojawiła się kobieta chcąca ją zdetronizować. Samozwańcza The Duchess, bezkompromisowa artystka, matka, nie żona, ale na pewno kochanka. Czy życie zgodnie z wyznawanymi wartościami pomoże jej w osiągnięciu sukcesu?
Podobne wpisy
Twórczyni serialu i odtwórczyni głównej roli Katherine Ryan może być przez niektóre widzki potraktowana niczym ideał nowoczesnej kobiety, uosobienie perfekcyjnego połączenia pewności siebie, romantyzmu, poczucia humoru oraz buty pomagającej jej w wychodzeniu z najtrudniejszych sytuacji życiowych. A takich zapewne miała bez liku – mimochodem, gdzieś na marginesie pojawiały się sugestie, że w domu rodzinnym nie za bardzo się przelewało, a i początki bycia matką nie należały do najprzyjemniejszych. Przypadkowy seks na zapleczu klubu z przebrzmiałą gwiazdą boysbandu Shepem (Rory Keenan) dał jej córkę, czyli najważniejszą osobę w życiu, ale jednocześnie mnóstwo zmartwień dotyczących wychowania i sposobu na zagwarantowanie bytu na odpowiednio wysokim poziomie.
Fabuła pierwszego odcinka rozpoczyna się w momencie, gdy Katherine ma już zapasy z życiem za sobą. Prowadzona działalność gospodarcza zapewnia dużo gotówki, u jej boku żyje rezolutna córka i godna zaufania przyjaciółka, a na dodatek umawia się z porządnym facetem, dentystą Evanem, który za wszelką cenę próbuje uchylić jej nieba. Godzi się na bycie partnerem na pół etatu, nie mówi o swoich problemach, raz na tydzień oferuje swojego penisa w celu dostarczenia seksualnej przyjemności, tak że czego chcieć więcej? Zwłaszcza że Katherine nie chce oddać wolności na rzecz innej osoby. Mówi, co chce, robi, co chce, a na dodatek nie zamierza zmieniać siebie podług oczekiwań innych ludzi.
Skojarzenia z Fleabag autorstwa Phoebe Waller-Bridge są w pełni uzasadnione. The Duchess jest kolejną serialową narracją na temat życia nowoczesnej kobiety w wielkim mieście. Netfliksowa produkcja składa się z typowych dla tego „gatunku” fabularnych elementów: byłych partnerów/mężów, żartów ostrych jak maczeta, a także kilku ogólnych tez na temat współczesności. O ile jednak Fleabag było na wielu poziomach świeże i zaskakujące (pamiętny seksowny ksiądz), o tyle The Duchess jest raczej mechanicznym odfajkowywaniem kolejnych kontekstów, pozbawionym polotu i empatii uwznioślaniem indywidualności ponad jakiekolwiek uniwersalne wartości. Wprawdzie charakter Evana, tak bliski kreacjom kobiet z komedii romantycznych, jest ciekawą grą z konwencją, jednak w ostatecznym rozrachunku wszystko sprowadza się do jednego punktu – usprawiedliwiania za wszelką cenę zachowań Katherine, która przecież chce tylko żyć zgodnie ze swoimi marzeniami i potrzebami.
Cynizm i rozpacz bohaterki Fleabag wynikał z konkretnych wydarzeń z przeszłości, także Pamela Adlon w Better Things niezwykle skrupulatnie budowała graną przez siebie postać matki trzech dziewczyn i aktorki walczącej o sukces na wymagającym rynku, natomiast sposób przedstawiania Katherine w The Duchess jest żywcem wyjęty z haseł sprzedawanych w pisemkach pokroju Cosmopolitan. Naturalnie, sztuka jest od tego, by prezentować różnego rodzaju osobowości, to nie podlega dyskusji, ale można już oceniać sposób pokazywania tych postaci. W przypadku protagonistki produkcji Netfliksa kamera zawsze stoi po jej stronie. Choćby instrumentalnie wykorzystywała mężczyzn i okłamywała córkę, to i tak wszystko zakończy się happy endem rodem z komedii romantycznych. Pokracznie rozumiane #girlpower prowadzi do krzywdzącej stereotypizacji mężczyzn.
Wydaje się, że The Duchess jest czymś na kształt damskiej wersji Californication. Podczas gdy uromantycznianie chamów i bawidamków raczej odchodzi już do lamusa (chociaż podobno szykuje się polski serial na ten temat z Borysem Szycem w roli głównej), to wahadło wychyliło się w drugą stronę, przez co twórczynie kreują bohaterki wulgarnie wyzwolone, traktując to jako pozytywny efekt emancypacji. Być może na niektórych widzach słowo pussy na bluzie robi wrażenie, ale to jest raczej tani rodzaj szokowania. A śmianie się z tego, że zdjęciami nagiego ciała niszczy się małżeństwo nielubianej kobiety?
Z tego powodu seans króciutkich sześciu odcinków pierwszego sezonu The Duchess warto potraktować jako lekcję z patologicznie rozumianego feminizmu. Niektóre żarty Katherine trafiają w sedno problemów, lecz na poziomie ogólnym serial Ryan jest ogromnym rozczarowaniem. Jeżeli puentą serialu jest pochwała indywidualizmu kosztem innych ludzi, to nie jest to rodzaj kultury, jaki należy pochwalać.